Mistrzostwa Świata w Predazzo - Val di fiemme 2013 zbliżają się małymi krokami do końca. Polacy nie mają jak na razie powodów do zadowolenia. Nie zdobyliśmy do tej pory ani jednego medalu, co na Mistrzostwach Świata zdarzyło się nam po raz ostatni w 2005 roku. Czempionat na szczęście jeszcze trwa, a przed nami jeszcze cztery starty z udziałem Polaków (w tym trzy realne szanse medalowe). Justyna Kowalczyk mocno podrażniona poprzednimi startami będzie pomagała pojutrze koleżankom z drużyny w wywalczeniu jak najlepszego wyniku. Polski spisują się w biegach nadspodziewanie dobrze, a to przecież bardzo ważne. Szykujemy się jednak bardziej na królewską konkurencję - 30 km stylem klasycznym. Bieg ten odbędzie się w sobotę drugiego marca. Tutaj możemy liczyć na wielkie emocje, bo Kowalczyk i jej trener nie ukrywają, że na tą konkurencje szykowali się najbardziej. Przypomnę tylko, że Justyna jest Mistrzynią Olimpijską i Mistrzynią Świata (2009) na tym dystansie. W tej konkurencji miała także brąz na Igrzyskach w Turynie oraz na Mistrzostwach Świata dwa lata temu. Groźna będzie dzisiejsza złota medalistka na 10 km stylem dowolnym - Therese Johaug. Norweżka będzie broniła tytułu na 30 km sprzed dwóch lat. Możemy liczyć tutaj na prawdziwe emocje. Do tego dojdzie czwartkowy konkurs skoków na dużym obiekcie, gdzie przed rokiem triumfował Kamil Stoch (treningi pokazały, że znów jest bardzo mocny). W sobotę parę godzin po królewskim biegu, skoczkowie wystartują w konkursie drużynowym. Przed ostatni dzień zmagań zapowiada się więc bardzo ciekawie, oby była lepsza od ubiegłej. Nie idzie nam najlepiej, ale trzymajmy kciuki do końca!
Na niepowodzenie nie mogą narzekać natomiast Norwegowie. Nie dziwi to rzecz jasna, ale podziw budzi zawsze. Jeżeli drużyna wciągu połowy startów gromadzi aż 12 medali, w tym cztery złota, to ręce same składają się do braw. W mediach dosyć często reprezentacja Norwegii nazywana jest "armią czerwoną". Siłę Norwegów widać przede wszystkim w biegach narciarskich, gdzie na 21 możliwych do zdobycia medali, zgromadzili aż dziesięć! Warto podkreślić, że większość tych medali zdobywały kobiety, które w biegu na 15 km zdobyły wszystkie trzy medale. Mnie osobiście czasami ponoszą emocje, (zastanawiam się dlaczego połowa norweskich biegaczy i biegaczek jest chora na astmę) używam słów, które z pewnością mogą mieć na celu usprawiedliwiania porażki Justyny, czy np. Dario Cologna. Warto jednak podkreślić, że Norwegia to kraj, w którym nie żałuje się pieniędzy na sporty zimowe, a w szczególności na biegi. To jest sport numer jeden w tym państwie i to niepodważalnie. Tam w zawodach krajowych startuje 1500 biegaczy, a wybiera się tylko bardzo utalentowane perełki, które później mają zagwarantowane już wszystko. Nie ma co ukrywać, że Polska pod żadnym pozorem nie może równać się z tym krajem w tej dyscyplinie. Justyna Kowalczyk jestem ewenementem w skali światowej. Dzisiaj bardzo cennym ewenementem, który pozwala urozmaicać tą dyscyplinę. Skoki narciarskie w naszym kraju były popularne bez Adama Małysza (na pewno nie w takim stopniu jak za jego "kadencji", ale były). Kamil Stoch podkreślał, że on pamięta z dzieciństwa, że trybuny na Wielkiej Krokwi w trakcie Pucharu Świata zawsze były pełne. Adam przyczynił się do rozwoju tego sportu, ale Justynie będzie o to ciężko. Tutaj chodzi o korzenie. W skokach było zainteresowanie już szybciej, a w biegach właściwie nie. Nie wydaje mi się, abyśmy mieli w biegach narciarskich kiedykolwiek kadrę na miarę obecnej reprezentacji w skokach narciarskich. Obym się mylił.
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Każda Wasza opinia buduje. Dziękujemy za wszystkie słowa krytyki!