Nie od dziś wiadomo, że w Polsce Austriacy nie są obdarzani jakąś wielką sympatią. W sumie napiszę inaczej. Większość Polaków oglądających skoki nie żywi tego uczucia w ich kierunku. Ba... u nas w większości sportów nie kibicuje się Niemcom, ale skoki są na tyle wyjątkowe, że prędzej trzymamy kciuki za sąsiadów zachodnich niż podopiecznych Alexandra Pointnera. Nie wiem czym to tak na prawdę jest spowodowane, ale sam też za nimi nie przepadam. Nie mogę jednak powiedzieć, że nie podziwiam ich wielkich sław. Ostatnio co raz częściej myślę o fenomenie Thomasa Morgensterna. Zaczyna mnie nieco irytować fakt, że ten chłopak jest moim zdaniem niedoceniany.
To jest jeden z tych skoczków, o których można pisać już bardzo wiele. Mistrz Olimpijski, Mistrz Świata, dwukrotny zdobywca Pucharu Świata, triumfator Turnieju Czterech Skoczni... itd. Wszystko zaczęło się tak szybko w karierze tego zawodnika, że aż trudno w to uwierzyć. Swój pierwszy sukces w Pucharze Świata świętował ponad 10 lat temu! Miał wówczas 17 lat i z pewnością marzył, że kiedyś tam uda mu się zdobyć mistrzostwo świata... a przy jeszcze większym szczęściu złoty medal olimpijski. Nie wiem, czy ktokolwiek spodziewał się, że to drugie nastąpi tak szybko. Mało kto zostaje w skokach Mistrzem Olimpijskim w wieku 20 lat! Turyn okazał się niebywale łaskawy dla Morgiego, który wygrał przed swoim rodakiem Andreasem Koflerem o 0,1 pkt! Na tytuł Mistrza Świata musiał poczekać jeszcze 5 lat, do Oslo. Tam wygrał już bez żadnych wątpliwości na średniej skoczni. Od Igrzysk w 2006 roku do końca sezonu 2010/2011 Thomas zdołał zgarnąć dwie kryształowe kule. Wygrał do tej pory 22 konkursy w Pucharze Świata i pod tym względem zajmuje 8. miejsce w historii. Idąc dalej, aż 72 razy stawał na podium i daje mu to 6. miejsce w rankingu skoczków wszech czasów. W najlepszych swoich sezonach miewał momenty, w których nikt nie mógł się z nim równać. Wygrywał konkursy seryjnie i nie notował większych wpadek. Cokolwiek by o nim nie pisać, jest moim zdaniem Wielki. I należy mu się ogromny szacunek za to, co dla skoków zrobił. Jak dla mnie to najlepszych skoczek austriacki ostatniej dekady. Chociaż (chyba) większość uważa inaczej...
Moim zdaniem człowiek, który właściwie od początku swojej kariery non stop jest w czołowej dziesiątce Pucharu Świata (wykluczając pierwszy jego sezon, w którym startował w mniejszej ilości zawodów, i ten niedawno zakończony), zasługuje na ogromne uznanie. Dlaczego więc ja tego nie widzę? Odpowiedź chyba jest prosta. Gregor Schlierenzauer. Kolejny wielki, kolejny Austriak. Gregor przyćmił chyba wszystkie największe sukcesy Thomasa - jednym. Rekordem w ilości zwycięstw. Dziś obaj mają już po dwa Puchary Świata, każdy po jednym tytule Mistrza Świata. Zapomniano jeszcze o jednym bardzo ważnym fakcie. To Mistrzostwo Olimpijskie jest w skokach najcenniejszym z trofeów. Nie chcę jednak powiedzieć, że to Thomas zasługuje na większe uznanie. Wręcz przeciwnie... chciałbym podkreślić, że obaj powinni być traktowani na równi. Obaj są skoczkami, o których chyba nigdy nie zapomnimy. Moje wyższe uznanie dla Morgiego z pewnością wynika z większej sympatii. A kto jest i kto ostatecznie będzie najlepszy... historia oceni. W końcu nadchodzący sezon to sezon olimpijski. Czy Thomas zgarnie kolejny tytuł indywidualnie? Czy Gregor zgarnie go po raz pierwszy? Wszystkie karty otwarte... a o wyższość któregoś z tej dwójki niech martwią się Austriacy. My miejmy nadzieję, że Asem w Sochi okaże się Polak. Nie ważne kto, ważne co...
Przepięknie! Znowu daleko, znowu najdalej! Znowu najlepszy! Thomas Morgenstern!
-Sebastian Szczęsny, Oberstdorf 2010.
Dziękuję za artykuł. Cieszę się, że ktoś to dostrzegł i rzeczowo opisał. Także kibicuję Thomasowi i uważam go za wielkiego sportowca, ale też człowieka. To w jakim stylu zwycięża i że potrafi robić to z klasą. Zauważyłam ten fakt, iż nie doceniają go tak a niżeli np. Gregora, ale oczywiście nie umniejszam wielkości Gregora, zauważyłam jednak, że nie są jednakowo przez niektórych traktowani. Życzę Thomasowi zwycięstwa w Soczi.
OdpowiedzUsuń