Chociaż szybkim słowem podsumowując jego karierę można by rzec, że po 2003 roku nastąpiła przerwa od sukcesów, to ja zwrócę uwagę, iż to nie jest prawda. Następny sezon odbył się faktycznie bez wiktorii, ale za to z pechowym zakończeniem. Jak większość zagorzałych kibiców pamięta, Adam doznał kontuzji w wyniku upadku podczas treningu przed konkursami w Salt Lake City. W efekcie nie startował w ostatnim miesiącu zmagań o Kryształową Kulę. Zmagania na przełomie 2004/2005 to już dużo lepsza postawa Małysza. Wyglądało na to, że nasz Mistrz jest na najlepszej drodze, aby ustabilizować wysoką formę tuż przed Mistrzostwami Świata w Oberstdorfie. Wskazywały na to liczne zwycięstwa w konkursach. Polak wygrał zawody w Harrachovie, Kulm i... dwa razy w Zakopanem. Ależ to była euforia! Pierwszego dnia pierwsze miejsce podzielił z Roarem Ljokelsoyem, ale nazajutrz nie miał sobie równych. Rozgorzały nadzieje polskich kibiców. Niestety, nie udało się Adamowi obronić tytułów mistrzowskich zdobytych w Predazzo. Dziś mówi się, że to wina złego planu treningowego. Kuttin zaserwował ciężki trening Orłowi z Wisły, co zniszczyło jego wyśmienitą formę.
Źródło: gazeta.pl
Pamiętam, jak dziś ten sezon, w którym Małysz powrócił na wielki szczyt. Zaczęło się tak kiepściutko w Kuusamo, ale wszystko stopniowo nabierało tempa. Przypominam sobie, jak w sobotę 27.01.2007 roku zasiadłem przed telewizorem i oczekiwałem na konkurs w Oberstdorfie. Warto było, bo tak pięknej wiktorii dawno nie widziałem w wykonaniu Małysza. Było to 30. zwycięstwo w jego karierze. Jednak to, co najlepsze czekało nas w Titisee-Neustadt. Polak zmiażdżył konkurentów, gdyż wygrał oba konkursy! W pierwszym wprawił w osłupienie wszystkich kibiców, wyrównując rekord skoczni Svena Hannawalda - 145 metrów. Krzyk Włodzimierza Szaranowicza wyzwolił tak wielkie emocje, że skakałem z radości jak opętany! Czym byłyby skoki bez tak wielkiego Mistrza? Tym bardziej, że w Sapporo nie zostawił złudzeń i na normalnej skoczni z ogromną przewagą wywalczył czwarty tytuł Mistrza Świata. Tym samym stał się najbardziej utytułowanym skoczkiem na Mistrzostwach Świata - indywidualnie. Piękne obrazki przy tym mam w głowie, kiedy Adam był niesiony na ramionach Mistrzów Olimpijskich - Thomasa Morgensterna i Simona Ammanna. Fantastyczny okres! W tym sezonie pozostał jeszcze jeden cel: czwarta wiktoria w klasyfikacji generalnej! Gonił Andersa Jacobsena, niektórzy nie dowierzali! Do ostatnich konkursów nic nie było pewne! Musiał wygrać najlepiej trzy razy w Planicy i zrobił to! Ależ to były emocje!
Źródło: wiadomosci24.pl
Kolejne lata nie przynosiły zbyt wielu sukcesów, niektórzy znów zwątpili w Adasia. Bardzo szybkim krokiem trzeba więc przejść do sezonu 2009/2010. Magiczny okres! Chociaż do konkursu inauguracyjnego sensacyjnie się nie zakwalifikował, to z konkursu na konkurs skakał coraz lepiej. Lokaty były jednak niesatysfakcjonujące. Forma odrodziła się w Zakopanem, gdzie zajął miejsca w czołowej szóstce. Prawdziwy powrót zanotował w ostatnim starcie przed Igrzyskami. W Klingenthal zajął drugie miejsce tuż za Simonem Ammannem. Nadeszła długo wyczekiwana Zimowa Olimpiada w Vancouver. Moim zdaniem najlepsza, jaką kiedykolwiek widziałem. A jeśli dorzucić do tego wspaniałą postawę naszej osady, to IO stają się bezcenne. Tak mocno wierzyłem w upragnione złoto dla Małysza, że w trakcie jego skoków puls przekraczał z pewnością dopuszczalną normę. Dwa srebra! Nie ma tytułu, bo znów ten Ammann. Tylko, czy byłem zawiedziony? Chyba nie! Jeszcze kilka tygodni wcześniej mało kto wierzył w medal, a tutaj dwa srebra! Igrzyska zakończyły się dla naszego Mistrza ogromnym sukcesem, łzy wzruszenia i wielka radość. Czego można chcieć więcej? Dopełnieniem tego szczęścia był następny sezon - ostatni w jego karierze. Jego przepiękne ostatnie zwycięstwo w karierze oglądało przed telewizorami blisko 13 milionów widzów! I ten brązowy medal wywalczony na Mistrzostwach Świata w Oslo... ciężko jest opisać to wszystko słowami. Tutaj potrzeba kilkutomowej książki. Z chęcią bym taką przeczytał. Adam Małysz na zawsze pozostanie w pamięci. Niech będzie postacią legendarną, o której będzie mówić z pokolenia na pokolenie. Nie zatraćmy jego sukcesów. To one napełniały nas dumą przez wiele lat! Na zakończenie, wzruszające podsumowanie kariery Adama przez p.Szaranowicza:
W sumie to z kariery Adama mało pamiętam, jakieś przebłyski z jego najlepszych sezonów, i w sumie chyba tylko IO i ostatni sezon. Może to dlatego że w tedy się tak tym sportem nie interesowała ;/ Ale pamiętam, ze był człowiekiem któremu nawet najwięksi rywale życzyli jak najszybszego powrotu do zdrowia, na skocznię.
OdpowiedzUsuń"Nie zatraćmy jego sukcesów. To one napełniały nas dumą przez wiele lat!" - sądzę że tego nie da się zrobić. Dziś sukcesu jakie ma nasza ekipa to owoc sukcesów Adama. Przecież gdyby nie on nie było by dzisiaj naszych młodych skoczków, to oni poszli w jego ślady bo chcieli być kiedyś w przyszłości tacy jak Adam. Adam jest legenda, dumą narodu dzięki której my teraz mamy ekipę która zdobyła brąz na MŚ w Predazzo, wspaniałe zaplecze młodych skoczków i myślę, że tak będzie przez najbliższe lata bo sukcesy naszej drużyny dopiero się zaczynają
Kala