Dziś pada wiele słów, wylewamy sporo łez wzruszeń i to wszystko dzięki wielkiej formie polskich skoczków narciarskich. Jeszcze dwa tygodnie temu byłem skłonny powiedzieć, że wiele nam do potęgi brakuje. Dziś wiem, że może aż tak potężni jeszcze nie jesteśmy, ale brakuje nam całkiem niewiele. W ubiegłym tygodniu byliśmy bardzo szczęśliwi, że loty naszego Mistrza Świata wróciły na odpowiednie tory, natomiast po konkursach w Szwajcarii wiemy, że nasi skoczkowie tworzą wielką historię. Dość powiedzieć, że taką o jakiej jeszcze 4 lata temu mogliśmy tylko pomarzyć. Panie Łukaszu - DZIĘKUJEMY!
Źródło: PAP
Sobota w Engelbergu zapowiadała się bardzo ciekawie i chociaż nasi bohaterowie skakali w treningach i kwalifikacjach wyjątkowo pięknie i daleko, to mało kto wierzyć mógł, że zobaczymy aż dwóch naszych skoczków na podium. W Titisee-Neustadt była na to szansa, ale jak pamiętamy Piotrek nie wytrzymał presji. Na rodzimej skoczni Simona Ammanna panowały bardzo trudne warunki. Co nie znaczy, że konkurs był loteryjny. Przebiegał bardzo płynnie, ale z wiatrem w plecy. Kiedy na belce zasiadł Janek Ziobro znów na szwajcarskiej arenie zrobiło się głośniej, bo na trybunach było znowu wiele polskich flag. Janek oddał fantastyczny skok na odległość 134 metry i właściwie zamknął marzenia rywalom. Do końca stawki nikt nie był w stanie wyprzedzić Polaka. Kamil Stoch zajmował siódmą lokatę. W czołowej dziesiątce mieliśmy jeszcze Klemensa Murańkę i Piotra Żyłę. W drugiej serii mogliśmy przecierać oczy ze zdumienia, bo cała czwórka pozostała w dziesiątce. Kamil Stoch świetnym skokiem na odległość 137,5 metra udowodnił, że jest teraz w świetnej dyspozycji. Awansował na drugie miejsce. Przed ostatnim skokiem Ziobry mieliśmy już pewność, że Polak wygra zawody. Kto wierzył, że nie będzie to Kamil? Janek właściwie odpalił swoją petardę i rozgromił swojego kolegę z kadry - Mistrza Świata. Piękny dzień, który przeszedł do historii polskich skoków. Ziobro odniósł swoje pierwsze zwycięstwo, a Kamil został liderem Pucharu Świata. Marzenia się spełniają.
Drugi dzień to już dużo większa pewność i wiara w zdolności naszych skoczków. Pierwsza seria odbywała się znowu w trudnych warunkach. Wielu skoczków nie mogło sobie poradzić z tylnym wiatrem, więc lądowali blisko. Tym razem Jankowi udało się zająć 11. miejsce po pierwszej serii. Wielkie nadzieje znowu spoczywały na barkach Kamila Stocha. Polak skakał jako ostatni, a przed nim Gregor Schlierenzauer znów o sobie przypomniał. 133 metry i prowadzenie. Kamil po raz pierwszy w karierze skakał z żółtym plastronem lidera. Trzeba przyznać, że do twarzy mu w tym kolorze. 132 metry i stara 0,2 punktu do Austriaka. Emocje sięgały zenitu, bo jeśli Mistrz Świata chciał utrzymać pozycję lidera w PŚ musiał pokonać Gregora. W ogóle w to nie wątpiłem. Wiem, że dzisiaj Stocha bardzo ciężko pokonać. Jego skoki nie dość, że są dalekie, to jeszcze piękne stylowo. W drugiej rundzie Ziobro w piekielnie trudnych warunkach skoczył 133 metry i z 12 lokaty przysuwał się stopniowo do góry. Pozostała ostatnia trójka. Jeśli Andreas Wellinger popsułby swój skok - Janek znów znalazłby się na pudle. Niestety, Niemiec pokazał swoją klasę i skoczył może bliżej od Polaka, ale przewaga wystarczyła. Czas na Kamila. Największe emocje, psychologiczne starcie i walka o żółty plastron. Kamil znów skoczył pięknie i daleko. Noty 19,0 i 19,5. Jak tu go nie wielbić? Jak tu go nie wspierać? Jak w niego nie wierzyć? Pozostał na górze tylko Gregor Schlierenzauer. Chciałem oczy zatykać ze strachu, że znowu pokrzyżuje nam plany. Tymczasem Austriak zrobił nam piękny prezent. 128,5 metra i dużo lepszymi warunkami i CZWARTA LOKATA! A zatem znowu mamy dwóch Polaków na podium. Jan Ziobro na trzecim miejscu, a Kamil Stoch wygrywa! Umacnia się na pozycji lidera, zwycięża drugi konkurs w tym sezonie i po raz czwarty z rzędu staje na podium! Trzeci konkurs słyszymy Mazurka Dąbrowskiego. Wielka radość, wzruszenie i skandowanie imion. Polska jest wielka!
Gdy dziś na spokojnie patrzę na to, co wydarzyło się na arenach w Niemczech i Szwajcarii śmiało mogę powiedzieć, że wreszcie mamy kogoś, kto jest w stanie wygrać Turniej Czterech Skoczni. Kamil Stoch to z pewnością pretendent dla większości kibiców na całym świecie. Ale nie mówmy tu o pompowaniu balona. Kamil uwielbia, kiedy się na niego liczy, co sam wielokrotnie potwierdzał. Dziś jego próby są dla niego przyjemnością i zabawą, czego jeszcze brakuje rywalom. Czarnym koniem może okazać się oczywiście Jan Ziobro. O faworytach Turnieju Czterech Skoczni więcej wkrótce! A tymczasem cieszmy się, radujmy i żyjmy chwilą!
Te chwile są piękne! i błagam niech trwają jak najdłużej bo sprawiają tyle radości, tyle łez wzruszeń jak chyba jeszcze nigdy! Kocham naszych WSZYSTKICH SKOCZKÓW, TRENERA I CAŁY SZTAB SZKOLENIOWY!!! JESTEŚCIE WIELCY! DZIĘKUJĘ !!!
OdpowiedzUsuńNasi chłopcy totalnie mnie w ten weekend zaskoczyli, oczywiście pozytywnie. Dzięki temu jeszcze bardziej nie mogę się doczekać nie tylko Turnieju Czterech Skoczni, ale również skoków w Zakopanem, na których w tym roku ponownie, po dwóch latach przerwy zagoszczę. :) Teraz nie pozostało mi nic jak tylko życzyć im Wesołych Świąt oraz spokojnego odpoczynku w rodzinnym gronie, a także dużo, dużo luzu! :D Tego samego życzę również i Wam, droga Redakcjo! ;)
OdpowiedzUsuń