W pierwszym wpisie na tym blogu wspominałem, że człowiek w
emocjach robi rzeczy, których w normalnym stanie emocjonalnym, nie byłby
wstanie zrobić. Stąd też moja teza (pewnie nie tylko moja), iż nie powinno się
oceniać wydarzeń tuż po ich zakończeniu. Dziś jednak „zgrzeszę”, ponieważ
targają mną silne emocje po zakończeniu pierwszego konkursu 61. Turnieju
Czterech Skoczni.
Przejdę od razu do faktu, że konkursem jestem zaskoczony
pozytywnie. Skoki dziś były tak „pożywne” i tak rewelacyjne, że zazdroszczę
każdemu, kto mógł je oglądać na żywo pod skocznią. W chwili obecnej wstałbym i
z miłą chęcią powtórzył swój gest sprzed niemal godziny w kierunku Andersa
Jacobsena (gest – owacje). Czy ktokolwiek z nas postawiłbym na niego 2 tygodnie
temu? Czy ktoś mógłby się spodziewać, że po rocznej przerwie można wrócić do
skoków w tak wielkim stylu? Nieważne, czy będzie to tylko jeden wygrany
konkurs, czy wszystkie cztery. Najważniejsze jest to, w jakim stylu wygrał z
Gregorem Schlierenzauerem. Norweg skoczył dziś 138 oraz 139 metrów, co dało mu
łącznie aż 308,6 punkta i przewagę nad Austriakiem (134,5 oraz 138,5) 11,6
punkta. Na uwagę zasłużył dziś także Niemiec – Severin Freund, który również
skakał niewiarygodnie daleko, uzyskał 138,5 oraz 135,5 metra. Wielu zawodników
popisywało się dalekimi lotami, natomiast sędziowie popisywali się swoją…
SUBIEKTYWNOŚCIĄ!
Proszę Państwa! Od lat powtarza się, że zawodnicy z „wyrobionymi
nazwiskami” dostają noty o wiele wyższe niż ci mniej znani. To jest w ogóle
bardzo dziwne, że wszyscy dzisiaj się z tym godzą. Sami sędziowie się do tego
przyznają i nikt nic z tym nie robi! Jeśli mogę na to jeszcze przymknąć oko, to
na takie zachowania jak dzisiejsze nie! Dlaczego Kamil Stoch jak zwykle zostaje
pokrzywdzony? Ja rozumiem, że jego dzisiejsza lokata nie fascynuje, ale sposób
jego lądowania i lotu jest perfekcyjny. W pierwszym skoku uzyskał bardzo dobrą
odległość, a lądowanie było idealne… noty dla Stocha to, uwaga, 17,5 – 18.0 !
Gregor Schlierenzauer za lądowanie bez zaznaczenia telemarku w drugiej serii
uzyskał noty rzędu 19,0-19,5 ! Co jeszcze bardziej zaskakuje, zwycięzca
dzisiejszego konkursu skoczył 139 metrów i lądował przepięknie, a dostał noty
takie same jak Gregor. Podpórkę Vassiljeva zauważył tylko jeden sędzia, a w
wielu przypadkach sędziowie dawali noty o dużych rozbieżnościach (patrz Simon
Ammann). Uwagę na te zawirowania zwrócił Włodzimierz Szaranowicz, który w
studiu Telewizji Polskiej zwrócił uwagę do sędziów, aby zaczęli pracować swoimi
głowami i oceniali skoki tak, jak powinni! Naprawdę mam nadzieję, ze to się
zmieni, bo przez to znikają pozytywne emocje w konkursie.
To był pierwszy konkurs tego sezonu, w którym głównym
aktorem był wiatr. Po raz kolejny zostały nam przedstawione niedoskonałości w
systemie przeliczników wiatru na punkty. Przecież to logiczne, że skoczek z
metrem w plecy nie poleci tak daleko jak ten z wiatrem pod narty. Żadne punkty
nie zniwelują tej straty. Zostawię już nawet to, co się nie zmieni. Nie
uważacie, że nowy pomysł FIS-u, dający trenerom możliwość obniżenia belki jest
tragiczny? Przecież z dnia na dzień skoki zamieniły się w rozgrywki taktyczne,
tak jakby dano graczom super kod na nieśmiertelność. Wszystko to zabiera uroku
skokom, w których wygrywał zawsze ten, który skakał najdalej i najładniej. Mam
nadzieję, że wreszcie kiedyś wszystko wróci do normy. Tymczasem… Panie Łukaszu,
życzymy twardej głowy, pełnej pokerowych zagrywek!
„Sędziowie są niezgodni co do tego, jak ocenić ten skok. UUUU! 15,5 ; 16,0 ; a później 18,0; 17,5; 17,0. Któż to taki surowy? Amerykanin i Włoch – no specjaliści” – Włodzimierz Szaranowicz, Kuusamo 2011.
I tym ironicznym akcentem kończę i życzę Wam – HAPPY NEW
YEAR!
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Każda Wasza opinia buduje. Dziękujemy za wszystkie słowa krytyki!