W ten weekend w dniach 1-3 sierpnia karuzela Letniego
Grand Prix zawitała do naszej ojczystej ziemi – Wisły. Na pewno każdy kibic
skoków w Polsce czekał na to wydarzenie z niecierpliwością i ciekawością. W
końcu konkursy w Polsce zawsze wyróżniają się świetną atmosferą i są bardzo
lubiane przez zawodników. Dla nas - Polaków to najważniejsze zawody tego cyklu.
Nic więc dziwnego, że i w tym roku frekwencja kibiców na konkursach była
wysoka, tak samo jak poziom zawodów i rywalizacji. Przeżyliśmy piękny weekend
ze skokami. Teraz, gdy już troszkę opadły emocje, chciałabym podzielić się z
wami moimi odczuciami.
Jak ważne dla prostego kibica jest zwycięstwo Polaków
w konkursie drużynowym? Bardzo ważne, ponieważ pokazuje jaka siła drzemie w
naszej drużynie. To jest to, na co przez tak długie lata pracował sztab ludzi.
To czego nie było za czasów Adama Małysza i co w końcu może stać się naszym
atutem. Trener Kruczek nie ma zmartwienia, że nie będzie miał kogo wystawić do
drużyny. Pojawił się jednak problem urodzaju i tego, że wielu zawodników skacze
na dobry poziomie a trener musi wybrać spośród nich tylko czwórkę. Jak sam
twierdzi to dla trenera najtrudniejszy wybór. Przez wiele lat dążyliśmy do
tego, aby mieć takie zaplecze zawodników jakie mamy teraz. W czym więc tkwi
sukces naszej drużyny? Zacytuję słowa trenera: „Siłą drużyny są równe skoki
zawodników.”
Źródło: Winterszus.pl |
Cała nasza zwycięska czwórka zasługuje na pochwałę.
Każdy z nich spełnił swoje zadanie i wykonał je w stu procentach. Najbardziej
cieszę się jednak ze świetnego występu Krzysia Bieguna, zarówno drużynowo jak i
indywidualnie. Ten chłopak potwierdził, że ma naprawdę wielki talent i
potencjał. Zaliczył świetny debiut w drużynie. Jak powiedział pan Rafał Kot
przed konkursem rozmawiał z nim i był pełen podziwu, ponieważ Krzysiu był nie
zwykle spokojny i opanowany. Skoncentrował się na swoim zadaniu. Zrobił to jak
najwyższej klasy zawodnik. Zapewne
duża grupa ludzi nie była pewna jego występu ale ja byłam spokojna, wiedziałam
że Krzysiek nie zawiedzie, że jego forma jest wysoka i stabilna. Tym samym
utarł nosa wszystkim sceptykom, którzy uważali, że to ryzyko brać go do
drużyny. Bez problemu wskakuje do pierwszej dziesiątki zawodów LGP, zajmuje 7
miejsce i wyprzedza nawet triumfatora poprzedniego konkursu Richarda Freitaga.
Musi to już być wystarczający powód, żeby móc mówić, że w przyszłości nie
raz nas zaskoczy.
Jeśli chodzi o Dawida Kubackiego to chłopak zrobił
swoje. Jego forma może nie jest najwyższa ale dobra i w miarę stabilna a takich
właśnie skoków potrzebowaliśmy w drużynie. Wielu mówiło, że to Piotrek Żyła
powinien zająć jego miejsce lub miejsce Krzysia. Ja jednak uważam, że byłaby to
zła decyzja, ponieważ forma Piotrka nie jest jeszcze dobra i równa. Co prawda
jest już coraz lepiej ale po co ryzykować skoro można postawić na pewniejszego
zawodnika? Przecież o to właśnie chodzi, żeby była rywalizacja w kadrze o
miejsce w drużynie. Wielu ludzi tego nie rozumie i zarzuca Kruczkowi błędy.
Nasz trener wie co robi i wystarczy tylko trochę zaufania. Przecież to on jest
tutaj specjalistą i zna się na tym co robi. Przestańmy w końcu udawać znawców i
trenerów, którymi nie jesteśmy.
Kamil po raz kolejny potwierdził to, że jest
numerem jeden w naszej kadrze. Poprowadził nas do zwycięstwa w pięknym stylu.
Tym, że ustanowił nowy letni rekord skoczni tylko postawił kropkę nad „i”.
Potwierdził swoją klasę. Może w konkursie indywidualnym zabrakło go na podium
ale pokazał, że nawet jeśli nie jest jeszcze w najlepszej formie potrafi być
groźny i cały czas utrzymuje się w czołówce. Najbardziej jednak poruszyły mnie
i zaimponowały mi jego słowa po piątkowym konkursie:
„Nie
czuję się w formie, w gazie, te moje skoki dzisiaj wyszły całkowicie z serca i
to chyba jest klucz do sukcesu. Nie trzeba być w super dyspozycji, żeby skakać
daleko, dużo odgrywa się w głowie.”
Te słowa pokazały mi tylko to, że Kamil jest
naprawdę rozsądnym i skromnym chłopakiem. Postawa godna Mistrza Świata.
Oczywiście na duże gratulacje zasługuje nie kto
inny, jak Maciek Kot, który w ten weekend spisał się świetnie. Bardzo bym
chciała, żeby jego dobra dyspozycja w lecie znalazła też odzwierciedlenie zimą.
Życzę mu z całego serca aby w końcu wskoczył na podium zawodów w sezonie
zimowym. Byłaby to dla niego nagroda za tą całą pracę i trud włożony w trening.
Maciek jest niezwykłym perfekcjonistą w tym co robi i to właśnie mi imponuje.
Może czasami jeszcze przerasta go ambicja ale z czasem to się zmieni. Ten chłopak
ma naprawdę ogromne szanse, by w przyszłości na dobre zagościć w czołówce
Pucharu Świata. Wczoraj był o krok od drugiego z rzędu zwycięstwa w Wiśle i
gdyby nie młody Niemiec świętował by sukces.
Andreas Wellinger wczoraj był poza zasięgiem.
Swoją drogą ten młody zawodnik naprawdę może w przyszłości zamieszać w skokach.
Tylko nie ulegajmy od razu euforii. Pamiętamy przecież, że w zeszłym roku to
Wank brylował w LGP a zimą jego wyniki nie zachwycały. Wczorajsze zawody
potwierdziły, że niemiecka drużyna jest silna. Wystarczy spojrzeć na wyniki
konkursu. Miejsca w pierwszej dziesiątce wyglądały dość zabawnie. Można
powiedzieć, że miejsca po kolei rozdzielili między sobą Niemcy i Polacy. W tym
miejscu chciałabym zauważyć, że drużyna Niemiec wyrasta na głównego faworyta w
przyszłym sezonie. Ośmielę się nawet powiedzieć, że mają szansę na złoto
olimpijskie w drużynie. Bo jak widać Austria bez Schlierenzauera i Morgensterna
jest krótko mówiąc słaba. Norwegia bez Bardala i Jacobsena też nie błyszczy. Co ciekawe nawet
Szwajcarzy uplasowali się wyżej. Oczywiście jednak nie możemy zlekceważyć tych
drużyn. Słabsza forma latem nie oznacza złej dyspozycji zimą. To przecież
najlepsze drużyny od wielu sezonów. Formą błysnęli też Czesi, którzy wydawali się bardzo mocni przed konkursem drużynowym. Gdyby nie upadek Antonia Hajka pewnie byliby w piątek na podium. Jednak na pocieszenie w sobotę mogli cieszyć się trzeciego miejsca Romana Koudelki.
Podsumowując cały weekend
mogę stwierdzić, że główną rolę odegrali Polacy, którzy zaspokoili żądnych
sukcesów i adrenaliny kibiców. Musimy jednak pamiętać, że to na razie połowa
lata i trwają przygotowania do zimy, która jest głównym celem. Z czystym sumieniem
mogę powiedzieć, że jestem dumna z chłopaków i z tego co zaprezentowali w ten
weekend. Teraz pozostaje tylko czekać na kolejne konkursy i trzymać kciuki!
Obiecałam, więc jestem. Lubię czytać różne relacje i komentarze z zawodów, bo zobaczenie zawodów "czyimiś oczami" jest zawsze interesujące.
OdpowiedzUsuńNie chcę specjalnie komentować samego artykułu, bo nie wiem jaka jest polityka tego portalu/serwisu (jestem tutaj pierwszy raz) - moim zdaniem jest trochę za bardzo subiektywnie (ale może chcecie by tak było?). W każdym razie byłabym ostrożna z tak jawnym i hmmm... ostentacyjnym ujawnianiem autora. Nie chodzi mi o same komentarze, oceny, opinie, bo te są jak najbardziej mile widziane - bardziej o styl pisania - aby autor nie narzucał się tak odbiorcy.
Nie wiem czy jasno wyraziłam o co mi chodzi.
Ale serdecznie pozdrawiam i życzę powodzenia!
Jeśli chodzi o subiektywizm to od początku załozeniem bloga był, aby nie ograniczać się. Tworzymy własne felietony i przedstawiamy swój sposób myślenia. To wiąże się zawsze z subiektywizmem. Każdy ma swój styl pisania i nie rozumiem, dlaczego mamy się bać ujawniania autora. Nikomu nic nie narzucamy, to jest blog. Piszemy co my myślimy, a nie co myśleć ma ktoś.
OdpowiedzUsuńDziękuję ci za twoją opinię. Zawsze szanuje czyjeś zdanie, bo zazwyczaj są to cenne uwagi. Jeśli chodzi o to, że artykuł jest bardzo subiektywny to chyba właśnie o to nam chodzi. ;) Piszę po prostu to co myślę, pod wpływem emocji, które kierują mną po zawodach. Skoki to pasja, o której po prostu lubię mówić i najważniejsze jest to, że mówię to co mam w sercu. ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję i również pozdrawiam!
Hej, mój komentarz naprawdę nie miał zabrzemieć nieżyczliwie, więc jeśli taki miał wydźwięk, to przepraszam. Wiem, że trudno jest napisać dobry felieton i znaleźć złoty środek. Nie chodziło mi o to, by rezygnować z subiektywnego podejścia. Absolutnie. Bardziej o to, że mocny subiektywizm czasami prowadzi w ślepą uliczkę. Czasami w centrum zaczyna być osoba autora, a nie to, o zynm pisze - czyli skoki. Życzę abyś znalazła złoty środek i w ślepą uliczkę nigdy nie zabrnęła. Powodzenia w pisaniu i czekam na kolejne artykuły!
OdpowiedzUsuń