Drodzy czytelnicy! Po dzisiejszych emocjach zaczynam
dochodzić do wniosku, że jestem chory psychicznie. Niestety nie można tego
inaczej określić. Jednakże życzyłbym sobie, aby każdy borykający się z
problemami psychicznymi, był tak pozytywnie chory. Ta choroba wywołana jest
kapitalnymi emocjami, których jeszcze nigdy nie widziałem w trakcie żadnego
Turnieju Czterech Skoczni do tej pory. Po dzisiejszym konkursie ciężko jest mi
ochłonąć, a już szczególnie, gdy pomyślę, że za dwa dni znowu zaczynamy serię
konkursów i to w POLSCE!
Stało się! Chociaż nie ukrywam, że to nie mój faworyt
wygrał. Gregor Schlierenzauer został triumfatorem 61. Turnieju Czterech
Skoczni. Warto podkreślić, że to drugie zwycięstwo z rzędu, jednakże w tym roku
w pełni zasłużenie. Bez żadnych wątpliwości, czy pogłosów na temat ewentualnej
pomocy ze strony dyrektora Pucharu Świata. Do tej pory ośmiu skoczkom udawało
się wygrywać ten wielki szlem dwukrotnie z rzędu. Tylko Bjørn Wirkola potrafił
zrobić to trzy razy pod rząd. Doszło tym samym do absolutnej dominacji
Austriaków, ponieważ pierwszy raz w historii zawodnicy jednego kraju wygrywali
turniej pięć lat po kolei. Ostatnim zwycięzcą, nie Austriakiem, był Anders
Jacobsen, aż 6 lat temu! Brawo dla Gregora za świetną postawę i odrobienie straty
z nawiązką po pierwszej części szlema.
Kolejne wyrazy uznania dla Andersa Jacobsena! Czy ktoś może odmówić
triumfatorowi TCS w sezonie 2006/2007, tytułu najbardziej walecznego skoczka
tego tournee? W sytuacji, kiedy po pierwszej serii jeszcze nieco stracił do
lidera tego cyklu, oddać skok na 139 metr, to coś czego można mu pozazdrościć.
Ogromna klasa i zasłużone drugie miejsce! W ogóle moim zdaniem Norwegia po
latach pewnego zastoju ma z czego się cieszyć. Kibice tego kraju mogli oglądać
aż dwóch swoich zawodników na podium austriacko-niemieckiego turnieju. Co
ostatnio Norwegom udało się w 1982 roku, kiedy to na drugim miejscu stanął Roger
Ruud, przed Per Bergerudem. Tym razem na trzecim miejscu stanął Tom Hilde, który
powtórzył wyczyn sprzed dwóch lat.
Przejdę teraz do sprawy, która w ogóle wytrąciła mnie
ostatnio z myślenia o czymkolwiek innymi. Całymi dniami rozmyślałem, czy Kamil
Stoch dogoni podium w klasyfikacji generalnej Turnieju Czterech Skoczni.
Wierzyłem w to głęboko, ale proszę mi wierzyć, że wcale nie jestem
rozczarowany, bo jak każdy wie… jeśli przegrywać, to w wielkim stylu.
Dzisiejszy skok Stocha z pierwszej serii utwierdził mnie w przekonaniu, że jest
w chwili obecnej w gronie trzech najlepszych skoczków na świecie. Powiedzmy
sobie szczerze, że Polak przegrał podium notami za styl. Moim zdaniem dla
Kamila należą się ogromne brawa, bo to najlepszy wynik Polaka od dziesięciu
lat! Już dekada minęła od trzeciego miejsca Adama Małysza w TCS!
Analizując dzisiejszy dzień, jestem w stanie nazwać Kamila –
Therese Johaug skoków narciarskich. Stoch odrobił bowiem bardzo dużą stratę w
dość szybkim tempie. Podobnie jak Norweżka w trakcie ostatniego etapu Tour de
Ski, które po raz czwarty padło łupem Justyny Kowalczyk (o tym więcej wkrótce).
Bardzo mi przyjemnie, gdy po raz kolejny mogę pochwalić nie
tylko Kamila, ale także Macieja Kota. Czy ktoś z Was pamięta, kiedy ostatnio
Polak (oprócz Stocha i Małysza) zajmował miejsce w pierwszej dziesiątce trzy
razy z rzędu? Szczerze mówiąc, jak dla mnie Maciek w mgnieniu oka stał się
bardzo groźnym przeciwnikiem i mam wrażenie, że jego siła rośnie z dnia na
dzień. Kapitalny konkurs w jego wykonaniu. Z takimi skoczkami jak Kot i Stoch
możemy zacierać ręce na konkursy w Polsce. Jestem pewny, że będą się liczyć w
walce o zwycięstwo!
„Mistrzostwa Świata przed nami, a on idzie jak polski orzeł w górę!” – Włodzimierz Szaranowicz, Titisee-Neustadt 2007
To rzeczywiście był jeden z najlepszych turniejów ostatnich lat!
OdpowiedzUsuń