O KRÓLU S(T)OCH(I) I JEGO ZIOMKACH!

Jest trzech takich w historii, którzy zgarnęli dwa złote medale w skokach na jednych Igrzyskach. Do niedawna Fin i Szwajcar, dziś także Polak.

AUSTRIA, NIEMCY, NORWEGIA, JAPONIA, SŁOWENIA, POLSKA…

Napiszę szczerze… Bardzo długo zbierałam się do napisania tego felietonu. Miał już się ukazać po konkursach w Willingen ale uznałam, że nic nie wiemy o formie dwóch filarów austriackich skoków...

ZAKOPANE OKIEM KIBICA - CZ.3.

Za nim w niedzielny poranek otworzyłem oczy, niestety do moich uszu dotarł ten wredny dźwięk! Zapowiadało się to, czego każdy polski kibic obawiał się przed wyjazdem.

MIKA KOJONKOSKI - WYMARZONY TRENER

Do napisania o Mikim nakłoniła mnie moja ostatnia lektura książki Mika Kojonkoski - tajemnica sukcesu.

MISTRZ OLIMPIJSKI - TO BRZMI DUMNIE!

Polska oszalała! Starsi czekali na ten moment od 42 lat. Nie udało się w Salt Lake City, Turynie i Vancouver Adamowi Małyszowi. Wielkiej legendzie i jednemu z najwybitniejszych skoczków w historii.

niedziela, 30 czerwca 2013

Śnieżni "wrogowie" Polaków - Marit Bjoergen

Przyznam już na samym początku, że tworząc w głowie pomysł na ten cykl felietonów głównie o ten wątek mi chodziło. To znaczy, o pojedynek Justyny Kowalczyk z Marit Bjoergen. Każdy z nas wie, że cały narciarski świat żywi się zmaganiami obu tych pań. Polacy z wielkim zaangażowaniem wspierają Polkę, a Norwegowie wciąż nie mogą się nadziwić, jak to w ogóle możliwe, że Kowalczyk stawia czoło Bjoergen. To jest w ogóle dość ciekawy temat, który pochłania mnie, jak żaden inny pojedynek w sportach zimowych. Z pewnością wiąże się to z kontrowersyjnym pozwoleniem stosowania leku "symbicort" dla Marit.
Źródło: wprost.pl
Marit Bjoergen to prawdziwa królowa nart w Norwegii. Przed nią jej rodacy stawiają największe wymagania, ponieważ biegi narciarskie w Norwegii to najważniejszy sport - narodowy. Niemal każdy mieszkaniec tego kraju jeździ na nartach od dzieciństwa. Często organizuje się zawody krajowe, które są jednocześnie jedyną możliwością selekcji. Dość ostrej. Norwegów interesują tylko najlepsi, najbardziej utalentowani. Zwycięzca zawodów krajowych od razu otrzymuje wszystko, co tylko jest potrzebne do treningu. Jest bardzo małe prawdopodobieństwo, że przeoczą jakiś talent. Marit zaczęła profesjonalnie trenować w wieku 12 lat, pomagała w tym czasie również swoim rodzicom na farmie. Od małego dziecka przejawiała w sobie ogromną siłę i potencjał. Dziś Bjoergen, to przecież trzykrotna zdobywczyni Pucharu Świata, a pierwszy z nich zdobyła w sezonie 2004/2005. Wówczas formą nie błyszczała jeszcze Justyna Kowalczyk. Od kiedy więc na dobre pojawiła się rywalizacja między Polką a Norweżką?
Źródło: gazeta.pl
Justyna Kowalczyk w Libercu 2009 zdobyła dwa złote medale. W tym sezonie wygrała także klasyfikację generalną. Sprawą oczywistą było, że Polka będzie faworytką na Igrzyskach Olimpijskich w Vancouver. Tak też było, gdyż kolejny sezon (olimpijski) był w wykonaniun Kowalczyk wyśmienity. W Polsce naliczono jej chyba cztery złote medale, ale wszyscy zapomnieli o Marit Bjoergen, dla której Mistrzostwa Świata w 2009 roku były totalnie nieudane. Norweżka sezon olimpijski poświęciła właściwie na treningi. Przyniosło to spodziewane dla niej efekty. Zdobyła w Vancouver 5 medali, z czego aż 3 to złote. Justyna musiała zadowalać się srebrem i brązem aż do ostatniego biegu na 30 km. Za nim on jednak nastąpił wybuchła pewna afera związana z obiema zawodniczkami. Nasza zawodniczka insynuowała, że norweska mistrzyni osiąga tak wspaniałe wyniki, ponieważ zażywa "dopuszczalny doping". W Polsce wybuchł pewien szał na Marit, a w Norwegii oburzenie na słowa Kowalczyk. Bjoergen choruje na astmę, więc komisja antydopingowa pozwoliła jej zażywać lek steroidowy. Norweżka szybko odparła atak Justyny, ale nie kryła rozczarowania tym, co powiedziała jej rywalka. W takiej atmosferze rozpoczynał się ostatni bieg Igrzysk Olimpijskich. Ostatnia szansa dla nas, kolejna dla Norwegów. Finisz tej konkurencji przeszedł do historii tego sportu. Obie sportsmenki ścigały się przed metą doprowadzając emocje kibiców do skraju wytrzymałości. Przeszły same siebie, ale na szczęście to Justynie udało się wygrać, minimalnie, ale "wyrwała to złoto". Radość w kraju, złość w Norwegii. "Jak to możliwe, że Polce udało się pokonać naszą mistrzynię?"
Źródło: demotywatory.pl
Nie był to oczywiście ostatni pojedynek tych wielkich kobiet. Niestety kolejne edycje zmagań medalowych przynosiły tylko zwycięstwa dla Marit Bjoergen, ale naszej mistrzyni udawało się czasami poskromić rywalkę w innych startach. Mistrzostwa Świata w Oslo i Val di fiemme to ani jedno złoto dla Kowalczyk! Norweska machineria nie dała się poskromić. Z Polką nikt jednak do tej pory nie mógł się równać w Tour de Ski. Przed rokiem Marit brakło sił na morderczym ostatnim etapie, aby walczyć z naszą mistrzynią. Tak sobie myślę, że chyba jednak muszę uznać wyższość Bjoergen, bo jakby nie patrząc, to statystki mówią jednogłośnie. Jest ona najlepszą biegaczką w historii. Trzy Puchary Świata, trzykrotna Mistrzyni Olimpijska, dwunastokrotna Mistrzyni Świata, zdobywczyni największej ilości zwycięstw z konkurach Pucharu Świata, itd. Nie zaciera to jednak świetnego widowiska. Przed nami kolejny ważny sezon z Kowalczyk i Bjoergen w rolach głównych. Norweżka mimo sezonu olimpijskiego chce wziąć udział w Tour de Ski. Tylko tego zwycięstwa brakuje jej w kolekcji. Czy Justyna tym razem pozwoli wygrać komuś innemu? Kto będzie tym razem najlepszy podczas Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Sochi? Na te pytania będziemy poznawać odpowiedź już za 152 dni! 

wtorek, 25 czerwca 2013

O kalendarzu słów kilka

Przywykłem już do tego, że skoki narciarskie potrafią wzbudzić we mnie ogromne emocje nawet w trakcie przerwy między sezonami. W tym roku dość mocno zdziwiła mnie informacja o oryginalnych treningach Norwegów. Martwię się o nich, gdyż zdecydowanie ta kadra jest moją ulubioną z zagranicznych. Jeśli nie myślę o Polakach, to im najbardziej życzę złota na Igrzyskach Olimpijskich w Sochi. Co roku jednak dość silnie odbieram nowe kalendarze Pucharu Świata. Zwykle bywałem o tej porze bardziej podirytowany, ale tym razem też nie pozostaje bez zdziwienia. Jak więc można ocenić terminarz zawodów na sezon 2013/2014?
Źródło: www.mediamond.fi
Nadchodzący sezon, to przede wszystkim czas olimpijski. Trzeba podkreślić, że przez to z kalendarza Pucharu Świata wypadają właściwie trzy tygodnie. Domyślam się, że bardzo trudno było zorganizować terminarz nadchodzącej edycji. Jednakże w radzie FIS zasiadają doświadczeni ludzie i radzą sobie z tym problemem od lat. W związku z tym od końcówki listopada do niemal końca marca zostaną rozegrane 33 konkursy, w tym 28 indywidualnych, 4 drużynowe i 1 mieszany. Podobnie jak w ubiegłym roku zmieniono miejsce rozgrywania konkursu inauguracyjnego. Zaskoczenie jest tym razem większe, gdyż po raz pierwszy od 19 lat (1994/1995), cykl rozpocznie się poza Skandynawią - w niemieckim Klingenthal. Takie zmiany oceniam na plus, zawsze jest nieco ciekawiej. Kolejną miłą niespodzianką jest powrót po ponad 6 latach Titisee-Neustadt. Skocznia ta po raz ostatni gościła zawody o Kryształową Kulę w sezonie 2006/2007. Wówczas dwukrotnie wygrywał Adam Małysz, w pierwszym konkursie wyrównał nawet rekord skoczni (145 metrów, komentarz p. Szaranowicza, wyzwalający gęsią skórkę po dziś - bezcenne). Głównie dzięki temu tak miło wspominam tą skocznię, chociaż trzeba też przyznać, że była piękna. Piszę "była", bo została zburzona i zbudowano ją od nowa. Jak będzie teraz okaże się od 13. grudnia. Miłym akcentem jest powrót do kalendarza szwedzkiej miejscowości - Falun. Jestem świadomy, że to będzie raczej jednorazowy występ. Szwedzi po prostu muszą przeprowadzić pewną próbę przed Mistrzostwami Świata 2015. Ostatni raz Falun gościło Puchar Świata 13. marca 2002 roku. Ogromnie się cieszę, że ostatecznie udało się nam wywalczyć prawo organizacji konkursu dla Wisły! Dla nas to przecież ogromnie ważne, bo na prawdę jesteśmy najlepszymi kibicami na świecie. 
Źródło: www.skokinarciarskie.pl
Z mojej strony to tyle, jeśli chodzi o plusy. Niestety wciąż brakuje mi u ludzi mających wpływ na kalendarz konsekwencji. Skoro mówi się, że odnotowano ogromny minus za pustki na trybunach w Lahti, to dlaczego od lat wciąż nasze oczy śledzą zmagania skoczków w tej miejscowości. Konkursy w tej fińskiej miejscowości od dawna należą do jednych z najbardziej nudnych w całej stawce. Mimo to Lahti dostało prawo organizacji Mistrzostw Świata w 2017 roku. Bynajmniej dziwne... Idąc dalej. Dlaczego rada FIS nie poczyni jakichś kroków, aby Puchar Świata był w pełni Pucharem Świata, a nie tylko zawodami w Europie z jednym wypadem do Azji? Wciąż brakuje mi wyjazdów do Ameryki! Ostatni konkurs na tamtym kontynencie w ramach tego cyklu odbył się w 2009 roku, w Vancouver. Wcześniej w 2004 roku w Salt Lake City. O ile mogę uwierzyć, że w Kanadzie nie koniecznie ktokolwiek się o to ubiega, o tyle w USA wątpię. Wystarczyłoby chyba wyjść z propozycją, bo z miłą chęcią obejrzałbym konkurs na skoczni w Salt Lake City. Dawno tych obiektów nie widziałem, a skoro Puchar Kontynentalny potrafią zorganizować, to wierzę, że z Pucharem Świata by sobie poradzili. Skoro w Sapporo jest garstka kibiców i mimo wszystko się opłaca, to dlaczego nie dać przynajmniej raz na jakiś czas szansy Amerykanom. Celem powinna być popularyzacja tej konkurencji na całym świecie, a jak na razie się zamykamy. Moim zdaniem warto w przyszłym roku zwrócić uwagę, czy nie można zastąpić np. konkursu w Lahti, jakimiś zawodami w SLC, Iron Mountain, czy Vancouver. Kanada przed laty gościła przecież rokrocznie konkursy inauguracyjne. Ale lepiej przecież wpisać kolejne zawody Niemcom, Norwegom i Finom. Cieszę się, że wraca Neustadt, ale powinno to odbyć się kosztem innego niemieckiego konkursu. Tymczasem mamy w terminarzu 8(!!) konkursów w kraju Martina Schmitta, 5 w państwie Wikingów i tyle samo w ojczyźnie Janne Ahonena. Wiecie, my Polacy niby nie mamy co narzekać, w końcu mamy Wisłę i Zakopane. Różnica jednak taka, że nam dostał się tak jakby trzeci konkurs na "odczep się", bo zrobiono jeden drużynowy. Niemcy goszczą u siebie 1/4 konkursów i w tym tylko jeden drużynowy. Dodatkowo w czasie kiedy skoczkowie będą walczyć w Zakopanem - Justyna Kowalczyk będzie walczyła w Szklarskiej Porębie. Brawo!
Źródło: archiwum prywatne
Wiecie, dopiero po napisaniu tego wszystkiego uświadomiłem sobie, że jednak targają mną emocje silne jak co roku. Nie wiem, czy są jakiekolwiek nadzieje na zmiany w organizacji kalendarzów. Walter Hoffer jest uznawany za człowieka, który przyczynił się do popularyzacji tej dyscypliny. Może i racja, ale moim zdaniem tylko w Europie. Dobrze, że są jeszcze Igrzyska w Rosji, bo na prawdę musielibyśmy ograniczyć się tylko do widoku corocznych aren. Według mnie zmiana obiektów dodałaby pikanterii do rywalizacji. Mimo wszystko nie mogę doczekać się nowej edycji. Sam kalendarza przecież nie zmienię, a szkoda... A Wy jak odbieracie rozkład "jazdy" na przyszły sezon?

sobota, 22 czerwca 2013

Śnieżni "wrogowie" Polaków - Martin Schmitt

Sport jest oczywiście taką dyscypliną, w której aby okazać się zwycięzcą, należy pokonać całą armię przeciwników. Zwycięzca, poza nielicznymi wyjątkami, może być tylko jeden. Szczególnie w tych końcowych klasyfikacjach, jak np. Puchar Świata. Jako zwolennicy Adama Małysza mieliśmy okazję przeżyć wiele jego fantastycznych pojedynków i poznać innych wielkich sportowców, którzy starali się stawić mu czoła. Jednym udawało się to bardziej, innym mniej. Trzeba jednak im przyznać, że również są wielcy. Tą serię felietonów zaczynamy od pierwszego, wielkiego przeciwnika Adama Małysza - Martina Schmitta.
Żródło: http://forzamalysz.w.interia.pl

Martin  Schmitt, mimo że jest Niemcem, w Polsce zjednał sobie duże grono sympatyków. Był pierwszym "wrogiem" Małysza. To był sezon 2000/2001. Schmitt był głównym faworytem do wygrania Turnieju Czterech Skoczni. Nikt wtedy nie spodziewał się, że nagle wielką, historyczną już formą, eksploduje Król Adam. Pierwszy konkurs tego cyklu wygrał wówczas właśnie Martin, na swojej ojczystej ziemi. Euforia w kraju była wielka, ale później Niemcowi nie szło już tak świetnie. W drugim konkursie wygrał Noriaki Kasai., a Schmitt znalazł się dopiero na 8. pozycji. Adam Małysz był trzeci. Kolejne dwa konkursy wygrał już Polak, jak pamiętamy w mistrzowskim stylu. Faworyt Niemców zakończył Turniej Czterech Skoczni na miejscu trzecim. Pojedynki w Pucharze Świata Polaka i Niemca wzbudziły ogromne zainteresowanie wśród widzów w obu krajach. Rekordy bito jednak oczywiście w Polsce. Trzeba podkreślić, że z ogromnej większości konkursów zwycięsko wychodził Adam Małysz. Polak po TCS wygrał trzy kolejne konkursy (2 w Harrachovie i jeden w Park City). Następnie w Hakubie wygrał Schmitt, a dwa kolejne konkursy w Sapporo padły łupem Adama. Biorąc pod uwagę tylko tych dwóch zawodników, to do Mistrzostw Świata Niemiec wygrał tylko jeden konkurs, a Polak 6. Rzecz jasna ten drugi jechał do Lahti, jako główny faworyt.
Żródło: www.portalwiedzy.onet.pl

Mistrzostwa Świata w narciarstwie klasycznym 2001 odbywały się w fińskim Lahti. Polacy bardzo mocno liczyli, że nasz lider Pucharu Świata zdobędzie dwa złote medale w konkursach drużynowych. Wówczas kolejność konkursów była inna niż obecnie. Najpierw odbywał się konkurs na skoczni dużej, a dopiero później na normalnej. Emocje z dnia na dzień wzrastały, gdyż Martin Schmitt przygotował na czempionat genialną formę. Pierwszy konkurs na skoczni o punkcie konstrukcyjnym K-116 oglądało w Polsce wiele milionów ludzi. Adrenalina wyzwalała się z minuty na minutę, tym bardziej, że Adam prowadził po pierwszej serii. Niestety, w drugiej serii Niemiec pobił rekord skoczni (131 m) i został Mistrzem Świata, wygrywając z Adamem o 2,8 punktu. To i tak był wielki sukces dla nas. Natomiast mieliśmy jeszcze okazję na rewanż.
Parę dni później odbył się konkurs na skoczni normalnej. Sytuacja nieco się obróciła, po pierwszej serii prowadził Martin tuż przed naszym Orłem z Wisły. Małysz oddał w drugiej serii "skok życia" (98 m) i wygrał ze Schmittem o 13 punktów! W ten sposób rywalizacja między tymi zawodnikami zapisała się do historii tego sportu. Po Mistrzostwach w Pucharze Świata toczyła się walka o końcowe zwycięstwo. Do końca sezonu rywal Adama wygrał 2 konkursy (loty w Oberstdorfie i Planicy). Małysz zapewnił sobie końcowy triumf zwyciężając w Falun, Trondheim i Oslo. W ten sposób zwycięsko z rywalizacji wyszedł Adam Małysz. W klasyfikacji generalnej Polak wyprzedził reprezentanta naszych zachodnich sąsiadów o 358 punktów. Deklasacja? Tak chyba trzeba to określić, bo w całym sezonie Orzeł wygrał 11 konkursów, a Schmitt 6. Pojedynek był jednak bardzo ciekawy i emocjonujący. Szczególnie, że odbywał się między zawodnikami z TYCH dwóch krajów.
Żródło: www.mati-pati.blogspot.com

P.S. Czy Wam też Martin Schmitt kojarzy się przede wszystkim z czekoladą Milką?

niedziela, 16 czerwca 2013

Zorganizujmy Zimowe Igrzyska Olimpijskie!

Ostatnio na tym blogu pisałem o magii Igrzysk Olimpijskich. Ostatni czas, tęsknota za zimowymi emocjami i przede wszystkim przypływ informacji ze sfery sportów zimowych doprowadziły mnie do jednej, bardzo ważnej myśli. Ludzie! Zorganizujmy w Polsce Zimowe Igrzyska Olimpijskie 2022! Nie jest to puste wyrażenie! Przez chwilę pojawił się impuls, który naprowadził mnie na myśl, że trzeba to zrobić. Pieniądze znajdą się na wszystko, a to, co będziemy mogli przeżyć... bezcenne!
Źródło: www.macierz.org.pl
Od jakiegoś już czasu napływają nas informacje o staraniach się Karkowa, Zakopanego wraz ze słowackimi Tatrami o organizację Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2022 roku. Początkowo miałem mieszane odczucia, co przede wszystkim wiązało się z myśleniem o pieniądzach. Światowe media donoszą, że dzisiaj organizacja tak dużej imprezy ekonomicznie się nie opłaca. Po co zapędzać się w kolejne długi? Jest w tym wszystkim trochę racji, ale spójrzmy na to z innej strony... od zawsze marzyliśmy o tym, aby mieć bogatą infrastrukturę zarówno sportową, jak i komunikacyjną. Powiedzmy sobie szczerze, że dla nas Igrzyska są jedyną nadzieją na rozwój w obu tych dziedzinach. Daleko przykładu szukać nie musimy. Euro 2012... wierzycie w to, że nasz rząd zbudowałby te wszystkie drogi, stadiony itp., bez przymusu wynikającego z faktu organizacji tak ważnego wydarzenia? Gdybać nie powinniśmy, ale gorąco w to wątpię. Ekonomicznie może wyjść (nie musi) nam to na minus, ale czy wielka impreza to tylko pieniądze? Jesteśmy ludźmi, istotami dla których powinno się liczyć także widowisko i wiążące się z nim odczucia, emocje itd. Dlaczego więc warto zaryzykować (choć wg mnie żadnego ryzyka nie ma)?
Źródło: www.krakow.pl

Biegi narciarskie... czy trzeba tutaj dużo pisać? Kto z nas nie chciałby mieć kolejnych osobników typu Justyna Kowalczyk? Pytanie z serii raczej retorycznych. Powiedzmy sobie otwarcie, że dopóki w polskiej stolicy sportów zimowych - Zakopanem, nie stanie trasa do biegów z prawdziwego zdarzenia - nie mamy nawet o czym marzyć. Jak wychować kolejne gwiazdy światowego narciarstwa, jeśli nie mamy gdzie trenować? Kilometrowa trasa w Zakopanem to nawet nie jest to, co może zarazić miłością do biegów zwykłych turystów. A przecież od czegoś trzeba zacząć. Jeśli młody chłopiec zrazi się do tego sportu już na początku, to nie będziemy nigdy mieli następcy Józefa Łuszczki.
Igrzyska we własnym kraju to także szansa na napędzenie chęci sportowcom do wytrwałego treningu. Spójrzmy na ostatnie Zimowe Igrzyska w Vancouver. Nikt raczej nie spodziewał się, że Kanada wygra klasyfikację medalową. Stało się to faktem. Możemy zatem wtedy mieć nadzieję, że po Justynie nie nastąpi koniec.
Źródło: www.interia.pl

Skoki narciarskie... tu sytuacja niby jest odmienna, bo jak mówi nasz mistrz Kamila Stoch: "Skoki w Polsce przechodzą złoty okres". Nie chodzi tu, jak wiemy, tylko o jednego skoczka. Nasza drużyna wydaje się wchodzić na złoty tor i podejrzewam, że z roku na rok będzie coraz lepiej. Potrzeba jednak do tego wciąż ulepszanej infrastruktury. Igrzyska w Zakopanem to oczywiście szansa na remont Średniej Krokwi, tak przecież ważnej w treningach naszych juniorów. Musimy zadbać, aby nasz dobry poziom skoków utrzymał się na lata. W chwili obecnej nie ma już "małyszomanii", która niewątpliwie była głównym motorem do obecnej sytuacji w polskich skokach. Kamil Stoch z pewnością również stał się idolem do naśladowania dla startujących z karierą. Ale jak długo to potrwa? Jeśli zorganizujemy Igrzyska, to napędzimy sobie wiele nowych, wyśmienitych talentów. To może być decydujący krok, który pozwoli nam wpiąć tą wspaniałą dyscyplinę w krew całego narodu. Trzeba zrobić jednak coś więcej, a tym mogą być właśnie Igrzyska w Polsce!
Źródło: www.photobucket.com
Igrzyska to także wielka szansa dla innych dyscyplin, w których mamy szanse na wielkie sukcesy. Łyżwiarstwo szybkie to bardzo piękny i emocjonujący sport. Możemy wreszcie wykorzystać nasz potencjał i nawiązać do wspaniałych sukcesów Eweliny Seroczyńskiej i Heleny Pilejczyk. Ostatnie ZIO w Kanadzie to przecież brązowy medal naszej drużyny panczenistek. Mamy spore szanse w biathlonie, co pokazują przede wszystkim nasze kobiety. Krystyna Pałka zdobywając na ostatnich Mistrzostwach Świata srebro, Monika Hojnisz z brązowym medalem liczą, że Igrzyska w Polsce dadzą także im miejsca do treningów. Może zakochamy się w innych dyscyplinach?
Źródło: www.interia.pl
Przemawia za nami atmosfera. Nie muszę chyba przypominać tutaj konkursów Pucharu Świata z ogromną tradycją w Zakopanem, czy od niedawna nawet w Szklarskiej Porębie. Ludzie! Jesteśmy w tym najlepsi na świecie. Wpuśćmy do naszego narodu choć na parę tygodni ducha starożytności. Wyobraźcie sobie siebie w trakcie któregoś z konkursów. Masa kibiców z innych krajów, a przede wszystkim MY - POLACY. Z wielkimi transparentami, kibicujący na imprezie, którą gościć u siebie w kraju to wieli zaszczyt. Duma.
Mamy szansę na organizację tych Igrzysk, bo niektóre państwa organizujące nie miały tak dobrze rozwiniętych aren sportowych przed Igrzyskami, niż my mamy teraz. Na plus wychodzi nam także współorganizacja ze Słowacją. Chociaż do czasu ogłoszenia, kto zostanie organizatorem Zimowych Igrzysk Olimpijskich 2022 zostało ponad 2 lata, to trzeba zrobić jakiś zdecydowany krok, aby móc tą konkurencję wygrać. Skoro 68% krakowian chce Igrzysk, to może niech rząd poczyni jakieś bardziej konkretne kroki?
Źródło: www.newsweek.pl


poniedziałek, 3 czerwca 2013

Magia Zimowych Igrzysk Olimpijskich

Zimowe Igrzyska Olimpijskie to od zawsze największa i najpiękniejsza impreza, na której goszczą skoki narciarskie. O olimpijskim złocie marzy każdy skoczek, który rozpoczyna swoją karierę. Do tej pory Zimowe Igrzyska gościły w 11 państwach na całym świecie, rozdano 123 medale i wyłoniono 26 Mistrzów Olimpijskich. Smutno powiedzieć, że wśród złotych medalistów był tylko jeden Polak - Wojciech Fortuna, a dla porównania, aż 8. Norwegów. Co powoduje, że Igrzyska są tak prestiżową imprezą, skoro obowiązują na nich właściwie te same zasady, co w trakcie zwykłych konkursów Pucharu Świata? Dlaczego często najlepsi, dominujący zawodnicy PŚ, mają problem ze zdobyciem upragnionego złota? Czy to magia starożytności?

Każdy sportowiec wie, że aby osiągać fantastyczne rezultaty musi ciężko pracować. Ale każdy też wie, że sam trening często nie wystarcza. Aby zdobyć wymarzony medal olimpijski potrzebna jest dobra kondycja psychiczna i bądź, co bądź szczęście. Bardzo często zdarzało się w historii skoków na Igrzyskach, że najlepsi zawodnicy wszech czasów w pucharowych zmaganiach, nie mogli zdobyć mistrzostwa na Zimowej Olimpiadzie. Daleko szukać przykładu nie trzeba. Doskonale nam znany Adam Małysz zakończył swoją karierę z czterema złotymi medalami Mistrzostw Świata i czterema pucharami świata. Ale niestety nigdy nie udało mu się sięgnąć po złoty medal na Olimpiadzie. Nawet wtedy, gdy dominował w Pucharze Świata, będąc faworytem do złota olimpijskiego, przegrał. Z przed nosa mistrzostwo sprzątnął mu młodziutki Simon Ammann. Jakże ogromna niespodzianka. Los zagrał nam na nosie, a Adam Małysz musiał zadowolić się dwoma medalami: srebrnym i brązowym. Dlaczego tak się stało? Czy tak utalentowanego i wielkiego zawodnika jakim był Adam mogła zjeść trema? Czy to możliwe, aby akurat w trakcie Igrzysk zaliczył lekką obniżkę formy? Mnie się w to wierzyć nie chce, tym bardziej, że na tych samych Igrzyskach zawiódł inny wielki zawodnik, faworyt Niemców - Sven Hannawald. Ten wspaniały zawodnik, również nie ma na swoim koncie złota olimpijskiego.

Chociaż Finowie mają na koncie kilku Mistrzów Olimpijskich, to mogą być bardzo zniesmaczeni faktem, iż ich ostatni wielki skoczek, Janne Ahonen, nie ma tego tytułu. Co ciekawe w sezonie olimpijskim 2005/2006 był w formie, wygrał Turniej Czterech Skoczni, ale nie zdołał pokonać młodych zawodników (Lars Bystoel i Thomas Morgenstern - Mistrzowie Olimpijscy z Turynu 2006). Ahonen zajął odpowiednio 6. i 9. miejsce. Tym samym zakończył swoją karierę (chociaż teraz ponownie wraca) bez żadnego medalu olimpijskiego! Jak to ma się do faktu, iż Janne jest dwukrotnym indywidualnym mistrzem świata, pięciokrotnym tryumfatorem Turnieju Czterech i dwukrotnym zdobywcą Pucharu Świata? Moim zdaniem, to kolejny przykład, że Igrzyska owiane są duchem starożytności. Tym bardziej, że na Igrzyskach Olimpijskich w Vancouver (2010) zwiódł kolejny wielki faworyt - Gregor Schlierenzauer. Chociaż święcił tryumfy w Pucharach Świata, nie był w stanie pokonać Simona Ammanna (ten zaś kolejny raz zabrał Małyszowi złote medale). Gregor jest postawiony, w o tyle lepszej sytuacji, że jest jeszcze młody i będzie miał nie jedną okazję, aby po mistrzostwo na Igrzyskach sięgnąć.

Mimo faktu, że odpowiedzi na pytanie: Dlaczego Igrzyska są tak wyjątkowe i sprawiają nam takie niespodzianki? - oficjalnie nie znamy, to śmiało możemy stwierdzić, że to musi być sprawa magiczna. Może to wydawać się dziecinne, ale zapewniam, że nie mam na myśli magii z bajek. Mam na myśli magiczną atmosferę, która może pochodzić ze starożytności. Nie wiem jak Wy, ale ja już zacieram ręce, na kolejne Igrzyska Olimpijskie w Soczi. Kto wie co przyniesie Nam to wydarzenie? Czy Gregor Schlierenzauer zaprzeczy moim tezom i sięgnie po mistrzostwo? A może aktualny mistrz Kamil Stoch da nam upragnione złoto? Na te pytania odpowiedzi poznamy już za około 250 dni.

Ciekawostka o nas...

Czy wiesz, że po wpisaniu w wyszukiwarce Google hasła: Mika Kojonkoski, nasz wpis "Mika Kojonkoski - wymarzony trener" znajduje się na drugim miejscu? W ostatnim czasie to jeden z najchętniej czytanych artykułów na naszym blogu. Autor tego tekstu (Mateusz Król) został natchniony do jego napisania, po lekturze książki o "Mika Kojonkoski - tajemnica sukcesu".