O KRÓLU S(T)OCH(I) I JEGO ZIOMKACH!

Jest trzech takich w historii, którzy zgarnęli dwa złote medale w skokach na jednych Igrzyskach. Do niedawna Fin i Szwajcar, dziś także Polak.

AUSTRIA, NIEMCY, NORWEGIA, JAPONIA, SŁOWENIA, POLSKA…

Napiszę szczerze… Bardzo długo zbierałam się do napisania tego felietonu. Miał już się ukazać po konkursach w Willingen ale uznałam, że nic nie wiemy o formie dwóch filarów austriackich skoków...

ZAKOPANE OKIEM KIBICA - CZ.3.

Za nim w niedzielny poranek otworzyłem oczy, niestety do moich uszu dotarł ten wredny dźwięk! Zapowiadało się to, czego każdy polski kibic obawiał się przed wyjazdem.

MIKA KOJONKOSKI - WYMARZONY TRENER

Do napisania o Mikim nakłoniła mnie moja ostatnia lektura książki Mika Kojonkoski - tajemnica sukcesu.

MISTRZ OLIMPIJSKI - TO BRZMI DUMNIE!

Polska oszalała! Starsi czekali na ten moment od 42 lat. Nie udało się w Salt Lake City, Turynie i Vancouver Adamowi Małyszowi. Wielkiej legendzie i jednemu z najwybitniejszych skoczków w historii.

niedziela, 30 grudnia 2012

Emocjonujący początek 61. Turnieju Czterech Skoczni w Oberstdorfie!


W pierwszym wpisie na tym blogu wspominałem, że człowiek w emocjach robi rzeczy, których w normalnym stanie emocjonalnym, nie byłby wstanie zrobić. Stąd też moja teza (pewnie nie tylko moja), iż nie powinno się oceniać wydarzeń tuż po ich zakończeniu. Dziś jednak „zgrzeszę”, ponieważ targają mną silne emocje po zakończeniu pierwszego konkursu 61. Turnieju Czterech Skoczni.



Przejdę od razu do faktu, że konkursem jestem zaskoczony pozytywnie. Skoki dziś były tak „pożywne” i tak rewelacyjne, że zazdroszczę każdemu, kto mógł je oglądać na żywo pod skocznią. W chwili obecnej wstałbym i z miłą chęcią powtórzył swój gest sprzed niemal godziny w kierunku Andersa Jacobsena (gest – owacje). Czy ktokolwiek z nas postawiłbym na niego 2 tygodnie temu? Czy ktoś mógłby się spodziewać, że po rocznej przerwie można wrócić do skoków w tak wielkim stylu? Nieważne, czy będzie to tylko jeden wygrany konkurs, czy wszystkie cztery. Najważniejsze jest to, w jakim stylu wygrał z Gregorem Schlierenzauerem. Norweg skoczył dziś 138 oraz 139 metrów, co dało mu łącznie aż 308,6 punkta i przewagę nad Austriakiem (134,5 oraz 138,5) 11,6 punkta. Na uwagę zasłużył dziś także Niemiec – Severin Freund, który również skakał niewiarygodnie daleko, uzyskał 138,5 oraz 135,5 metra. Wielu zawodników popisywało się dalekimi lotami, natomiast sędziowie popisywali się swoją… SUBIEKTYWNOŚCIĄ!

Proszę Państwa! Od lat powtarza się, że zawodnicy z „wyrobionymi nazwiskami” dostają noty o wiele wyższe niż ci mniej znani. To jest w ogóle bardzo dziwne, że wszyscy dzisiaj się z tym godzą. Sami sędziowie się do tego przyznają i nikt nic z tym nie robi! Jeśli mogę na to jeszcze przymknąć oko, to na takie zachowania jak dzisiejsze nie! Dlaczego Kamil Stoch jak zwykle zostaje pokrzywdzony? Ja rozumiem, że jego dzisiejsza lokata nie fascynuje, ale sposób jego lądowania i lotu jest perfekcyjny. W pierwszym skoku uzyskał bardzo dobrą odległość, a lądowanie było idealne… noty dla Stocha to, uwaga, 17,5 – 18.0 ! Gregor Schlierenzauer za lądowanie bez zaznaczenia telemarku w drugiej serii uzyskał noty rzędu 19,0-19,5 ! Co jeszcze bardziej zaskakuje, zwycięzca dzisiejszego konkursu skoczył 139 metrów i lądował przepięknie, a dostał noty takie same jak Gregor. Podpórkę Vassiljeva zauważył tylko jeden sędzia, a w wielu przypadkach sędziowie dawali noty o dużych rozbieżnościach (patrz Simon Ammann). Uwagę na te zawirowania zwrócił Włodzimierz Szaranowicz, który w studiu Telewizji Polskiej zwrócił uwagę do sędziów, aby zaczęli pracować swoimi głowami i oceniali skoki tak, jak powinni! Naprawdę mam nadzieję, ze to się zmieni, bo przez to znikają pozytywne emocje w konkursie.



To był pierwszy konkurs tego sezonu, w którym głównym aktorem był wiatr. Po raz kolejny zostały nam przedstawione niedoskonałości w systemie przeliczników wiatru na punkty. Przecież to logiczne, że skoczek z metrem w plecy nie poleci tak daleko jak ten z wiatrem pod narty. Żadne punkty nie zniwelują tej straty. Zostawię już nawet to, co się nie zmieni. Nie uważacie, że nowy pomysł FIS-u, dający trenerom możliwość obniżenia belki jest tragiczny? Przecież z dnia na dzień skoki zamieniły się w rozgrywki taktyczne, tak jakby dano graczom super kod na nieśmiertelność. Wszystko to zabiera uroku skokom, w których wygrywał zawsze ten, który skakał najdalej i najładniej. Mam nadzieję, że wreszcie kiedyś wszystko wróci do normy. Tymczasem… Panie Łukaszu, życzymy twardej głowy, pełnej pokerowych zagrywek!

„Sędziowie są niezgodni co do tego, jak ocenić ten skok. UUUU! 15,5 ; 16,0 ; a później 18,0; 17,5; 17,0. Któż to taki surowy? Amerykanin i Włoch – no specjaliści” – Włodzimierz Szaranowicz, Kuusamo 2011.


I tym ironicznym akcentem kończę i życzę Wam – HAPPY NEW YEAR!



środa, 26 grudnia 2012

Dlaczego Kamil Stoch wygra 61. Turniej Czterech Skoczni?



Niektórzy, czytając już sam tytuł, mogą posądzić mnie o głupotę, naiwność, a nawet wybuchnąć śmiechem. Może wydawać się dziwne, że już na samym początku stawiam sobie taką tezę, którą ciężko będzie mi uargumentować. Ja mogę odpowiedzieć tylko jedno, że to, co najbardziej cenię sobie w kibicach, to wiara. Wiara w możliwości swego idola, do samego końca. Nie boję się w chwili obecnej podkreślić, że jestem ogromnym fanem talentu Kamila. Z dnia na dzień właściwie przekonał mnie do siebie na sto procent. Wierzę, że wygra Turniej Czterech Skoczni, ale nie jest to wiara bezpodstawna.



Pierwszym argumentem, jaki przemawia za Stochem, to fakt, że Kamil systematycznie zaczyna skakać bardzo daleko, a wciąż dodaje, iż jeszcze nie jest w pełni skoncentrowany na rywalizacji. Ostatnie konkursy w Engelbergu w sposób jasny ukazują, że nasz skoczek już bardzo pewnie wychodzi z progu, a jego sylwetka w locie jest ustabilizowana i nie wymaga większych popraw. Dziś odbył się Konkurs Świąteczny w Wiśle, który rzecz jasna wygrał K. Stoch. Swoim drugim skokiem udowodnił swoją klasę, skacząc 134 metry w bardzo ładnym stylu. Myślicie, że skoczek w tak dobrej formie nie może powalczyć o zwycięstwo?

Kolejny aspekt, jaki pragnę poruszyć to sposób, w jaki Kamil ostatnio się zachowuje. Wystarczy cofnąć się o 3 tygodnie. Uważacie, że łatwo jest powrócić do formy, po takim kryzysie? Rzecz jasna, nie! Bardzo duży wpływ  na wielki come back miała twarda psychika Stocha. Od lat udowadnia nam, że jest uodporniony na presję, ze strony kibiców. Przecież jemu bardzo ciężko było odnaleźć się jako następcy Adama Małysza. Kto z nas może powiedzieć, że poradził sobie w ubiegłym sezonie źle? Dziś Kamil staje przed kamerami i nie boi się mówić, że chce sięgnąć po złoto na Mistrzostwach Świata. Nigdy nic nie obiecuje, ale jest pewny swojej mocy. W dzisiejszych wywiadach podkreślał, że nie może zagwarantować nam zwycięstwa na niemiecko-austriackim tournee, zapowiada jak zwykle pasjonującą walkę. Jak dla mnie, walczący Stoch, równa się zwycięstwo.


Jeśli mało jeszcze powodów, dla których najlepszy polski skoczek może wygrać 61. TCS, to powiem Wam szczerze, że to po prostu siedzi w mojej głowie. Wierzę i życzę mu za całego serca, bo widać po jego sposobie najazdu na próg, wyjściu z progu, locie i lądowaniu, iż włożył masę serca w swe przygotowania i ma wolę walki. Poza tym dawno już Polak nie wygrał Turnieju Czterech Skoczni. Skoro już mamy pierwsze zwycięstwo w tych prestiżowych zawodach, to dlaczego nie mamy dołożyć kolejnego?



„107,5 metra – drugie mistrzostwo świata z rekordem skoczni! Tak wygrywają tylko najwięksi w historii, a on do tej historii wskoczył tak łatwo, tak pięknie i tak wzruszająco dla wszystkich. Złoto, złoto i jeszcze raz złoto!” – Włodzimierz Szaranowisz, Predazzo 2003



poniedziałek, 17 grudnia 2012

Come - back!

Ten weekend naprawdę pokazał mi, że wiara czyni cuda. Jakkolwiek to zabrzmi. Mój pierwszy wpis na tym blogu był m.in. wynikiem mojej wiary w powrót Kamil Stocha. Nastąpiło to właściwie od razu. Ramsau może nadal uchodzić w naszej mentalności za magiczne. Pytanie tylko, czy tylko Kamil zasługuje na oklaski w ten weekend?



Nie chcę w żaden sposób opowiadać się za tym, kto oklaski powinien dostać największe, a kto w ogóle. Nie w tym rzecz. Dawid Kubacki właściwie od początku sezonu pokazuje się, jakby na przekór wszystkim niedowiarkom, którzy nadali mu przydomek „letniego skoczka”. Warto zwrócić uwagę, że ten chłopak ma chyba jedne z najpotężniejszych odbić na progu. Nabiera takiej wysokości, że wydaje się, iż przeskoczy skocznie… co się dzieje w locie, że nagle ląduje? Strach, czy tylko mały błąd, który można wyeliminować? Nie jestem trenerem, ale wiem, że naprawa tego może dać nam skoczka liczącego się w grze o zwycięstwa.

Jeśli chodzi o Macieja Kota, to przyznam szczerze, że sam nie wierzyłem i nadal chyba nie wierzę, że wykorzysta wreszcie swój talent. Od lat skacze jako kadrowicz i właściwie cieszę się, iż zdobywa punkty, ale wydaje mi się, że stać go na więcej. Moim zdaniem stać go na miejsca w pierwszej dziesiątce i tego jako kibic oczekuje. Wcześniej byłem zdania, że można czekać, że ma jeszcze czas… ale przyznacie, iż kiedy patrzy się na młodego Wellingera, czy Hvalę, to serce się łamie, że nasza młodzież, jeśli zaczyna się liczyć, to o wiele później. Jednakże za ten weekend pochwaliłbym Macieja, bo widać poprawę, może jednak będzie coraz lepiej?

Krzysztof Miętus zaczyna przypominać mi skoczka, który nie skupia na sobie uwagi kibiców w ogóle. Kolejny przykład kadrowicza od lat, który właściwie osiągnięcia ma mizerne, ale i wymogi wobec niego są małe, albo w ogóle nic o tym się nie mówi. Może to tylko moje odczucia. Mam nadzieję, że ten sezon będzie miał dobry. Co prawda punktował w tym sezonie dwa razy, ale czy skoczek o sporym doświadczeniu, nie powinien już regularnie pojawiać się przynajmniej  w pierwszej 30stce?



Wspomniałem wcześniej o młodzieży, a więc czas na Klemensa Murańkę. Szczerze mówiąc, to jestem w lekkim szoku, bo właściwie zdobył tylko 3 punkty, ale jestem zadowolony z jego postawy. Jego skoki były takie solidne, a pewnie zdobyłby w sobotę parę punktów więcej, gdyby nie dziwne wymachiwanie rękami przy lądowaniu, przez co stracił na notach. Uważam jednak, że ten młodzieniec uważany od lat za wielki talent, wkrótce będzie brylował.
Jeśli chodzi o Piotra Żyłę… życzę szybkiego powrotu do formy!
Cała drużyna zasługuje na pochwałę, szczególnie za sobotę. Pięciu Polaków w trzydziestce… tego nie było już dawno, albo moja pamięć jest tak krótka. Gdybyśmy zliczyli noty czterech najlepszych zawodników w każdej drużynie, to w sobotę jako team zajęlibyśmy drugie miejsce. W Pucharze Narodów awansowaliśmy na 7. lokatę z 12. Niestety mało kto potrafi pochwalić Łukasza Kruczka… bo ludzie wciąż widzą w nim tylko zło. Na szczęście trener był w dobrym humorze i mam nadzieję, że będzie miał z konkursu na konkurs coraz lepszy! Panie Łukaszu – GRATULACJE!



PS. Dzięki wszystkim, bo nie spodziewałem się, że nowy blog może odwiedzać aż tyle ludzi. Świadczy to chyba o tym, że wciąż interesujemy się w Polsce skokami! Pozdrawiam!




niedziela, 9 grudnia 2012

Powrót na szczyt.


Za nami kolejny weekend Pucharu Świata. Teoretycznie nie powinien to być zwykły weekend, gdyż była to próba przedolimpijska. A tu nawet nie zapachniało Igrzyskami. Nie chcę w żaden sposób stwierdzać, że jestem specjalistą, ale jako kibic swoje odczucia mam. Sochi wg mojej opinii nie zdało swojej próby (rzecz jasna chodzi tu tylko o skoki). Śnieg… ja rozumiem, że na pogodę nie mamy wpływu, ale technika poszła na tyle do przodu, że organizatorzy IO 2014 mogli się postarać o większą ilość białego puchu. Niezwykle dziwnie wyglądała skocznia… skoczkowie skakali na śniegu, ale po jakimś czasie zamieniał się on w brąz. Nawet jeśli na ten aspekt można znaleźć jakieś wytłumaczenie, to na realizację nie. Operatorzy kamer bardzo często gubili skoczków w locie, a montażyści nie do końca potrafili wybrać odpowiednie momenty do powtórek. Rosjanom zabrakło sporo do szwajcarskiej precyzji. Moim zdaniem zawiedli, ale na całe szczęście mają jeszcze 425 dni na poprawę. Mam nadzieję, że nie zmarnują tego czasu.



W Sochi nie zawiedli natomiast Niemcy. Czy ktoś pamięta, kiedy ostatnio było ich aż pięciu w pierwszej dziesiątce? To są czasy, które pamiętają najwytrwalsi kibice skoków. Wszystko od początku sezonu układa się dla nich bardzo dobrze. Niemcy nie mieli lidera PŚ od czasów Svena Hannawalda… czyli blisko 10 lat! Jeszcze niedawno mówiło się o wielkim kryzysie, a teraz można śmiało mówić o wielkim powrocie na sam szczyt. Dzięki świetnym startom drużyna germańska zajmuje aktualnie pierwsze miejsce w klasyfikacji Pucharu Narodów. Zawodnicy tej narodowości zasługują dziś na chwilę uwagi. Richard Freitag zdobył kolejne drugie miejsce w swojej karierze, a Andreas Wellinger może cieszyć się z pierwszego podium w swojej karierze. Siedemnastoletni skoczek klubu SC Rupholding wpisał się do historii skoków, jako jeden z najmłodszych zdobywców miejsca na „pudle”. Czy okaże się gwiazdą sezonu?



Sukcesu Niemców nie przyćmiło pierwsze w tym sezonie zwycięstwo Andreasa Koflera. Nie mówimy już o dominacji Austriaków, którzy po raz pierwszy od wielu sezonów nie dystansują już na początku innych ekip w PN. Dość powiedzieć, że zawiedli niemal wszyscy podopieczni Pointnera. Thomas Morgenstern zajął 15. lokatę a wczorajszy zwycięzca Gregor Schlierenzauer dopiero 25. Ciężko określać, czy to koniec wielkiej dominacji. To dopiero początek sezonu. Wszystko się okaże wkrótce… być może w trakcie Turnieju Czterech Skoczni. Czy po raz pierwszy od 2008 roku nie wygra zawodnik z Austrii ?
Dla nas pozytywnym akcentem tego dnia mogą być kolejne punkty Dawida Kubackiego (17. – najlepszy wynik Polaka w tym sezonie) oraz Macieja Kota (22.). Za tydzień kolejne pucharowe emocje. W Engelbergu pojawią się Kamil Stoch i Piotr Żyła. Mocno wierzę, że to będzie bardzo udany powrót Stocha do światowej czołówki. W końcu Ramsau czyni cuda…



"135 metrów... to Państwo widzą, tu siedzi obok strapiony komentator niemiecki, co teraz ma zrobic, co teraz ma zrobić Severin Freund? Zrobił wszystko, a nawet więcej... porwał tę widownie, jak Adam Małysz - Kamil Stoch..." – Włodzimierz Szaranowicz, Zakopane 2012. (Link)


piątek, 7 grudnia 2012

Gdy emocje już opadną...


Nie chcę w żaden sposób omawiać znaczenia tego tytułu, być może nie ma on do końca związku z tym, co za chwilę zostanie tu napisane. Z reguły jest tak, że w emocjach człowiek potrafi zrobić różne rzeczy, których potem może żałować. Często działając pod wpływem impulsu mówimy o parę słów za dużo. Pragnę w ten sposób nawiązać oczywiście do słów, które w ostatnim okresie padają pod adresem trenera polskich skoczków - Łukasza Kruczka.



Historia skoków narciarskich w naszym kraju to rzecz jasna bardzo długi ciąg różnych faktów. Jeśli cofniemy się wstecz, do pierwszej dekady XXI wieku, mamy podane na tacy, jak różne są nasze zachowania. Świetnie skaczący Adam Małysz w pewnym czasie obniżył swe loty. (To oczywiste z punktu widzenia sportu. Nie ma sportowca, który przez całą swoją karierę pracuje na najwyższych obrotach.). Czy wszyscy pamiętamy, z jakimi komentarzami mieliśmy do czynienia wówczas? Najważniejszym powodem (wg pseudospecjalistów) spadku formy Adama był oczywiście jego trener. W naszym kraju, wystarczy jeden nieudany konkurs, a już większość z nas zwolniłaby trenera i całą jego ekipę. Paradoksalnie wystarczy też jeden udany konkurs, aby stwierdzić, że trener sprawdza się doskonale, a skoczek jest wielkim talentem. Dlaczego tak się dzieje?

Wróćmy do czasów teraźniejszych. Adam już nie skacze, zawiesił narty na ścianie. I to jedyne, co się zmieniło. Mimo wielkich powrotów Adama, wciąż nie wierzymy, że skoczek, który na chwilę obniża swe loty, wciąż może wrócić do wielkiego skakania. Tym razem mam na myśli sytuację obecnie panującą w naszej ekipie. Kamil Stoch, który przez ostatnie sezony, był jednym z najlepszych skoczków na świecie, rozpoczął nowy sezon niezbyt udanie. Jakie są reakcje ludzi komentujących na różnych forach internetowych? Oto jeden z przykładów:


"Panie Kruczek przestań już się odzywać. Polaków od super skoków dzieli przepaść. Trochę to brakuje do tego żebyście punkt K zdołali przekroczyć albo czasami to nawet zdołali bulę przelecieć." – komentarz użytkownika strony skijumping.pl 


Zastanawiam się ostatnio, skąd tyle agresji w naszych słowach. Moim zdaniem nie ma na to wytłumaczenia. W Polsce niemal każdy jest specjalistą w niemal wszystkich dyscyplinach. Moim zdaniem zmiana trenera niewiele tutaj by pomogła, wręcz przeciwnie. Nagła zmiana planu treningowego mogłaby zaowocować jeszcze większym spadkiem formy. Na razie staram się być spokojny, mam nadzieję, że do Mistrzostw Świata przynajmniej Kamil wróci do światowej elity!

PS. Witam wszystkich, którzy odwiedzili tego bloga od pierwszego wpisu! Mam nadzieję, że moje dywagacje na temat skoków wzbudzą kiedyś jakieś dyskusje tutaj. Tymczasem zapraszam do częstego odwiedzania tego miejsca. Na koniec zawsze pozostawię cytat z komentarza, który zapadł mi w pamięci.



"Docenili przede wszystkim tę odwagę(...), która pozwala mu właściwie ZAMKNĄĆ MARZENIA RYWALI." – Włodzimierz Szaranowicz, Planica 2007, (LINK)


Ciekawostka o nas...

Czy wiesz, że po wpisaniu w wyszukiwarce Google hasła: Mika Kojonkoski, nasz wpis "Mika Kojonkoski - wymarzony trener" znajduje się na drugim miejscu? W ostatnim czasie to jeden z najchętniej czytanych artykułów na naszym blogu. Autor tego tekstu (Mateusz Król) został natchniony do jego napisania, po lekturze książki o "Mika Kojonkoski - tajemnica sukcesu".