O KRÓLU S(T)OCH(I) I JEGO ZIOMKACH!

Jest trzech takich w historii, którzy zgarnęli dwa złote medale w skokach na jednych Igrzyskach. Do niedawna Fin i Szwajcar, dziś także Polak.

AUSTRIA, NIEMCY, NORWEGIA, JAPONIA, SŁOWENIA, POLSKA…

Napiszę szczerze… Bardzo długo zbierałam się do napisania tego felietonu. Miał już się ukazać po konkursach w Willingen ale uznałam, że nic nie wiemy o formie dwóch filarów austriackich skoków...

ZAKOPANE OKIEM KIBICA - CZ.3.

Za nim w niedzielny poranek otworzyłem oczy, niestety do moich uszu dotarł ten wredny dźwięk! Zapowiadało się to, czego każdy polski kibic obawiał się przed wyjazdem.

MIKA KOJONKOSKI - WYMARZONY TRENER

Do napisania o Mikim nakłoniła mnie moja ostatnia lektura książki Mika Kojonkoski - tajemnica sukcesu.

MISTRZ OLIMPIJSKI - TO BRZMI DUMNIE!

Polska oszalała! Starsi czekali na ten moment od 42 lat. Nie udało się w Salt Lake City, Turynie i Vancouver Adamowi Małyszowi. Wielkiej legendzie i jednemu z najwybitniejszych skoczków w historii.

wtorek, 27 sierpnia 2013

Wielkie postaci skoków - Gregor Schlierenzauer

Po małej przerwie wracam do mojego stałego cyklu, w którym nawiązuje do największych bohaterów skoczni narciarskich. Ostatnio pisałem o powracającym Janne Ahonenie, ale dziś o człowieku, który zwojował narciarski świat niemal od pierwszego skoku. Długo zbierałem się, aby napisać coś sensownego o tym rekordziście. Nie darzę Gregora wielką sympatią, nie jestem jego zwolennikiem, nie zachwycam się jego stylem. Ale Schlierenzauer jest wielki dzięki swoim osiągnięciom i tego nie mogę ukryć. Nie da się zaprzeczyć, że to jeden z najlepszych skoczków w historii...
Źródło: bi.gazeta.pl
Rzadko zdarza się, abym myślał tak często o osobie, za którą nie przepadam. Myśli gdzieś kłócą się same w mojej głowie. Wielki, największy, czy też po prostu jeden z wielu? Nie umiem tego jednoznacznie określić, bo wszystko oceni historia. Na dzień dzisiejszy Gregor jest Mistrzem Świata z Oslo, a jak wszyscy pamiętamy zdobył te złoto w dość nieoczekiwanym momencie. Sezon 2010/2011 nie był najlepszym w jego wykonaniu, co było spowodowane kontuzją. Ciężko było mu się przedrzeć do czołówki, niektórzy zwiastowali nawet jego koniec. Na skoczni normalnej w Oslo zajął 8. miejsce, przegrywając wówczas z Kamilem Stochem. Miejsce może i niezłe, ale dla człowieka o tak wielkim potencjale... raczej rozczarowanie. Mistrzostwo Świata wywalczył, pokonując wielkiego faworyta, swojego rodaka - Thomasa Morgensterna. Może nie w jakimś nadzwyczajnym stylu, ale był najlepszy. Wiele razy był faworytem, ale nie potrafił do końca sprostać oczekiwaniom. Człowiek pokroju Schlieriego zawsze chce wygrywać. Tymczasem jechał do Vancouver jako murowany kandydat do złota olimpijskiego, a wrócił z dwoma medalami brązowymi. Młodość została pokonana przez "starych wyjadaczy". Nie ma mowy o porażce, chociaż nowa maksyma mówi, że na Igrzyskach liczy się wygrana. Gregor to przecież także dwukrotny vice-mistrz świata (Liberec, Predazzo) oraz mistrz i vice-mistrz świata w lotach (Oberstdorf 2008, Planica 2010). Nie można ujmować mu, że jest wielki. Tylko czy największy?
Źródło: Archiwum własne
Pomijając wielkie imprezy, można by rzec, że świat skoków należy od jakiegoś czasu do niego. Gregor Schlierenzauer jest rekordzistą pod względem ilości wygranych konkursów w sezonie. Na przełomie 2008/2009 wygrał aż 13 konkursów, czego nikomu nigdy w historii nie udało się dokonać. Także on stawał najwięcej razy w jednym cyklu na podium - 20. To liczba, która podkreśla jego niepodważalne zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Zdobył też najwięcej punktów w jednym sezonie - 2083. Przejdźmy jeszcze do tego, co wydarzyło się ubiegłej zimy. 50 wygranych w Pucharze Świata. Czy ktokolwiek będzie potrafił chociaż wyrównać ten wynik? Austriak mówi, że całkiem możliwe jest zakończenie przez niego kariery po Igrzyskach w Sochi. Mam nadzieję, że to nie nastąpi. Będzie nudno, a my zostaniemy zmuszeni do czekania na nowego Gregora Schlierenzauera. Kto zostanie tak nazwany? Czy już się urodził? Może będzie Polakiem? Doczekamy?

sobota, 24 sierpnia 2013

Hakuba zdobyta!

Japońskie konkursy w Hakubie już za nami. Tym razem nasz kraj reprezentowali zawodnicy z kadry młodzieżowej i juniorskiej. Konkursy te odbywały się w słabszej obsadzie, ponieważ do Japonii nie polecieli najlepsi zawodnicy tego lata. Zabrakło oczywiście naszej kadry A ale również pierwszej kadry niemieckiej. W ogóle nie pojawili się Austriacy, Norwegowie czy Finowie. Jedynie Szwajcarzy, Słoweńcy (bez Petera Prevca) i oczywiście Japończycy stawili się w najmocniejszym składzie. Ale czy to umniejsza sukcesom jakie odnieśli przez te dwa dni nasi reprezentanci? 


Uważam, że nie. Można spokojnie powiedzieć, że nasz kraj wyróżniał się podczas tych konkursów. 5 zawodników w czołowej dziesiątce to naprawdę duży sukces i powód do dumy. Nie wspominając już nawet o zwycięstwie Bieguna. Choć w drugim konkursie nie mieliśmy już tylu zawodników w czołówce to cała nasza siódemka zawodników zapunktowała i to się liczy. Szczerzę mówiąc nie spodziewałam się tak dobrych wyników Olka, Klimka czy Bartka. Liczyłam jednak na to, że Biegun i Ziobro zakręcą się koło podium. Tak też się stało.

Krzysiek Biegun to naprawdę zdolny chłopak. Zwycięstwo, które odniósł niewątpliwe mu się należało. Wygrać z 4-krotnym mistrzem olimpijskim Simonem Ammanem to już jest wyczyn. Jego skoki oczywiście na pewno nie są jeszcze idealne ale mnie urzekają. Z przyjemnością patrzy się na jego sylwetkę w locie. Oglądając jego skoki wydaję mi się jakby odbijał się z progu z wielką łatwością. Swój piękny styl pokazał już w zeszłym sezonie, debiutując w Pucharze Świata na mamucie w Oberstdorfie. Najważniejsze jest to, że Krzysiek trzyma poziom od początku letniego sezonu. Chociaż dzisiaj nie stanął na podium to miejsce w pierwszej szóstce jest bardzo dobrym wynikiem. Chciałabym aby utrzymał taką formę do zimy. Patrząc na Krzyśka jestem spokojna o przyszłość naszych skoków. Mam nadzieję, że dzięki niemu w przyszłości przeżyjemy jeszcze wiele piękny chwil i emocji. Nie możemy zmarnować takiego talentu. 


Bardzo chciałam, aby Janek stanął na podium w którymś z tych konkursów, bo od dłuższego czasu prezentował wysoką dyspozycję. Tak też się stało. Przegrał ze zwycięzcami 0,1 pkt i spokojnie mogę stwierdzić, że miał pecha. W drugiej serii oddał naprawdę kapitalny skok i gdyby odrobinę wyższe noty albo większa rekompensata za wiatr mielibyśmy trzeci konkurs z rzędu, w którym triumfuje Polak. Przypomniało mi to sytuację, kiedy Kamil Stoch przegrał w Engelbergu z Andreasem Koflerem. Wtedy też byłam pewna, że to Polak odniesie zwycięstwo. Szkoda, ale widocznie historia lubi się powtarzać. Zarówno Janek jak i Krzysiek to zawodnicy, którzy mają potencjał i jeśli tylko będą prezentować dobrą formę zimą powinni dostawać szansę w Pucharze Świata.


Myślę, że pozytywnie można też ocenić Klemensa Murańkę. Nie spodziewałam się po nim tak dobry skoków. Olek i Bartek również zaliczyli dobre występy. Ich forma jeszcze nie jest stabilna, co widać po skokach w drugich seriach, w których prezentowali się już gorzej. Chłopaki wykonują naprawdę dobrą pracę na treningach i to przynosi efekty, bo jak można było zauważyć nasi młodzi zawodnicy pokonywali zawodników z czołówki Pucharu Świata.

W Hakubie mogliśmy oglądać rutynowanych japońskich zawodników takich jak Takanobu Okabe czy Kazuyoshi Funaki. Jednak to Noriaki Kasai, 41- letni skoczek dostarczył kibicom z Japonii wiele radości wygrywając drugi konkurs. Jestem pełna podziwu dla tego weterana skoków, bo przez tyle lat prezentuje nienaganny styl i utrzymuję się w czołówce. To klasa sama w sobie. Kasai musiał jednak podzielić się wygraną z wracającym do formy Jarnejem Damjanem, który również już do najmłodszych skoczków nie należy. 


Po konkursach w kraju kwitnącej wiśni klasyfikacja generalna Letniego Grand Prix wygląda bardzo ciekawie. Dzięki świetnym występom Krzysztofa Bieguna i Janka Ziobry w pierwszej dziesiątce plasuje się już czterech Polaków! Odpowiednio na 2, 3, 4 i 10 miejscu znajdują się Kamil Stoch, Maciej Kot, Krzysztof Biegun i Janek Ziobro. Chciałabym też zauważyć, że Niemców jest w tejże dziesiątce już tylko trzech. Odrobiliśmy także sporo punktów w klasyfikacji drużynowej do Niemców a tym samym znacznie umocniliśmy się na drugiej pozycji.

Czy możemy być zadowoleni z postawy naszych młodych skoczków? Oczywiście! Polska udowodniła jakie mamy silne i utalentowane zaplecze młodych zawodników. Nie jeden kraj może nam tego pozazdrościć. Po raz kolejny dominowaliśmy w konkursach i to pod nieobecność naszych najlepszych skoczków. Ze spokojem patrzę w przyszłość bo mając takich zawodników przez najbliższe lata Polska będzie utrzymywać się w czołówce. Po tych dwóch dniach mogę powiedzieć tylko jedno: BRAWO!

niedziela, 18 sierpnia 2013

Rewanż w Einsiedel

Ile siły drzemie w polskich skokach? Właściwie powinienem dodać: Ile jeszcze... ? To, co dzieje się w chwili obecnej na skoczniach całego świata, przerasta najśmielsze oczekiwania. Prawdą jest może, że w 2010 roku przeżywaliśmy podobne chwile za sprawą naszych skoczków, ale dziś to wszystko wygląda inaczej. Teraz jesteśmy po świetnym sezonie zimowym i chyba mamy pewność, że nasi zawodnicy po prostu są w stanie walczyć o najwyższe laury. Ścigamy się z Niemcami, jak równy z równym. Bez żadnej krępacji przerwaliśmy ich pasmo indywidualnych wiktorii. Jesteśmy w stanie umieścić dwóch zawodników na podium. Chwilo trwaj przynajmniej do końca marca!

Źródło: winterszus.pl
Znów musiałem jedyny zostawać wśród "swoich" w wierze, że Kamil Stoch jest jednak kimś wielkim. Odpierałem niedawno zarzuty, że w serii próbnej skacze, ale w zawodach już nie. Z dużo większym spokojem niż zimą, bo lato to jednak trochę "na żarty". Chociaż wygrywać chce się zawsze. Dziś Mistrz Świata pomógł mi dotrzeć do rozumu "swoich". Zwycięstwo w pięknym stylu, jak na czempiona przystało. Osobiście uważam, że noty w drugiej serii Polak dostał za niskie. Stoch prezentuje od lat nienaganną sylwetkę w locie, a w drugiej serii lądowanie było piękne. Ktoś kiedyś w komentarzu na tym blogu napisał, że Kamil wyrasta na stylistę, jakim niewątpliwie był (a może i jest?) Wolfgang Loitzl. Zgadzam się z tym. Tylko dziś dopisałbym jeszcze, że prawie cała nasza kadra błyszczy pod względem techniki lotu i lądowania. Maciej Kot wciąż udowadnia nam, że można na niego liczyć. Osobiście irytuje mnie czasami jego zachowanie, ale najważniejsze dla kibica są jego wyniki sportowe. Te zaś w tym sezonie letnim są imponujące. Kolejne podium i trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej tuż za Kamilem. Pięknie się dzieje i wcale nie dziwi mnie optymizm Adama Małysza. Nasz czterokrotny Mistrz Świata powiedział ostatnio, że na pewno stać nas na medal indywidualny na Olimpiadzie. Stawia on na Stocha, który według niego cały czas się poprawia. Za wcześnie mówić o całej drużynie, ale na pewno nas stać. Moje myśli są na takim poziomie, że wierzę nawet w złoto w drużynie. Pniemy się w górę. Niech nadejdzie złoty wiek polskich skoków. 
A co...!

Chciałbym dzisiaj zwrócić uwagę na kilka nazwisk, które ostatnio przykuły moją uwagę. Zacznę od wielkiego weterana - Janne Ahonena. Zaczął z dość wysokiego pułapu w Hinterzarten, ale później nieco loty obniżył. Wczorajszy konkurs pokazał, że chyba nie można go przekreślać. Może powróci w takim stylu, jak Jacobsen w ubiegłym sezonie? Szósta lokata to na pewno duży sukces po dwóch sezonach przerwy. Szkoda, że Janne był jedynym Finem w finałowej serii. Kolejną osobą, która pozwala mi o sobie myśleć jest... Mackenzie Boyd-Clowes. Nie wiem dlaczego tak mocno trzymam kciuki za Kanadyjczyków, czy Amerykanów. Wiem, że Mackenzie wzbudza moje zainteresowanie od dwóch sezonów, ponieważ widzę u niego ogromny talent i trend wzrostowy. Ubiegły sezon mógł zakończyć się dla niego dużo lepiej, gdyby nie kontuzja w Willingen. Pamiętacie Harrachov i jego 205 metrów? Widziałem to na żywo i cieszyłem się, jakbym widział Polaka. W Courchevel Kanadyjczyk zajął 14. miejsce, a w konkursie drużyn mieszanych błyszczał, jak najwyższej klasy zawodnik. Wczoraj znalazł się w trzeciej dziesiątce, ale nie oddawał skoków tragicznych. Może jeszcze coś z niego będzie? Jakoś nieodparcie po Mackenzie przychodzi mi na myśl Gregor Deschwanden. Jeszcze niedawno śmiało zgadzałem się z tezą, że szwajcarskie skoki zginą wraz z odejściem Simona Ammanna. Dziś wiem, że to wcale nie jest pewne. Gregor ma idealne warunki fizyczne i przede wszystkim talent. O czym przekonuje nas w ostatnich dniach. Wczoraj uplasował się na 18. miejscu, ale szczególnie jego drugi skok zapada w pamięć. 110,5 metra to już robi wrażenie. Czas sportowy upływa szybko, więc nie warto chyba przekreślać wszystkich za szybko. Dlatego też o słabym występie austriackich juniorów nie napiszę nic.

Zauważyliście pewne zmiany w realizacji telewizyjnej? Na pewno wszyscy spostrzegliście wyświetlanie not za styl przy zdjęciach sędziów. Ciekawa opcja moim zdaniem, ale wydaje mi się, że na zielonym tle słabo widać liczbę noty. Swoją drogą coraz więcej kobiet sędziuje. Kolejną zmianą jaką dostrzegłem to fakt, że przy pierwszym ukazaniu odległości nie ma informacji o ilości dodanych lub odjętych punktów. Szkoda, bo można było sobie wszystko szybciej kalkulować. Tymczasem, jeśli dobrze zrozumiałem Waltera Hofera, czeka nas zmiana co do linii pokazującej wymaganą odległość, aby zostać liderem. Do tej pory wyświetlano ją dzięki efektowi telewizyjnemu. Przez to widzowie na skoczni nie mogli jej zobaczyć. Teraz ma być ona wyświetlana na skoczni, co z pewnością ułatwi odbiór skoków na żywo. Generalnie coś się dzieje, a po przeczytaniu książki o Mice Kojonkoskim zacząłem uważać Hofera za bardzo ważną postać w skokach. Cieszę się, że to właśnie on jest dyrektorem Pucharu Świata. A Wy jak go postrzegacie?

piątek, 16 sierpnia 2013

Niemiecka dominacja trwa

Wczorajsze zawody Letniego Grand Prix w Courchevel na pewno na długo pozostaną w pamięci niemieckich kibiców. Konkurs przebiegał pod dyktando naszych sąsiadów. Trzech Niemców na podium? Niewątpliwie robi wrażenie. Po konkursie trener niemieckiej drużyny Werner Schuster nie krył swojego wzruszenia: "Z tego co wiem, coś takiego nie wydarzyło się nigdy wcześniej. Sześć lat ciężkiej pracy.” Jednak nasi chłopcy dzielnie próbowali stawić czoło niemieckiej dominacji. Można powiedzieć, że stoczyliśmy polsko-niemiecki pojedynek. Fakt, iż tylko niemieccy zawodnicy stanęli na podium nie oznacza, że my ponieśliśmy porażkę. Kto pamięta konkurs gdzie po pierwszej serii, w pierwszej dziesiątce znalazło się aż czterech Polaków? Moim zdaniem widok takich wyników był naprawdę budujący. Po cichu liczyłam na to, że całe podium zajmą Polacy ale niestety zdarzyło się całkiem odwrotnie. 


Ostatecznie to, że na podium znaleźli się tylko Niemcy zdecydowały detale i może odrobina szczęścia. Przecież Kamilowi do podium zabrakło tylko 0,3 pkt a do drugiego miejsca tylko 0,6. Jedynie młody Wellinger prezentował się znacznie lepiej od reszty i odniósł pewne zwycięstwo. Czołówka była bardzo wyrównana i w wielu przypadkach o tym jakie miejsce zajmie zawodnik decydował wiatr i to ile punktów rekompensaty dostanie. Nie można zatem powiedzieć, że konkurs przebiegał w sprawiedliwych warunkach.

Źródło: berkutschi.com


Chciałam jednak skupić się na naszych zawodnikach. Z konkursu na konkurs skaczą coraz lepiej, równiej. Ich forma rośnie i stabilizuje się, a to cieszy. Moim zdaniem na największą pochwałę zasłużył Janek Ziobro, który może być naprawdę zadowolony ze swojego występu. Mamy kolejnego zawodnika nie z kadry A, który bez problemu startuje w zawodach najwyższej rangi i radzi sobie świetnie. Uważam, że właśnie on i Krzysiek Biegun powinni jak najczęściej jeździć na zawody LGP czy PŚ, oczywiście jeśli prezentują wysoką formę. Przydałaby się większa rotacja w naszej kadrze. Słabiej skaczący Stefan, Krzysiek Miętus czy ktokolwiek inny powinien być zastąpiony młodszymi chłopakami, którzy dobrze się prezentują. Niech nabierają doświadczenia. Wracając jednak do Janka to powtarzając słowa trenera chciałam powiedzieć, że zrobił on bardzo duży postęp. Będę mu kibicować, aby jego forma zimą był na tyle dobra, żeby dostał szansę startów w PŚ. 

Widać, że forma zarówno Dawida jak i Kamila rośnie i stabilizuje. Nasz mistrz świata rozkręca się wraz z kolejnymi konkursami. Aż nie mogę się doczekać tego, co pokaże w Einsiedeln. Chciałabym zwrócić uwagę także na Piotrka, który również zrobił duży krok do przodu. Wydaję mi się, że właśnie nabrał wiatru w żagle i jego treningi idą coraz lepiej. Wczorajszy dzień na pewno nie należał do Maćka. Choć jak sam przyznaje nie był w najlepszej dyspozycji fizycznej i mimo tego, że nie oddał takich skoków na jakie go niewątpliwie stać, to i tak znalazł się w czołowej dziesiątce konkursu. Cała nasza piątka zawodników zasługuję na pochwałę. Pokazali siłę naszej drużyny. 

Polscy kibice przystępowali do tych zawodów na pewno z dużymi nadziejami. Nasi skoczkowie zaostrzyli nasze apetyty na podium po treningach i kwalifikacjach, w których tak świetnie skakali. Niestety zdarzyły się też takie sytuacje, gdzie kibice mogli poczuć się zawiedzeni. Stefan i Krzysiek w kwalifikacjach zaprezentowali się co by tu dużo mówić fatalnie. San trener nie krył swojego rozczarowania. Powiedział jednak coś co mnie zaciekawiło: „Krzysiek jest w trakcie przebudowy techniki skakania. Chcemy, by jego skoki były bardziej energiczne i na tym etapie jest to skakanie bardzo w kratkę, szczególnie podczas zawodów. Potrzebuje jeszcze około 2-3 miesięcy na kompletną przebudowę.” Oby wszystko poszło w dobrą stronę. Pozostaje nam tylko wierzyć w to, że to tylko chwilowa niedyspozycja chłopaków i że forma przyjdzie w odpowiednim momencie zimą.
 
Czy niemieccy skoczkowie w chwili obecnej są naprawdę najlepsi? Tego nie potrafię określić. Myślę, że spokojnie mogę powiedzieć, że najlepszą formę prezentuje Andreas Wellinger. Reszta drużyny po prostu trzyma równy poziom. Był to kolejny konkurs gdzie tylko Niemcy pokrzyżowali nam plany. Chyba możemy mówić o małym pechu naszej drużyny, bo niewątpliwie cały czas depczemy im po piętach. Trzeba jednak podchodzić do tego pozytywnie i po prostu cieszyć się z rywalizacji na wysokim poziomie. Bardzo spodobały mi się słowa Maćka po konkursie: „Niech się chłopcy wyskaczą w lecie a zima będzie nasza.” Właśnie z takim humorem powinno podchodzić się do zawodów. Wiem, że te słowa u niektórych wywołały oburzenie ale dla mnie zupełnie bez podstaw. Maciek po prostu żartował i jestem pewna, że gdyby takie słowa wypowiedziałby Piotrek nikt do niego nie miałby pretensji. Ja wierzę w to, że zima będzie należeć do biało-czerwonych. 


Podsumowując powiem tylko, że wczorajszy konkurs można zaliczyć do bardzo udanych. Udowodniliśmy wszystkim, że jesteśmy mocną drużyną i że nie można nas lekceważyć. Mam nadzieję, że w Einsiedeln będzie sprzyjać nam szczęście i będzie to kolejny świetny konkurs w wykonaniu Polaków. Można uda nam się przerwać dobrą passę Niemców?

niedziela, 4 sierpnia 2013

Polski weekend w Wiśle

W ten weekend w dniach 1-3 sierpnia karuzela Letniego Grand Prix zawitała do naszej ojczystej ziemi – Wisły. Na pewno każdy kibic skoków w Polsce czekał na to wydarzenie z niecierpliwością i ciekawością. W końcu konkursy w Polsce zawsze wyróżniają się świetną atmosferą i są bardzo lubiane przez zawodników. Dla nas - Polaków to najważniejsze zawody tego cyklu. Nic więc dziwnego, że i w tym roku frekwencja kibiców na konkursach była wysoka, tak samo jak poziom zawodów i rywalizacji. Przeżyliśmy piękny weekend ze skokami. Teraz, gdy już troszkę opadły emocje, chciałabym podzielić się z wami moimi odczuciami.
Jak ważne dla prostego kibica jest zwycięstwo Polaków w konkursie drużynowym? Bardzo ważne, ponieważ pokazuje jaka siła drzemie w naszej drużynie. To jest to, na co przez tak długie lata pracował sztab ludzi. To czego nie było za czasów Adama Małysza i co w końcu może stać się naszym atutem. Trener Kruczek nie ma zmartwienia, że nie będzie miał kogo wystawić do drużyny. Pojawił się jednak problem urodzaju i tego, że wielu zawodników skacze na dobry poziomie a trener musi wybrać spośród nich tylko czwórkę. Jak sam twierdzi to dla trenera najtrudniejszy wybór. Przez wiele lat dążyliśmy do tego, aby mieć takie zaplecze zawodników jakie mamy teraz. W czym więc tkwi sukces naszej drużyny? Zacytuję słowa trenera: „Siłą drużyny są równe skoki zawodników.” 


Źródło: Winterszus.pl
Cała nasza zwycięska czwórka zasługuje na pochwałę. Każdy z nich spełnił swoje zadanie i wykonał je w stu procentach. Najbardziej cieszę się jednak ze świetnego występu Krzysia Bieguna, zarówno drużynowo jak i indywidualnie. Ten chłopak potwierdził, że ma naprawdę wielki talent i potencjał. Zaliczył świetny debiut w drużynie. Jak powiedział pan Rafał Kot przed konkursem rozmawiał z nim i był pełen podziwu, ponieważ Krzysiu był nie zwykle spokojny i opanowany. Skoncentrował się na swoim zadaniu. Zrobił to jak najwyższej klasy zawodnik. Zapewne duża grupa ludzi nie była pewna jego występu ale ja byłam spokojna, wiedziałam że Krzysiek nie zawiedzie, że jego forma jest wysoka i stabilna. Tym samym utarł nosa wszystkim sceptykom, którzy uważali, że to ryzyko brać go do drużyny. Bez problemu wskakuje do pierwszej dziesiątki zawodów LGP, zajmuje 7 miejsce i wyprzedza nawet triumfatora poprzedniego konkursu Richarda Freitaga. Musi to już być  wystarczający powód, żeby móc mówić, że w przyszłości nie raz nas zaskoczy.
Źródło: Winterszus.pl
Jeśli chodzi o Dawida Kubackiego to chłopak zrobił swoje. Jego forma może nie jest najwyższa ale dobra i w miarę stabilna a takich właśnie skoków potrzebowaliśmy w drużynie. Wielu mówiło, że to Piotrek Żyła powinien zająć jego miejsce lub miejsce Krzysia. Ja jednak uważam, że byłaby to zła decyzja, ponieważ forma Piotrka nie jest jeszcze dobra i równa. Co prawda jest już coraz lepiej ale po co ryzykować skoro można postawić na pewniejszego zawodnika? Przecież o to właśnie chodzi, żeby była rywalizacja w kadrze o miejsce w drużynie. Wielu ludzi tego nie rozumie i zarzuca Kruczkowi błędy. Nasz trener wie co robi i wystarczy tylko trochę zaufania. Przecież to on jest tutaj specjalistą i zna się na tym co robi. Przestańmy w końcu udawać znawców i trenerów, którymi nie jesteśmy.


Kamil po raz kolejny potwierdził to, że jest numerem jeden w naszej kadrze. Poprowadził nas do zwycięstwa w pięknym stylu. Tym, że ustanowił nowy letni rekord skoczni tylko postawił kropkę nad „i”. Potwierdził swoją klasę. Może w konkursie indywidualnym zabrakło go na podium ale pokazał, że nawet jeśli nie jest jeszcze w najlepszej formie potrafi być groźny i cały czas utrzymuje się w czołówce. Najbardziej jednak poruszyły mnie i zaimponowały mi jego słowa po piątkowym konkursie:

 „Nie czuję się w formie, w gazie, te moje skoki dzisiaj wyszły całkowicie z serca i to chyba jest klucz do sukcesu. Nie trzeba być w super dyspozycji, żeby skakać daleko, dużo odgrywa się w głowie.”

Te słowa pokazały mi tylko to, że Kamil jest naprawdę rozsądnym i skromnym chłopakiem. Postawa godna Mistrza Świata.

Oczywiście na duże gratulacje zasługuje nie kto inny, jak Maciek Kot, który w ten weekend spisał się świetnie. Bardzo bym chciała, żeby jego dobra dyspozycja w lecie znalazła też odzwierciedlenie zimą. Życzę mu z całego serca aby w końcu wskoczył na podium zawodów w sezonie zimowym. Byłaby to dla niego nagroda za tą całą pracę i trud włożony w trening. Maciek jest niezwykłym perfekcjonistą w tym co robi i to właśnie mi imponuje. Może czasami jeszcze przerasta go ambicja ale z czasem to się zmieni. Ten chłopak ma naprawdę ogromne szanse, by w przyszłości na dobre zagościć w czołówce Pucharu Świata. Wczoraj był o krok od drugiego z rzędu zwycięstwa w Wiśle i gdyby nie młody Niemiec świętował by sukces.


Andreas Wellinger wczoraj  był poza zasięgiem. Swoją drogą ten młody zawodnik naprawdę może w przyszłości zamieszać w skokach. Tylko nie ulegajmy od razu euforii. Pamiętamy przecież, że w zeszłym roku to Wank brylował w LGP a zimą jego wyniki nie zachwycały. Wczorajsze zawody potwierdziły, że niemiecka drużyna jest silna. Wystarczy spojrzeć na wyniki konkursu. Miejsca w pierwszej dziesiątce wyglądały dość zabawnie. Można powiedzieć, że miejsca po kolei rozdzielili między sobą Niemcy i Polacy. W tym miejscu chciałabym zauważyć, że drużyna Niemiec wyrasta na głównego faworyta w przyszłym sezonie. Ośmielę się nawet powiedzieć, że mają szansę na złoto olimpijskie w drużynie. Bo jak widać Austria bez Schlierenzauera i Morgensterna jest krótko mówiąc słaba. Norwegia bez Bardala i Jacobsena też nie błyszczy. Co ciekawe nawet Szwajcarzy uplasowali się wyżej. Oczywiście jednak nie możemy zlekceważyć tych drużyn. Słabsza forma latem nie oznacza złej dyspozycji zimą. To przecież najlepsze drużyny od wielu sezonów. Formą błysnęli też Czesi, którzy wydawali się bardzo mocni przed konkursem drużynowym. Gdyby nie upadek Antonia Hajka pewnie byliby w piątek na podium. Jednak na pocieszenie w sobotę mogli cieszyć się trzeciego miejsca Romana Koudelki.


Podsumowując cały weekend mogę stwierdzić, że główną rolę odegrali Polacy, którzy zaspokoili żądnych sukcesów i adrenaliny kibiców. Musimy jednak pamiętać, że to na razie połowa lata i trwają przygotowania do zimy, która jest głównym celem. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jestem dumna z chłopaków i z tego co zaprezentowali w ten weekend. Teraz pozostaje tylko czekać na kolejne konkursy i trzymać kciuki!

Ciekawostka o nas...

Czy wiesz, że po wpisaniu w wyszukiwarce Google hasła: Mika Kojonkoski, nasz wpis "Mika Kojonkoski - wymarzony trener" znajduje się na drugim miejscu? W ostatnim czasie to jeden z najchętniej czytanych artykułów na naszym blogu. Autor tego tekstu (Mateusz Król) został natchniony do jego napisania, po lekturze książki o "Mika Kojonkoski - tajemnica sukcesu".