O KRÓLU S(T)OCH(I) I JEGO ZIOMKACH!

Jest trzech takich w historii, którzy zgarnęli dwa złote medale w skokach na jednych Igrzyskach. Do niedawna Fin i Szwajcar, dziś także Polak.

AUSTRIA, NIEMCY, NORWEGIA, JAPONIA, SŁOWENIA, POLSKA…

Napiszę szczerze… Bardzo długo zbierałam się do napisania tego felietonu. Miał już się ukazać po konkursach w Willingen ale uznałam, że nic nie wiemy o formie dwóch filarów austriackich skoków...

ZAKOPANE OKIEM KIBICA - CZ.3.

Za nim w niedzielny poranek otworzyłem oczy, niestety do moich uszu dotarł ten wredny dźwięk! Zapowiadało się to, czego każdy polski kibic obawiał się przed wyjazdem.

MIKA KOJONKOSKI - WYMARZONY TRENER

Do napisania o Mikim nakłoniła mnie moja ostatnia lektura książki Mika Kojonkoski - tajemnica sukcesu.

MISTRZ OLIMPIJSKI - TO BRZMI DUMNIE!

Polska oszalała! Starsi czekali na ten moment od 42 lat. Nie udało się w Salt Lake City, Turynie i Vancouver Adamowi Małyszowi. Wielkiej legendzie i jednemu z najwybitniejszych skoczków w historii.

niedziela, 29 grudnia 2013

TCS: "Pierwsze koty za płoty!"

Oberstdorf. No właśnie, co z nim jest nie tak? Nasi skoczkowie jechali tam z pozytywnym nastawieniem, a my z wielkimi nadziejami, marzeniami… Nie wszystko poszło po naszej myśli. Po takich konkursach wiele jest we mnie mieszanych emocji. W internecie pojawia się wiele opini, że nasi skoczkowie zawiedli. Nie prawda. To był jeden z najlepszych  konkursów a może najlepszy w wykonaniu naszych skoczków w Turnieju Czterech Skoczni. Aż sześciu naszych reprezentantów awansowało do drugiej serii. Chciało się więcej, bo po ostatnich konkursach w Engelbergu nasze apetyty zostały rozbudzone. Skoki narciarskie to sport nieprzewidywalny i dzisiaj się to potwierdziło.


Kamil Stoch jechał do Oberstdorfu jako główny faworyt do zwycięstwa w całym Turnieju Czterech Skoczni. Gdyby nie ten pierwszy skok, który jak sam stwierdził zepsuł mogło być pięknie. Coś nie wyszło. Po pierwszej serii moje serce krzyczało, że to nie może być prawda, emocje wzięły górę. Ale gdy ochłonęłam wiedziałam już, że ten skok Kamila to był wypadek przy pracy. Przecież od Titisee-Neustadt nie popsuł właściwie żadnego skoku, nawet w treningach. Ten jeden słabszy skok przypadł niestety dzisiaj. Wierzyłam, że Kamil w drugiej serii pokaże na co go stać. Nie pomyliłam się. Skok na 130 m w pięknym stylu (powinien dostać wyższe noty) dał mu awans aż o 13 pozycji i również na tym miejscu zakończył konkurs, wyrównując swój najlepszy wynik na tej skoczni z ubiegłego roku. W końcowym rozrachunku Kamil i tak okazał się być najlepszym z Polaków. Obecnie do lidera Simona Ammana traci 29,9 pkt, a do podium 25,3pkt. Są to straty do odrobienia, bo w sporcie nigdy nic nie wiadomo. Ja wierzę, że Kamil zakończy ten Turniej na podium, bo jest w dobrej, wysokiej formie i teraz może być tylko lepiej. O zwycięstwo będzie bardzo ciężko, bądźmy realistami. Ale jak w tej piosence „Wszystko się może zdarzyć…”. Kamil to mądry człowiek i wiem, że teraz wszystko przemyśli. Wiemy co zdarzyło się Val die Fiemme. Po gorszym skoku potem były już tylko lepsze, które przyniosły mistrzostwo świata. Dla Kamila  sytuacja, w której stawiano go jako faworyta była całkowicie nowa i może to sprawiło, że wkradło się napięcie i stres. To była dla niego ważna lekcja, z której na pewno wyciągnie wnioski.
 A oto co powiedział po konkursie sam Mistrz:

„Ten drugi rze­czy­wi­ście był bar­dzo dobry. I to w trud­nej sy­tu­acji, z jaką przy­szło mi się zmie­rzyć. Dla­te­go tym bar­dziej się cie­szę, że wy­ko­na­łem dobrą ro­bo­tę. Nie ukry­wam, że przed tym pierw­szym sko­kiem po­ja­wi­ło się tro­chę stre­su. Czu­łem duże na­pię­cie. Do tego wszyst­kie­go wkradł się drob­ny błąd, który w po­łą­cze­niu z tym stre­sem spo­wo­do­wał wy­bu­cho­wą mie­szan­kę.”

Bardzo dobry skok w pierwszej serii oddał Klimek. Był to najdłuższy skok konkursu. 141,5 m robi wrażenie. Co prawda miał szczęście do warunków, to fakt ale trzeba umieć je wykorzystać. W takich sytuacjach zastanawiam się czy cały ten system rekompensacji za wiatr, belkę jest sprawiedliwy, skoro najdłuższy skok w całym konkursie nie daje prowadzenia… Po tym skoku wszyscy kibice nabrali apetytu na więcej takich dobrych skoków w wykonaniu Polaków. Występ Klimka oceniam na bardzo pozytywny, pomimo słabszego skoku w drugiej serii i tak zakończył zawody na bardzo dobrym 14 miejscu, tuż za Kamilem. Dobry występ również w wykonaniu Janka Ziobry. Trochę więcej spodziewałam się po Maćku, Piotrku i Krzyśku. Patrząc jednak na to, że wszyscy skoczkowie znaleźli się w drugiej serii, wygrywając rywalizacje w parach to jest to sukces.

Muszę przyznać, że był to trudny konkurs. Warunki nie rozpieszczały i trzeba było mieć naprawdę dużo szczęścia. Chylę czoła przed Simonem Ammanem. To zwycięstwo mu się należało. Czułam, że szykuje formę na TCS. Tylko tego trofeum brakuje mu w jego wspaniałej kolekcji. Nie zapominajmy także, że za ponad miesiąc zaczynają się Igrzyska a jego forma rośnie… Pomimo całej sympatii do niego, bo to chyba mój ulubiony zagraniczny skoczek, nie chciałabym go zobaczyć na najwyższym stopniu podium w Sochi. Wystarczy mu już tych złotych medali. 

Tak jak myślałam mocny jest Bardal, Morgenstern, Kasai… Zaskoczył mnie Peter Prevc i Thomas Diethart. Ten młody Austriak od Engelbergu skakał naprawdę dobrze, ale nie myślałam, że poradzi sobie z presją na TCS. A jednak zajął 3 miejsce razem z wracającym do wysokiej formy Prevcem, który będzie naprawdę groźny. Słoweniec to w końcu dwukrotny medalista z Val die Fiemme. Nie można go lekceważyć. Schlierenzauer jak widać nie błyszczy formą. Cały czas twierdzę, że ma niezwykłego farta do warunków. Nie widzę u niego szans na podium w całym Turnieju. A przecież miał być to pojedynek dwóch skoczków. Schlierenzauer vs. Stoch. W końcowym rozrachunku żaden z nich nie wskoczył na podium, lecz to jednak Gregor uplasował się o cztery oczka wyżej od Kamila. Schlierenzauer wygrał bitwę, Kamil wygra wojnę! 


Po dniu dzisiejszym uważam, że mimo mieszanych uczuć możemy być pozytywnie nastawieni przed konkursem w Garmisch-Partenkirchen. Teraz powinno być już tylko lepiej. Pamiętacie ostatni konkurs w Ga-Pa? Z kim Kamil rywalizował w parze? Tak, właśnie z Simonem Ammanem! Czy tym razem Kamil zada taki nokautujący cios?


Na zakończenie powiem tylko, że Kamil pozostał liderem Pucharu Świata. Po piętach depcze mu jednak będący w wysokiej formie Bardal. Gregor spadł na trzecie miejsce. Niestety w Pucharze Narodów wyprzedzili nas Austriacy, ale na razie jest to różnica tylko 16 pkt. Myślę, że Kamil nie ma zamiaru oddawać nikomu żółtej koszulki lidera. I oby trzymał ją jak najdłużej, może nawet do końca sezonu!

piątek, 27 grudnia 2013

Kto zgarnie prestiż i wielki szlem w skokach narciarskich? KONKURS!

Turniej Czterech Skoczni to jedyna tak spektakularna impreza w sportach zimowych, pomijając oczywiście Igrzyska Olimpijskie i Mistrzostwa Świata. Turniej sięga swą tradycją dużo dalej niż popularny dzisiaj Puchar Świata. Niegdyś bywał on jedyną okazją do konfrontacji najlepszych skoczków świata. Zostać zwycięzcą tak ważnego wydarzenia to wielki prestiż, który wiąże się ze sławą i zapisem w kartach historii i pamięci wielu kibiców. Do tej pory tylko jednemu skoczkowi udało się wygrać wszystkiego cztery konkursy jednej edycji. Dlaczego tak trudno jest powtórzyć sukces Svena Hanwalda i czy komuś uda się tym razem? Przedstawiamy dziś typy naszej redakcji. Kto masz szanse na końcowy triumf? W kim widzimy głównego faworyta?

Ania:

Cztery skocznie i wielu kandydatów do zwycięstwa… Kto ma największe szanse na sukces? Zupełnie obiektywnie patrząc na wyniki ostatnich konkursów, faworytem jest nikt inny jak Kamil Stoch. Moje serce podpowiada mi, że będzie to jego turniej i wierzę w to gorąco. Rywali jest wielu. Nie wiemy w jakiej dyspozycji jest Morgenstern, który przed upadkiem w Titisee- Neustadt był w wysokiej formie, co z Richardem Freitagiem, Andersem Jacobsenem, którzy wracają po kontuzjach i co z Japończykami, którzy bardzo dobrze prezentowali się przed Engelbergiem. Z pewnością nie będą odpuszczać Niemcy z Freundem i Wellingerem na czele, a także Simon Amman i Anders Bardal. Co ze Schlierenzauerem? Moim zdananiem nie będzie groźny w tej edycji turnieju, ale na pewno nie należy go lekceważyć. A może któryś z pozostałych Polaków sprawi nam niespodziankę?

Agnieszka:

Wierzę, że w tym roku Kamil Stoch może wygrać TCS. Bo dlaczegoby nie? W końcu to on w ostatnich czterech konkursach indywidualnych stał na podium i razem z resztą polskiej kadry prezentują bardzo wysoki i równy poziom. Kamil jest w stanie wygrać, albo chociaż być na podium w każdym konkursie w tegorocznym TCS, więc nic mu nie stoi na przeszkodzie, by dodać tytuł zwycięscy TCS do swojego dorobku. A oprócz Polaka? Oczywiście Gregor Schlierenzauer. Mimo, że ostatnio pokazywał nam dość nierówną formę, to jednak przy dobrych warunkach i poukładanych myślach w głowie może daleko skoczyć, a jak wiadomo Austriak potrafi. A nóż wygra po raz trzeci? Zobaczymy. Mam również nikłą nadzieję, że Noriaki Kasai może odrobinę namieszać w turnieju, jednak i to się okaże. 



Mateusz:

Nie umiem inaczej napisać. Moje serce już od kilku lat wskazuje na jedno nazwisko. Tym razem zdecydowanie serce łączy się z rozumem i wskazuje na Kamila Stocha. Polak jest w chwili obecnej najlepszym skoczkiem na świecie i jak na razie nikt nie jest w stanie tego podważyć. Lider Pucharu Świata i oczywiście Mistrz Świata to doskonały materiał na zwycięzcę 62. Turnieju Czterech Skoczni. Do tej pory tylko jednemu Polakowi udało się wygrać ten tur i czas, aby ktoś poszedł w ślady Małysza. Nie uważam absolutnie, że Kamil wygraną ma już w kieszeni. Trzeba pamiętać o Andersie Bardalu, Thomasie Morgensternie i... jakiś czarny koń? Jan Ziobro? Nie zapominajmy nigdy o Simonie Ammannie. Szwajcarowi do mistrzowskiej kolekcji brakuje tylko triumfu w "generalce" TCS. Podejrzewam, że dlatego teraz zwyżkuje jego forma. Mam nadzieję, że wielka passa Austriaków na turnieju wreszcie zostanie przerwana. Czekają nas emocje, jakich dawno nie przeżywaliśmy. Skoro cały narciarski świat wskazuje na Stocha to znak, że mamy na kogo liczyć. Ba... nawet musimy!

Zachęcamy wciąż do wzięcia udziału w naszym konkursie! Jeszcze tylko do jutra do północy macie czas na typowanie zwycięzcy 62. Turnieju Czterech Skoczni. Do wygrania zdjęcie z autografem Toma Hilde! Typy wysyłajcie na adres: sportsinwinter@gmail.com ! Zapraszamy!


wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych Świąt!



Wszystkim czytelnikom, fanom i życzliwym ludziom tego bloga,
pragniemy życzyć wszystko co najlepsze.
Ciepłych i rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia,
obfitych w prezenty i potrawy.
Tak wielu sukcesów w życiu,
jak w sportowej karierze naszych sportowców zimowych.
A może i więcej!
Wielu sportowych emocji!
Jednocześnie chcemy podziękować za tak
wielkie wsparcie, jakie okazywaliście nam przez te pierwszy rok.
Obiecujemy Wam z roku na rok ulepszać swoją pracę,
pisać jak najbardziej od serca.
Jeszcze raz:

Redakcja bloga:
Zimowe spojrzenie na świat

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Wielki czas skoków polskich!

Dziś pada wiele słów, wylewamy sporo łez wzruszeń i to wszystko dzięki wielkiej formie polskich skoczków narciarskich. Jeszcze dwa tygodnie temu byłem skłonny powiedzieć, że wiele nam do potęgi brakuje. Dziś wiem, że może aż tak potężni jeszcze nie jesteśmy, ale brakuje nam całkiem niewiele. W ubiegłym tygodniu byliśmy bardzo szczęśliwi, że loty naszego Mistrza Świata wróciły na odpowiednie tory, natomiast po konkursach w Szwajcarii wiemy, że nasi skoczkowie tworzą wielką historię. Dość powiedzieć, że taką o jakiej jeszcze 4 lata temu mogliśmy tylko pomarzyć. Panie Łukaszu - DZIĘKUJEMY!
Źródło: PAP
Sobota w Engelbergu zapowiadała się bardzo ciekawie i chociaż nasi bohaterowie skakali w treningach i kwalifikacjach wyjątkowo pięknie i daleko, to mało kto wierzyć mógł, że zobaczymy aż dwóch naszych skoczków na podium. W Titisee-Neustadt była na to szansa, ale jak pamiętamy Piotrek nie wytrzymał presji. Na rodzimej skoczni Simona Ammanna panowały bardzo trudne warunki. Co nie znaczy, że konkurs był loteryjny. Przebiegał bardzo płynnie, ale z wiatrem w plecy. Kiedy na belce zasiadł Janek Ziobro znów na szwajcarskiej arenie zrobiło się głośniej, bo na trybunach było znowu wiele polskich flag. Janek oddał fantastyczny skok na odległość 134 metry i właściwie zamknął marzenia rywalom. Do końca stawki nikt nie był w stanie wyprzedzić Polaka. Kamil Stoch zajmował siódmą lokatę. W czołowej dziesiątce mieliśmy jeszcze Klemensa Murańkę i Piotra Żyłę. W drugiej serii mogliśmy przecierać oczy ze zdumienia, bo cała czwórka pozostała w dziesiątce. Kamil Stoch świetnym skokiem na odległość 137,5 metra udowodnił, że jest teraz w świetnej dyspozycji. Awansował na drugie miejsce. Przed ostatnim skokiem Ziobry mieliśmy już pewność, że Polak wygra zawody. Kto wierzył, że nie będzie to Kamil? Janek właściwie odpalił swoją petardę i rozgromił swojego kolegę z kadry - Mistrza Świata. Piękny dzień, który przeszedł do historii polskich skoków. Ziobro odniósł swoje pierwsze zwycięstwo, a Kamil został liderem Pucharu Świata. Marzenia się spełniają.
Drugi dzień to już dużo większa pewność i wiara w zdolności naszych skoczków. Pierwsza seria odbywała się znowu w trudnych warunkach. Wielu skoczków nie mogło sobie poradzić z tylnym wiatrem, więc lądowali blisko. Tym razem Jankowi udało się zająć 11. miejsce po pierwszej serii. Wielkie nadzieje znowu spoczywały na barkach Kamila Stocha. Polak skakał jako ostatni, a przed nim Gregor Schlierenzauer znów o sobie przypomniał. 133 metry i prowadzenie. Kamil po raz pierwszy w karierze skakał z żółtym plastronem lidera. Trzeba przyznać, że do twarzy mu w tym kolorze. 132 metry i stara 0,2 punktu do Austriaka. Emocje sięgały zenitu, bo jeśli Mistrz Świata chciał utrzymać pozycję lidera w PŚ musiał pokonać Gregora. W ogóle w to nie wątpiłem. Wiem, że dzisiaj Stocha bardzo ciężko pokonać. Jego skoki nie dość, że są dalekie, to jeszcze piękne stylowo. W drugiej rundzie Ziobro w piekielnie trudnych warunkach skoczył 133 metry i z 12 lokaty przysuwał się stopniowo do góry. Pozostała ostatnia trójka. Jeśli Andreas Wellinger popsułby swój skok - Janek znów znalazłby się na pudle. Niestety, Niemiec pokazał swoją klasę i skoczył może bliżej od Polaka, ale przewaga wystarczyła. Czas na Kamila. Największe emocje, psychologiczne starcie i walka o żółty plastron. Kamil znów skoczył pięknie i daleko. Noty 19,0 i  19,5. Jak tu go nie wielbić? Jak tu go nie wspierać? Jak w niego nie wierzyć? Pozostał na górze tylko Gregor Schlierenzauer. Chciałem oczy zatykać ze strachu, że znowu pokrzyżuje nam plany. Tymczasem Austriak zrobił nam piękny prezent. 128,5 metra i dużo lepszymi warunkami i CZWARTA LOKATA! A zatem znowu mamy dwóch Polaków na podium. Jan Ziobro na trzecim miejscu, a Kamil Stoch wygrywa! Umacnia się na pozycji lidera, zwycięża drugi konkurs w tym sezonie i po raz czwarty z rzędu staje na podium! Trzeci konkurs słyszymy Mazurka Dąbrowskiego. Wielka radość, wzruszenie i skandowanie imion. Polska jest wielka!
Gdy dziś na spokojnie patrzę na to, co wydarzyło się na arenach w Niemczech i Szwajcarii śmiało mogę powiedzieć, że wreszcie mamy kogoś, kto jest w stanie wygrać Turniej Czterech Skoczni. Kamil Stoch to z pewnością pretendent dla większości kibiców na całym świecie. Ale nie mówmy tu o pompowaniu balona. Kamil uwielbia, kiedy się na niego liczy, co sam wielokrotnie potwierdzał. Dziś jego próby są dla niego przyjemnością i zabawą, czego jeszcze brakuje rywalom. Czarnym koniem może okazać się oczywiście Jan Ziobro. O faworytach Turnieju Czterech Skoczni więcej wkrótce! A tymczasem cieszmy się, radujmy i żyjmy chwilą!


środa, 18 grudnia 2013

Polskie medale na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich - cz.2.

Jest rok 2002, rozpoczynają się Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Salt Lake City. Pierwszy raz Polacy wysyłają tam człowieka, który ma ogromne szanse na wywalczenie medalu. Trzeba sprawę określić jasno. Cały nasz naród liczy na złoto. Proszę sobie bowiem wyobrazić, że od ostatniego medalu dla Polski na Zimowej Olimpiadzie mija 30 lat! Tak wielkiego sportowca zimowego nie mieliśmy od dawien dawna. Śmiało można powiedzieć, że jeszcze nigdy. Adam Małysz - największa nadzieja i główny faworyt konkursów skoków narciarskich w Utah Olympic Park.
Źródło: przegladsportowy.pl
Kiedy zbliżał się pierwszy konkurs na normalnej skoczni do złota nominowano przede wszystkim Małysza i Hannawalda. Niemiec i Polak od paru tygodniu toczyli bowiem bój o wiktorie na wszystkich skoczniach świata. Nikt nie spodziewał się, że nagle jak królik z kapelusza wyskoczy nazwany później Harrym Potterem skoków - Simon Ammann. Chociaż cała trójka na skoczni normalnej skakała daleko, to Szwajcar nie zostawił żadnych złudzeń. Prawdą jest też fakt, że wielkiego pecha miał nasz rodak. W pierwszej serii skoczył najdalej, ale trafił przy lądowaniu na nierówność, która pozostała po upadku Noriakiego Kasai. Japończyk jeszcze w tym roku wspominał, że właściwie przez jego wypadek Małysz nie został Mistrzem Olimpijskim. Los zagrał nam na nosie i mimo pięknego skoku w drugiej serii na odległość 98 metrów i jednej noty 20,0 za styl, Polak musiał uznać wyższość nie tylko triumfującego Ammanna, ale także srebrnego medalisty - Svena Hannawalda. Uczucia w naszych sercach były mieszane, ale padł rekord oglądalności. Pierwszy medal dla Polski po trzech dekadach obejrzało blisko 12 milionów widzów!
Naszą wielką nadzieją na złoty medal była oczywiście duża skocznia i szansa na rewanż. W myślach niektórych kibiców krążyła teza, że forma Ammanna to jednorazowy wystrzał. To przecież niemożliwe, aby młodziutki Szwajcar zgarnął oba złote medale. Przecież Małysz swoimi wielkimi zwycięstwami zasłużył sobie na olimpijski triumf. Seria treningowa poprzedzająca zawody nie pozostawiła złudzeń. Ammann znokautował rywali i skoczył 132,5 metra. Ten sam wynik powtórzył w konkursie we wspaniałym stylu. Był to nowy rekord skoczni. Na belce zasiadł Sven Hannawald i odpalił swoją rakietę. Skoczył tyle samo co Szwajcar, a sędziowie przyznali mu takie same noty za styl. Obaj znajdowali się na pozycji lidera... wszyscy czekali tylko na jeden skok. Dla nas jeden z najważniejszych w karierze Adama. Polak skoczył 131 metrów w ładnym stylu i po pierwszej serii zajmował trzecie miejsce tracąc 3,2 punktu. Wszystko można było nadrobić. Druga seria to próba Małysza na 128 metrów. Dotychczas najdalej, ale po Polaku Szwajcar skoczył 133 metry!!! W pięknym stylu i właściwie nie pozostawił żadnych złudzeń. Ostatni skok należał do Svena Hannawalda. Niemiec nie wytrzymał presji - 131 metrów i podpórka! A zatem mamy srebrny medal! Ammann powtórzył sukces Mattiego Nykaenena, który w Calgary wygrał oba olimpijskiej konkursy. Od czasu Igrzysk w Stanach Zjednoczonych mija prawie 12 lat. Wydaje się, że znów będziemy mieli na kogo liczyć w Sochi. Potrzeba nam tym razem więcej szczęścia. Musimy wierzyć. Wierzyć, jak te 14 milionów widzów, które obejrzało srebro Małysza na dużej skoczni w Salt Lake City. 


niedziela, 15 grudnia 2013

Kamil Stoch schlägt in Neustadt

Bez dwóch zdań łzy kręcą się w oku do chwili obecnej. Odczekałem kilka godzin i mimo wszystko tylko lekko ochłonąłem. Mogę jednak napisać to, co myślę. Kamil Stoch zdecydowanie królował w Titisee - Neustadt. Wczoraj zajął drugie miejsce, a dziś nie pozostawił żadnych złudzeń rywalom. Ósma wygrana w karierze smakuje doskonale. Ta niemiecka miejscowość wciąż pozostaje dla nas szczęśliwa. Na początku chciałbym jeszcze pogratulować Adamowi B. za udany apel do organizatorów PŚ w Titisee o puszczenie odpowiedniej wersji Mazurka Dąbrowskiego. Podziałało!
Źródło: Archiwum własne
Dziś największym naszym  zmartwieniem zdaje się być to, jak utrzymać tak wielką formę do Igrzysk Olimpijskich, które bez dwóch zdań są imprezą docelową tego sezonu. Jeśli Kamil już teraz oddaje tak euforyczne skoki, to pozostaje pytanie, czy starczy sił na Sochi. Pamiętamy bowiem sezon 2001/2002 kiedy Małysz na początku błyszczał i miażdżył rywali, ale na Igrzyskach złota zdobyć nie zdołał. Z racji, że ja w naszego obecnego Mistrza Świata wierzę z całego serca wolę przywołać przykład Simona Ammanna. Szwajcar przed ostatnią Zimową Olimpiadą błyszczał na przestrzeni całego sezonu, a do Vancouver pojechał jako lider Pucharu Świata. Nie odpuścił nawet startów w Sapporo. Na nic liczne starania przeciwników, bo Ammann zamknął wszystkim marzenia. Wciąż trzeba jednak podkreślać, że do najważniejszej imprezy sezonu daleko. Cieszmy się zatem chwilą, a najdalej spoglądajmy na Turniej Czterech Skoczni. Zdobywca dwóch dwudziestek za styl jest w tej chwili moim zdaniem w trójce faworytów do wygranej. Czas bowiem, aby Polak wygrał ten prestiżowy tur. Czy po tym weekendzie jest ktoś, kto w to wątpi? Za tydzień skoki w Engelbergu, gdzie Polakowi skacze się raczej świetnie. Dwa ostatnie sezony to dwa razy miejsce drugie. Czas na wygraną, chociaż rosnący w siłę Simon będzie chciał wziąć odwet na Kamilu u siebie. A zatem aby do piątku!
Źródło: FIS Ski Jumping
Dnia dzisiejszego nie możemy przejść obojętnie obok tragicznego upadku Thomasa Morgensterna. Współczuje Austriakowi, bo włożył bardzo dużo pracy w powrót na szczyt. To są właśnie uroki sportu, najboleśniej spada się z najwyższego pułapu. Mina Pointnera mówiła sama za siebie. Jeśli w dalszych startach zabrakłoby Thomasa, to Austriacy straciliby w tym momencie najjaśniejszy punkt. Gregor Schlierenzauer po dwóch, bądź co bądź szczęśliwych wygranych, nie może doskoczyć na podium. Dziś był jednak jedynym ze swoich rodaków w czołowej dziesiątce. Mam nadzieję, że Morgi szybko wróci do zdrowia. Tymczasem kolejny świetny występ mogą odnotować Japończycy. Moim zdaniem są oni teraz najlepszą drużyną na świecie. Gdyby teraz rozgrywano drużynowy konkurs IO z pewnością walczyliby o złoty medal. Mają aż trzech zawodników w czołowej dziesiątce klasyfikacji generalnej. Noriaki Kasai zadziwia cały narciarski świat samym faktem, że jeszcze skacze. A dziś stał się najstarszym skoczkiem, który stawał na podium Pucharu Świata. To taki Ole Einar Bjoerdalen skoków. Długowieczność, styl i klasa. Szkoda, że świetnej pozycji po pierwszej serii nie obronił Piotr Żyła. Wczoraj awansował z 23. na 12 miejsce, a dziś z trzeciego spadł na 15. miejsce. To już drugi raz w tym  sezonie Piotrek nie wytrzymuje presji. Mam nadzieję, że wkrótce się to ustabilizuje. Brawo dla Maćka Kota, który zaczyna regularnie meldować się w czołowej dziesiątce. Warto byłoby zgłaszać więcej niż trzech zawodników w najlepszej trzydziestce, ale to wydaje się być kwestią czasu. BRAWO! BRAWO! BRAWO!

sobota, 14 grudnia 2013

Stylowy sukces Stocha - Totalna porażka TVP

Zwykle o zawodach piszę dopiero po weekendzie. Dziś rzecz jasna nie mogę sobie pozwolić na przemilczenie najlepszego konkursu jak na razie w tym sezonie. Najlepszego w wykonaniu naszego Mistrza Świata, ale przede wszystkim pod względem dość łaskawych warunków. Moja ulubiona skocznia na świecie przywitała nas wielką fetą i odległościami na najwyższym światowym poziomie. Co prawda rekordu Svena Hannawalda i Adama Małysza nikt nie pobił, ale wielu skoczków ocierało się o tą granicę. Co dziś można wynieść z tych zawodów?
Źródło: FIS Ski Jumping
Wielki, fascynujący i przede wszystkim oszołamiający powrót na podium Kamila Stocha. Polak postanowił dziś udowodnić, że pomijanie go w wymienianiu faworytów konkursów, jest zdecydowanie nieuzasadnione. Każdy skoczek może dziś marzyć o nocie 20,0 punktów, bo ujrzeć ją to prawdziwa rzadkość. Kamil Stoch ujrzał ją jako pierwszy w tym sezonie i z pewnością należało się. W drugiej serii próba Mistrza Świata z Val di fiemme powinna być puszczana młodym adeptom, jako wzór skoku idealnego. Sylwetka w locie napawa kibiców pewną dozą zazdrości, że ktoś może tak pięknie i swobodnie lecieć. Lądowanie Kamila jest najlepsze na świecie. Dziś możemy nazywać go stylistą. Uwielbiam go za te wielkie powroty, sukcesy, skandalicznie dalekie loty i niewiarygodnie wysokie noty. To jest nasz skarb narodowy. Musimy o niego dbać. Dlatego jutro wszyscy trzymamy kciuki! Tym bardziej, że cała nasza kadra spisała się dobrze.
Jest tutaj ktoś, kto skreślał Simona Ammanna? Szczerze w to wątpię. Szwajcar nabiera zadziwiająco ekspresowego tempa w sezonie... OLIMPIJSKIM. Czterokrotny Mistrz Olimpijskim chyba ostrzy sobie zęby na kolejne złota. Do Igrzysk w Sochi jeszcze daleko, ale już teraz wiadomo, że z Simonem liczyć się trzeba. Podobnie jak z Niemcami. Choć dziś zawiedli to konkurs pokazał, że mogą liczyć na pomoc ze strony FIS. Oczekiwanie na świetne warunki dla Freunda w pierwszej serii było moim zdaniem niedopuszczalne... ale co my szarzy ludzie możemy?
Źródło: Archiwum własne
Sukcesy sukcesami, ale w Polsce odnotowano jedną sromotną porażkę. Telewizja Polska popisała się dziś po konkursie i nie pokazała Kamila na podium. Dla mnie nie ma żadnego tłumaczenia. To jest katastrofa, że w publicznej telewizji ważniejsze jest wyemitowanie odgrzewanego kotleta o Annie German niż pokazanie czegoś, co ogląda w Polsce ponad 5 milionów widzów regularnie! Nie uznaje TVP za moją telewizję narodową. Porażka i skandal! No dobrze... spuśćmy na to zasłonę milczenia, bo właśnie obiegła nas informacja, że Krzysztof Biegun zdobył srebrny medal na Uniwersjadzie! BRAWO! BRAWO! BRAWO!

niedziela, 8 grudnia 2013

Emocje nadeszły!

Nie będę ukrywał, że wczorajszy konkurs upłynął u mnie pod znakiem wielkich nerwów. Dawno już nie byłem tak wściekły. Na konkursy w Lillehammer czekałem z nadzieją, że wreszcie odbędą się bez żadnych kombinacji, przerwania skoków, ostrych podmuchów i kręcenia wiatru. Faktycznie okazało się dużo lepiej niż w Klingenthal i Kuusamo. Cieszę się, że pod skocznią znalazło się aż tylu polskich kibiców. Momentami zastanawiałem się, czy zawody nie odbywały się przypadkiem w Polsce? Polacy wciąż ratują Norwegów.
 Źródło: Alicja Kosman / PZN
Po dwóch weekendach z wiatrem przyszedł czas na weryfikację stanu formy u każdego ze skoczków. Dziś właściwie nie wiem kto jest formie. Wiem natomiast kto nie ma formy ustabilizowanej. Nie będę oczywiście owijał w bawełnę, kiedy napiszę, że głównie chodzi mi o naszego Mistrza Świata - Kamila Stocha. Nie cierpię oglądać go na miejscach poza pierwszą dziesiątką, zwłaszcza kiedy jeden skok nie wychodzi, a drugi wychodzi. Stocha stać na bombowe skoki i wierzę w to. Irytuje mnie zawsze ten czas oczekiwania na formę. Zresztą ewidentnie widać, że nasza kadra nie skacze stabilnie. Cieszy jednak fakt, że znowu mamy Polaka w dziesiątce. Dziękujmy Piotrkowi, że pozwolił nam odczuć prawdziwe emocje dziś, a Maćkowi za super skoki wczoraj. Trzeba jednak wierzyć, że z konkursu na konkurs będzie lepiej. Optymistycznie dałem się nabrać po kwalifikacjach w Klingenthal, że jesteśmy potęgą. Dziennikarze w kółko używali słowa "potęga", a ja zacząłem się zastanawiać, czy faktycznie tak jest. Wiem, że to nieprawda. Polacy są mocni, ale do mocarzy dużo im brakuje. Austriacy uznawani za potęgę mieli zawodników, którzy wygrywali, a nie byli tylko w czołówce. Nie ujmuję klasy naszym, ani sukcesom. Chcę podkreślić, że najlepsze czasy dopiero nadejdą. W Sochi.
 Źródło: Alicja Kosman / PZN
Gregor Schlierenzauer wciąż śrubuje swój rekord. Byłoby mi dużo przyjemniej, gdyby wygrywał zupełnie zasłużenie. Wiecie pewnie, że nie jestem jego fanem. Jednak wczorajszy konkurs trzeba uznać za bardzo szczęśliwy dla Austriaka. W sytuacji kiedy cała stawka skacze z wiatrem w plecy, a obrońca Kryształowej Kuli ma wiatr pod narty, ciężko nie mówić o farcie. Zwłaszcza, że druga seria z niekorzystnym wiatrem wyszła dużo słabiej. Mimo wszystko Gregor wygrał jednym skokiem. To już są uroki tego sportu - tak myślę dziś. Wczoraj byłem totalnie wściekły, bo wiktoria moim zdaniem należała się Takeuchi'emu. Dzisiejszy dzień ukazał jednak niezbyt dobrą formę Gregora. Piętnaste miejsce to dla sportowca tej klasy sromotna porażka. Zauważmy, że w czołowej dziesiątce znalazł się tylko jeden Austriak - Thomas Morgenstern. To w nim widzę pewien błysk i zagrożenie. Chociaż największe zaskoczenie budzą chyba Japończycy, którzy w pierwszej dziesiątce zajęli aż trzy pozycje. Podziw wciąż z mojej strony dla Noriakiego Kasai. Człowiek fenomen. I że po tylu latach da się jeszcze utrzymywać poziom w czołówce światowej?
Sezon olimpijski rozpoczął się w sumie tak, jak mogliśmy się spodziewać. Nikt jasno nie odsłania kart. Musimy mocno wspierać naszych skoczków i pokazać, że oprócz oczekiwań mamy w sobie siłę to podtrzymywania ich na duchu. Takich kibiców nie ma nikt na świecie. Ufam Kruczkowi i wiem, że Kamil Stoch wróci na szczyt już wkrótce. Marzy mi się podium w Turnieju Czterech Skoczni. Do tej pory przecież tylko jeden Polak wygrał cały tur. Pora dorzucić coś więcej.

PS. Widzieliście dzisiaj jak sędziowali Norweg i Japończyk? Zgroza!

wtorek, 3 grudnia 2013

Wybierzmy najlepszego!

Świat sportowców w naszym kraju doczekał się ponownej edycji najbardziej prestiżowego plebiscytu, w którym kibice wybierają swoim zdaniem najlepszego bohatera aren światowych. Przed nami 79. Plebiscyt Przeglądu Sportowego. W tym roku ponownie wyjątkowy dla wszystkich fanów sportów zimowych w naszym kraju. Chciałbym dziś zachęcić Was do głosowania. Napiszę, na kogo moim zdaniem warto zagłosować i przede wszystkim kto jest moim faworytem.
Źródło: Alicja Kosman / PZN
W tej edycji plebiscytu emocje mogą sięgnąć zenitu, ale za nim powiemy sobie, kto tak na prawdę stoczy walkę o ostateczną wygraną, warto pomyśleć, kogo warto wyróżnić. Jako wielki zwolennik sportów zimowych nie mogę ukrywać, że bardzo bym chciał, aby w czołowej dziesiątce znalazły się Katarzyna Bachleda - Curuś, Luiza Złotkowska oraz Natalia Czerwonka. Jakoś nieoficjalnie warto dopisać tutaj nazwisko Katarzyny Woźniak i otwarcie mówić, że to nasze narodowe skarby w łyżwiarstwie szybkim. Pora wynagrodzić dziewczyny za ostatnie cztery lata sukcesów. Od brązowego, niespodziewanego i wzruszającego medalu w Vancouver przez 4 lata zdobywały medale na różnych imprezach rangi mistrzowskiej. Ubiegły sezony zakończyły na trzecim miejscu w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Ten sezon zaczęły również od najniższego stopnia podium. Zbliżają się Igrzyska i miejsce w czołowej dziesiątce mogłoby podbudować nasze bohaterki.
Od łyżwiarstwa szybkiego nie możemy uciec ani na chwilę, gdyż mamy tutaj ewenement na skale światową. Zdobywca Pucharu Świata na dystansie 1500 metrów powinien zostać doceniony. Tym bardziej, że ten sezon również rozpoczął dobrze, gdyż niedawno zajął trzecie miejsce. Igrzyska mogą być dla niego bardzo udane i dajmy mu szansę.
W czołowej dziesiątce nie może zabraknąć biathlonistki. Krystyna Pałka zdobyła w ubiegłym sezonie upragniony dla nas srebrny medal. Od dawna forma naszych pań wzrastała, liczyliśmy na sukcesy w sztafecie, ale medali indywidualnych w Novym Mescie raczej mało kto się spodziewał. Mało tego! Monika Hojnisz, młoda i zdolna biathlonistka wywalczył dla nas brązowy medal. Polski biathlon kwitnie, a Polki są w gronie faworytek do krążków podczas Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Sochi. Prawdziwe sukcesy, obok których nie można przejść obojętnie. Głosujcie na biathlon!
Źródło: gazetaprawna.pl
Prawdziwa walka o wiktorię moim zdaniem stoczy się właśnie między naszymi największymi gwiazdami sportów zimowych. Ostatnie cztery edycje plebiscytu PS wygrała Justyna Kowalczyk. Dorównała tym samym osiągnięciom m.in. Adama Małysza. Polka znów jest faworytką, ale tym razem ma za swoimi plecami kogoś wyjątkowego. Jeszcze rok temu pewnie sam nie przypuszczał, że kibice wywindują go do faworytów tego konkursu. Właściwie jeden, jakże ważny występ zagwarantował mu totalne uwielbienie wśród Polaków. Mistrz Świata w skokach narciarskich - Kamil Stoch. To dzięki niemu znów skoczek narciarski może wygrać. To jest nasza dyscyplina, w której wciąż możemy na sukcesy liczyć. W chwili obecnej na stronie Przeglądu przedstawiane są cząstkowe wyniki głosowanie internetowego. Kamil ma niedużą stratę do Justyny, a za ich plecami sportowcy, którzy tracą już więcej. Królowie zimy stają przed wielką okazją. Nie będę ukrywał, że wiktorii życzę Kamilowi. Tak jak ogromna rzesza ludzi, biorąca udział w akcji głosowania na Facebooku. Dołączcie do nas! {LINK} . Doceniam wciąż sukcesy Justyny i wcale nie umniejszam. Pragnę jednak zwycięstwa kogoś nowego. Mistrz Świata niechaj wygra! Zachęcam do kupowania Przeglądu Sportowego i zbierania kuponów do głosowania. To one będą miały największe znaczenie. Im więcej kuponów uzbieramy tym lepiej. Wyślijcie je najlepiej w jednej kopercie pod koniec grudnia. Najlepiej tuż po świętach. Później cieszmy się wiktorią sportów zimowych!
Źródło: Alicja Kosman / PZN

niedziela, 1 grudnia 2013

Kuusamo? To samo...

Kiedy spoglądam na konkursy w Klingenthal i Kuusamo, zaczynam tęsknić za ubiegłym sezonem. Tamten był wyjątkowo spokojny, bez zawirowań i sprawiedliwy (oczywiście jak na tą dyscyplinę). Skoki narciarskie w tym roku zaczynają się nie najlepiej. To jest już męczące, bo na zawody Pucharu Świata czekamy od marca z wielką niecierpliwością, tęsknotą i ciekawością. Sezon olimpijski rozpoczął się bardzo pechowo, a my wciąż nie możemy wyciągać wniosków kto jest mocny. Musimy poczekać na normalne, sprawiedliwe warunki. Miejmy nadzieję, że te nastąpią wreszcie w Lillehammer. Jesteśmy głodni sukcesów Polaków. Przecież są do sezonu świetnie przygotowani.
Źródło: skisprungschanzen.com
Jeśli rada FIS układająca kalendarze Pucharów Świata od tylu lat dawała szansę tak chimerycznemu pogodowo Kuusamo, to dziś trzeba zastanawiać się skąd w ogóle to zaufanie. Na przestrzeni lat ciężko doszukać się pozytywnych wrażeń z tych konkursów. Nie bez powodu pamiętam je jako najbardziej irytujące, niesprawiedliwe, niebezpieczne i krzywdzące. Wszystkim skocznia Rukka kojarzy się pewnie z traumatycznym upadkiem Thomasa Morgensterna w 2003 roku. Dość trudno uwierzyć, że Austriak wyszedł z tego cały i zdrowy. Skocznia ta płata figle od lat, często eliminując z gry najlepszych zawodników. Boleśnie przekonał się o tym Adam Małysz, kiedy w sezonie 2006/2007 nie awansował do finałowej serii. Także zawody w 2009 roku okazały się pechowe dla naszego Mistrza. Wówczas nie zakwalifikował się do konkursu głównego. Wiemy dziś, że w obu przypadkach Adam był w formie. Ta fińska skocznia chyba nigdy nie przynosiła nam sportowych emocji. Nie rozumiem dlaczego dostawała do tej pory aż tyle szans. Jest jednak nadzieja dla nas, że w przyszłym roku Kuusamo zostanie pozbawione praw do organizacji PŚ. Moim zdaniem byłby to odpowiedni ruch. Dość pobłażania. Warto podkreślić, że nie tylko warunki przemawiają za tym. Najważniejszym aspektem zdają się być pustki na trybunach. Finlandio - OBUDŹ SIĘ!
Źródło: Alicja Kosman/ PZN
Piątkowy konkurs skoków upłynął pod znakiem wiatru i szczęścia. Nie chcę, abyście odbierali to, co napiszę za totalnie subiektywne. Moim zdaniem Kamil Stoch w loteryjnych warunkach niemal zawsze ma pecha. Nie twierdzę, że teraz jest w wyśmienitej formie, ale przedwczoraj miał ewidentnego pecha. Trener Kruczek pochwalił naszego Mistrza Świata za dobre próby, co znaczy, że więcej w jego warunkach się nie dało. Nie umiem w tak pokręconym konkursie patrzeć na rekompensaty za wiatr. Nie wierzę w nie! Wciąż uważam je za totalną porażkę FIS. Jeśli chodziło o sprawniejsze przeprowadzanie konkursów na wypadek kręcącego wiatru, to wystarczyłyby punkty za belkę. Nie będę tutaj ściemniał też, że uważam wygraną Gregora za jakąś wielką. Zwycięstwo przyznałbym młodemu Niemcowi, ale "Gregor is Gregor". Czasem biję się w głowę, czy chłopak nie ma więcej szczęścia niż ktokolwiek inny w stawce. W Kuusamo miał. Bez dwóch zdań. Wielkie owacje dla Marinusa Krausa. Niemieccy szkoleniowcy wskazują na niego, jako najlepszego z ich kadrowiczów w tym sezonie. Ewidentnie poradził sobie z presją w drugiej serii i tylko jakiś pech pozbawił go wiktorii. Różnica tylko pół punktu. Trzeba na niego zwrócić uwagę, bo moim zdaniem wkrótce tryśnie formą. Szkoda, że organizatorzy konkursu w Finlandii nie potrafią liczyć punktów. Koszulkę lidera najpierw zabrano naszemu Krzysztofowi Biegunowi i chciano przyznać Schlierenzauerowi. Dość bezmyślnie, ot tak. Następnie uznano, że liderem PŚ został Kraus. Nie lepiej najpierw policzyć? Kupić kalkulator? Liderem jest Biegun. Mimo wszelkich starań...

niedziela, 24 listopada 2013

MAMY LIDERA PUCHARU ŚWIATA!

Ależ chciałem to wreszcie napisać na tym blogu. Tyle lat czekania, ale warto było. Pozwólcie, że spełnię teraz swoje marzenia i ogłoszę to pełną piersią! MAMY LIDERA PUCHARU ŚWIATA! Możecie mi wierzyć, albo nie... ja wierzyłem, przeczuwałem, że Polak wyjedzie z Klingenthal w koszulce lidera. Miałem co prawda na myśli Piotrka Żyłę, ale jakie to ma teraz znaczenie. Wielki sukces tak młodego zawodnika to coś, na co czekaliśmy od lat! Wierzę w jego siłę przede wszystkim psychiczną. Warto podkreślić, że to dopiero nasz drugi lider klasyfikacji generalnej w historii.
fot. Alicja Kosman, PZN
Euforia, radość i dostrzeżenie, że Polacy są potęgą. Śmiem twierdzić, że w chwili obecnej mamy najlepszą ekipę na świecie. Czterech Polaków w pierwszej dziesiątce i najważniejszy zwycięzca. Niech nikt mi nie pisze, że miał chłopak farta. To nie jest wcale przypadkowa wiktoria. Jego skoki od piątku były bardzo dobre. Wczoraj zachwycił cały świat, dziś właściwie nie można się dziwić. Czyżby Gregor Schlierenzauer miał rację wskazując na Bieguna, jako jednego z faworytów Pucharu Świata? Oprócz tego pierwszego miejsca najpiękniejsze jest to, w jaki sposób po wygranej wypowiadał się nasz 19-letni bohater. Widzę w nim od ubiegłej zimy wielkiego skoczka. W moim mniemaniu jest on naszą główną nadzieją na przyszłość. Trzeba bowiem wierzyć, że to nie był jednorazowy wyskok. Nasza ekipa szkoleniowa ma teraz nie lada orzech do zgryzienia. Biegun miał do Kuusamo nie lecieć, ale lider chyba powinien. Aż czterech naszych reprezentantów ma udział w pierwszej serii zagwarantowany. Tego również w historii nie mieliśmy. Cieszmy się, radujmy... chociaż wiem, że po takim dniu ciężko jednak uśmiechać się na sto procent.

Mam takie pytanie: Czy ktoś sobie dzisiaj robił z nas jaja? Drugie pytanie: Kto uważał, że w Klingenthal będzie lepiej niż w Kuusamo? Dwa dni walki wietrznej! Najbardziej irytujący był moment, kiedy skakała ostatnia dziesiątka. Kto z Was wierzy, że świetnie skaczący Słoweńcy, Freund i Stoch tak popsuli swoje próby? To jakaś kpina, że można było ich puścić w takich warunkach! Po czym momentalnie przerwano skoki. Nikt tak na prawdę nie wie dlaczego. Cyrk na kółkach! Nie wiem co sądzić o decyzji Gregora i Andersa. Z jednej strony wyglądało to na mało sportowe zachowanie, tylko czy końcówkę tego konkursu można było traktować poważnie? Wydaje mi się, że gdyby nie rezygnacja dwóch najlepszych zawodników ubiegłego sezonu, to konkurs zostałby odwołany i Polak nie odnotowałby zwycięstwa. Nie boję się o tym mówić, że organizatorzy za wszelką cenę nie chcieli pozwolić na sensacyjną wygraną Bieguna. Nigdy nie mieliśmy właściwie szczęścia w takich konkursach, więc niech chociaż raz nam się to odbije! Mam nadzieję, że to była ostatnia inauguracja Pucharu Świata w Klingenthal. Dość tego pobłażania. Tam nigdy nie ma dobrych, sprawiedliwych warunków. Ktoś ma ogromne plecy w radzie FIS. Najgorsze jest to uczucie, że za tydzień zawody w... Kuusamo. Kto układał ten kalendarz? Zamiast cieszyć się inauguracją sezonu olimpijskiego mamy szopkę. Walter Hoffer... ach szkoda słów. Do tego piękną chwilę radości z sukcesu naszego juniora popsuli nam... NIEMCY! Czy nikt nie może im zwrócić uwagi, że Polski hymn grają w złym tempie? Przecież robią to zawsze! Targają mną skrajne emocje, wiele chciałbym napisać. Trzeba jednak chyba zapomnieć cyrk i utrwalić wiktorię. Głowa do góry. Jesteśmy najlepsi!

sobota, 23 listopada 2013

Musimy wierzyć!

Mamy powody, więc uwierzyć w siebie musimy. Wczorajszy dzień to z pewnością wielka eksplozja radości wszystkich polskich kibiców skoków narciarskich. Nie znam już terminu "pompowania balonika", jest mi totalnie obcy. Po co studzić nadzieje, oczekiwania i przede wszystkim emocje. Skoczkowie dają nam powody do radości, jakich dawno nie daje nam nikt w tym kraju. Znowu nadeszła pora sportów zimowych i pojawiła się szansa, aby skoki narciarskie totalnie opanowały nasz kraj. Wczoraj rano przeczytałem, że w chwili obecnej Piotr Żyła jest najlepszy na świecie. Treningi i kwalifikacje nie pozostawiły żadnych złudzeń, bo Polak wygrał wszystko, co można było. Niech sceptycy sobie klepią, że to "tylko treningi, kwalifikacje". Tacy ludzie niech się tłumią, nie przeżyją na pewno takich emocji jak my. Na prawdę czuję znowu w sobie taką pewność. Chociaż chyba nieco inną niż zwykle. Mamy okazję przeżyć coś, czego nigdy w skokach nie przeżywaliśmy. Widzieliście naszych orłów? Oni są przygotowani tak genialnie, że aż dech zapiera. Teraz już z pewnością mamy najlepszą drużynę w historii.
fot. Alicja Kosman, PZN
Czekamy na pierwsze konkursy bez dozy niepewności. Przecierajmy oczy ze zdumienia. Przeżyjmy niezapomniane, historyczne chwile. Niech Polak założy w niedzielę koszulkę lidera. Niech przewidywania bukmacherów się sprawdzą. Jeśli nie pójdzie po naszej myśli to głowa do góry, przecież jak nie dziś to jutro! Wiara czyni cuda. Wiara góry przenosi. Wiara nasza niech skoczków ponosi!

PS. To pierwszy taki krótki wpis na tym blogu. Bo istniała potrzeba napisania jakieś zapowiedzi, zaczarowania nadchodzącego sezonu. Czarujmy, oczekujmy i kibicujmy! Tymczasem zapraszam na pierwszy odcinek "SPORTS IN WINTER - NEWS"!

wtorek, 19 listopada 2013

Final countdown!

Już za chwilę, za momencik... zaczynam szczerze obawiać się o moje zdrowie! Jeśli w chwili pisania na blogu moje serce bije jak oszalałe, to co będzie się ze mną działo w trakcie konkursów? A co w trakcie Igrzysk w Sochi? Niesamowite! Tyle miesięcy czekania i mam nadzieję po zawodach inauguracyjnych napisać: "i opłaciło się". Przed nami ostatnie nadzieje dla polskiego sportu. W sytuacjach, kiedy piłkarze, czy siatkarze zawodzą w najważniejszych momentach - nasi zimowi bohaterzy zapragną całą swoją uwagę zwrócić na siebie. Wcale nie wątpię, że im się uda. Jeszcze przed rozpoczęciem sezonu można zauważyć, że media piszą o skokach narciarskich, jakby to był ich jedyny temat do pożywienia. Justyna Kowalczyk z pewnością także odczuwa, że zbliża się już lada moment sezon olimpijski. Jej ostatnie wygrane w Muonio napawają optymizmem, ale na starty w Pucharze Świata musi zaczekać jeszcze do ostatniego weekendu listopada. Kamil Stoch chyba jak nigdy musi odpowiadać dzielnie, wytrwale i ostrożnie na setki pytań, które zadają mu dziennikarze. Nic dziwnego, kiedy zostaje się Mistrzem Świata w jednej z najpopularniejszych dyscyplin w Polsce.
Źródło: smcloud.net
Poziom wiedzy dziennikarzy sportowych w naszym kraju mnie zatrważa. Obejrzą jeden konkurs i już mają podstawy do wysuwania daleko idących wniosków. Wiecie, że według dziennikarza TVN24 Polska kadra nigdy nie zbliżyła się do medalu w drużynie na MŚ w czasach lidera Adama Małysza? Ten Pan chyba nie wie, że nie ma wyższego miejsca poza podium od czwartego. A tak się składa, że gdyby historię skoków śledził, to by się zdziwił. Liberec 2009? Oslo 2011? Niektórzy wmawiają nawet Kamilowi, że sezon letni nie był udany... jak słyszę taki tekst to padam ze śmiechu. Nieudany sezon był rok temu. Dzisiaj śmiało można powiedzieć, że może nie idealny, ale bardzo dobry. W końcu Kamil zakończył go w pierwszej dziesiątce. Nie wiem skąd bierze się u mnie ta wiara w jego sukcesy. Nie mam żadnych wątpliwości, że ten sezon będzie należał do niego. Życzę mu aby sezon rozpoczął z wysokiego C i odpłacił się Vogtland Arenie za dwa ostatnie konkursy. Niechże sobie ta skocznia przypomni, że jest ulubioną naszego Mistrza. Módlmy się, aby warunki pozwoliły na przeprowadzenie konkursu. Nie chcę, aby znowu sezon rozpoczynał się od problemów z wiatrem. To specjalność Kuusamo. Dobrze, że drugi rok z rzędu zrezygnowano z inauguracji tam.

Źródło: e-vive.pl
Kamil jest oczywiście moim idolem, ale nigdy nie zapominam o naszej drużynie. Skoki narciarskie kocham od lat, ale jakoś nigdy nie śledziłem konkursów drużynowych z wielkim zaciekawieniem. Dzisiaj nie widzę żadnej różnicy między startami indywidualnymi, a zawodami teamów. Chyba czas na odniesienie pierwszej wiktorii w tej konkurencji. Miło byłoby, gdyby nastąpiło to w konkursie otwierającym sezon. Wszystkim nam się to marzy, bo takiej drużyny nie mieliśmy nigdy. Krzysztof Biegun wcale nie musi jeszcze podbijać świata, ale jak najbardziej może. Młody chłopak, który od początku tego roku kalendarzowego robi na mnie wspaniałe wrażenie. Letnia Grand Prix pokazała, że można bez żadnych kompleksów, czy zażenowania wejść do światowej czołówki. Jan Ziobro - czas najwyższy. Po udanym sezonie letnim nasze apetyty rosną. Janek nie jest już juniorem, 22 lata to czas na wielkie przebudzenie. Znamy oczywiście skoczków, którzy wielką karierę rozpoczęli dużo później, ale Jaśka stać na to już teraz. Kto znajdzie się w czwórce na zawody drużynowe? To pytanie będzie nas nurtowało jeszcze przez kilka dni. Już dawno nie odczuwałem tych zimowych emocji. To bardzo, bardzo, bardzo miłe. Czas na Polskę! It's a final countdown! Spędźcie ten sezon z nami ;).

sobota, 16 listopada 2013

Polskie medale na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich - cz.1.

W czasach, kiedy sport odgrywa coraz większą rolę w dziedzinie rozwoju państwa, bardzo ważne są sukcesy jego bohaterów. Polska nie jest i nigdy nie była potęgą w sportach zimowych, o czym świadczy liczba medali, które zdobyli nasi reprezentanci na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich. Jako jedyni startowaliśmy we wszystkich edycjach tej imprezy, która swój początek miała w Chamonix w 1924 roku. Na mroźnym podium olimpijskim stawało do tej pory tylko ośmiu naszych reprezentantów, którzy łącznie zdobyli w naszych barwach 14 medali. Dla mocnego porównania dodam, że liderująca na liście wszech czasów Norwegia zdobyła ich ponad 21 razy więcej (303!). Warto jednak podkreślić, że aż 10 polskich krążków zostało wywalczone na przestrzeni ostatnich trzech edycji ZIO (12 lat). Tajemnicą nie jest też fakt, że najbardziej udane były dla nas ostatnie Igrzyska w Vancouver, na których zdobyliśmy 6 miejsc na podium i wreszcie upragniony drugi medal z najcenniejszego kruszcu.
Źródło: historiawisly.pl
Na pierwszy medal musieliśmy poczekać jeszcze 11 lat od czasu zakończenia II Wojny Światowej. W 1956 roku Zimowa Olimpiada odbywała się we włoskiej miejscowości Cortina d`Ampezzo. To właśnie tutaj Franciszek Gąsienica Groń wywalczył brązowy krążek w kombinacji norweskiej. Najlepszy wówczas okazał się Norweg - Sverre Stenersen. Polak wreszcie przerwał złą passę polskiej osady na tej imprezie, ale niestety jest jedynym medalistą w kombinacji norweskiej. To bardzo przykre, że dyscyplina, w której odnieśliśmy tak duży sukces nie miała w późniejszych czasach tak silnego bohatera. Dziś Polacy właściwie nie istnieją, a przecież kombinacja to jeden z najpiękniejszych sportów. Miejmy jednak nadzieję, ze zła karta się obróci.
Bardzo ważny jest fakt, że na kolejne sukcesy polskiej ekipy nie musieliśmy czekać długich lat. Podczas Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Squaw Valley (1960) wywalczyliśmy aż dwa krążki. Na czoło wysunęło się łyżwiarstwo szybkie. Elwira Seroczyńska została Wicemistrzynią Olimpijską w biegu na 1500 metrów, a wyprzedziła Helenę Pilejczyk. Obie Panie zgotowały polskim kibicom przepiękny prezent i udowodniły, że także Polacy mogą stawać razem na podium. Na całe szczęście nie były to jedyne medale w łyżwiarstwie szybkim, chociaż na kolejną euforię musieliśmy czekać do Igrzysk w 2010 roku.
Źródło: fakt.pl
Przerwa między kolejnymi sukcesami polskich sportowców trwała aż 12 lat. Na Olimpiadę do Sapporo w 1972 roku chyba żaden z naszych bohaterów nie jechał w roli faworyta. Faktycznie Wojciech Fortuna był dobrym skoczkiem, ale nikt nie postawiłby na to, że może on wywalczyć medal. A już na pewno nie na jego wygraną. Sport znowu jednak pokazał swoje najpiękniejsze oblicze - nieprzewidywalność. Tutaj nie było, nie ma i nie będzie pewniaków. To nie są produkty w Tesco, więc zawsze możemy tylko przewidywać, podejrzeć i kibicować. Sapporo okazało się najszczęśliwszym miejscem dla polskiej osady w historii. Wojciech Fortuna w trakcie pierwszej serii na dużej skoczni osiągnął niewyobrażalną wówczas odległość 111 metrów! Pan Bogdan Tomaszewski komentując tą próbę powiedział wówczas: "Pofrunął tak, jakby zaprzeczył wszelkim prawom ciążenia". Słowa i skok, które przeszły do historii polskich skoków. Druga runda, jak potwierdza sam Fortuna, nie była rewelacyjna w jego wykonaniu. Stracił nadzieję na złoty medal, ale los uśmiechnął się do niego. Jakby ktoś chciał mu udowodnić, że jego nazwisko wcale nie jest przypadkowe. Po raz pierwszy Polak zdobył złoty medal podczas Zimowych Igrzysk Olimpijskich, a swojego rywala wyprzedził o 0,1 punktu! To niesamowite, żeby na tak ważnej imprezie pokonać przeciwnika o tak niewielką ilość punktów. Polak nie był faworytem, co potwierdził fakt, iż na odegranie Mazurka Dąbrowskiego musiano poczekać kilkadziesiąt minut. Kto by się spodziewał, że Polak zostanie Mistrzem Olimpijskim? Jaka wielka szkoda, że na kolejny medal musieliśmy czekać aż 30 lat! Ale to już zupełnie inna historia. Bardziej nowoczesna, elektryzująca i przede wszystkim obfita w lata wielkich sukcesów. O czym oczywiście napiszę w kolejnej części, a dziś zapraszam do głosowania w sondzie obok!

piątek, 8 listopada 2013

Szukamy następców Mistrzyni Olimpijskiej!

27.02.2010 roku - ostatni dzień startów Polaków na niezapomnianych dla nas Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Vancouver. Ostatnia szansa dla Justyny Kowalczyk na wywalczenie drugiego w historii Polski złotego medalu. Ten niewiarygodny bieg na 30 km zapadł w pamięć nie tylko polskim kibicom, ale wszystkim oglądającym to niezapomniane wydarzenie. Tak, jakby ktoś tam na górze chciał nam pomóc i wywołać u nas fale szczęścia. Pierwszy medal, który został wywalczony w tak emocjonujących warunkach. Niech mi ktoś powie, że biegi narciarskie nie są widowiskowe. Jeśli w obsadzie konkursu widnieją nazwiska Bjoergen i Kowalczyk - emocje gwarantowane. Chociaż, gdyby zabrakło choć jednej, to i tak konkursy ogląda się z wielkim zaciekawieniem. Szkoda, że sukcesy Justyny Kowalczyk nie przekładają się na nowe pokolenie wielkich polskich biegaczy.
Źródło: napolowe.blogspot.com
Kiedy Adam Małysz eksplodował swoją wielką formą, w naszym kraju wybuchła mania na skoki. Młodzi chłopcy zapragnęli być tak jak nasz Mistrz. Choć skoki narciarskie wydają się być trudniejszą dyscypliną do nauki od biegów. Kowalczyk to Mistrzyni i Wicemistrzyni Olimpijska, dwukrotna brązowa medalistka IO, dwukrotna Mistrzyni Świata. Trzy razy zdobywała srebro i dwa razy brąz podczas czempionatu. Zdobyła tyle samo Kryształowych Kul co Orzeł z Wisły, a odpowiednik Turnieju Czterech Skoczni (Tour de Ski) zwyciężała aż cztery razy! Nie chcę oczywiście teraz porównywać sukcesów tych sportowców, bo to nie ma najmniejszego sensu. Chodzi o fakt, że nie widać nigdzie następców Justyny. Polka coraz częściej mówi o zakończeniu kariery i chociaż data (na szczęście) jeszcze nie padła, to o polskie biegi narciarskie trzeba się obawiać. Biegaczki z kadry zapewniają, że czują się teraz dużo mocniejsze i liczą na dobre wyniki w nadchodzącym sezonie. Chcę w to wierzyć, bo jak na razie bywa gorzej niż za czasów super formy Małysza w skokach, kiedy to oprócz niego w czołowej trzydziestce pojawiał się choć jeden skoczek. Nie zawsze, ale zdecydowanie częściej niż w biegach. Jak na razie rzeczywistość nie daje nam powodów do optymizmu. Jeśli Polakom trudno jest zakwalifikować się do zawodów głównych, to nie ma co się łudzić. Polskie biegi narciarskie bez Kowalczyk zginą w przepaści, a to być może nasza ostatnia nadzieja, bo takie talenty rodzą się u nas raz na kilkadziesiąt lat. Jeszcze rzadziej są zauważane... zupełnie inaczej niż w kraju wielkiej rywalki.

Jak wyobrażamy sobie nadchodzący sezon? Chociaż niektórych może męczyć ta ciągła walka dwóch, trzech zawodniczek. Mnie to wciąż elektryzuje, bo nie wszystko zostało wyjaśnione, wciąż można coś udowodnić, zdobyć, wywalczyć. Nie ma co ukrywać, głównymi marzeniami są Igrzyska Olimpijskie w Soczi. Wszystkie ostatnie wielkie imprezy wychodziły na korzyść Marit Bjoergen. To niesamowite, jak silny jest organizm tej kobiety. Zawsze udaje się jej przygotować na najważniejszą część sezonu i chociaż w ostatnim sezonie wydawało się, że Mistrzostwa Świata jej nie wyjdą... ona jakby śmiejąc się wszystkim w twarz zdobyła trzy złota i jedno srebro indywidualnie. Justyna zaś ma utartego nosa, bo nie ukrywajmy. Od Igrzysk w Vancouver nie wygrała ani jednego startu rangi mistrzowskiej. I moim zdaniem właśnie to ją faworyzuje. Życzę jej, sobie i Wam, aby te Igrzyska były niezapomniane i aby Kowalczyk wywalczyła chociaż jeden złoty medal. A jako wierny kibic wierzę w więcej. Chociaż obie panie mają wielkie rzesze kibiców w swoich krajach. Różnica jednak tkwi w tym, że kibice Marit Bjoergen wymagają złota. Polscy kibice - wierzą i życzą Justynie złota. A jak wszyscy wiemy... diabeł tkwi w szczegółach!

PS. Miło mi poinformować, że na naszym Oficjalnym Kanale opublikowaliśmy zwiastun naszego programu "SPORTS IN WINTER - NEWS", zapowiadanego od jakiegoś czas na FanPage'u na FB. W programie przygotujemy reportaże, przedstawimy opinie, felietony i zdanie ludzi! To pierwszy takie program w sieci i liczymy na Wasze wsparcie! Pozdrawiam!

niedziela, 3 listopada 2013

Wielkie postaci skoków - Stanisław Marusarz

Nie wiele jest dziś takich ludzi jak on. Człowiek o tak wielkim duchu sportowym i do tego tak dobry i szczery. Przeczytałem ostatnio książkę Stanisława Marusarza, który opisał w niej swoją karierę sportową, ale także działalność w trakcie okupacji hitlerowskiej. Nie wiedziałem, że nasz chyba najsłynniejszy przedwojenny sportowiec aż tak bardzo działał w trakcie II Wojny Światowej. Warto czytać książki o tym, co się kocha.

Stanisław Marusarz od małego dziecka marzył o karierze w sportach zimowych. Nie ukrywa, że nie miał wsparcia ze strony rodziny w tym, co po prostu kochał. Nie było go stać na profesjonalny sprzęt narciarski, więc musiał tworzyć go własnoręcznie - prowizorycznie. Swe pierwsze kroki w skokach stawiał na dziecięcej skoczni w Lipkach. O wszystko musiał walczyć na własną rękę, ewentualnie z kolegą. To pewnie ta determinacja doprowadzała go stopniowo do statusu jednego z najlepszych skoczków na świecie. Najpierw marzył o skokach z czołowymi skoczkami polskimi. Później, gdy mógł z nimi walczyć, jak równy z równym, stawał do bitwy ze skoczkami zagranicznymi. Marusarz miał aspiracje do bycia najlepszym, zawsze chciał pokonać skoczków skandynawskich. Szczególnie słynnych norweskich braci Ruud. Trenował właściwie sam, według własnego planu treningowego. Przepiękną sytuację z Planicy opisuje w swojej książce. W trakcie treningów przed międzynarodowymi zawodami skakał najdalej ze wszystkich, bijąc przy tym norwegów i rekordy. Ekipa norweska postanowiła wycofać się z zawodów, aby nie ponieść wstydliwej porażki. Ostatecznie zawody wygrał nasz skoczek, bijąc przy tym rekord świata - 88,5 metra. Czym podrażnił ambicje niestartujących wcześniej Norwegów. Na raz szóstka skoczków tego kraju zechciała skakać i pobić ten rekord. Najlepszy z nich - Raidar Andersen, pobił rekord skacząc 91 metrów. Trzeba przyznać, że nasz dzielny zawodnik nosił w sobie upór jak na wielkiego sportowca przystało. Licytował się z Andersenem na odległości, ale po kilku oddanych skokach czuł już zmęczenie w nogach. Ostatni skok oddał na odległość 97 metrów, ale Norweg poprawił go jeszcze o dwa metry. Tyle właśnie po tych zmaganiach wynosił rekord świata w długości skoków na nartach. Może gdyby Raidar skakał w konkursie nie miałby tyle siły?

Pięknym, ale i za to frustrującym momentem kariery naszego "Dziadka Marusarza" były Mistrzostwa Świata FIS w Lahti w 1938 roku. Sam skoczek napisał w swojej książce, że był w niewiarygodnie wysokiej formie. W takim czasie chce się wygrywać, a czempionat to była doskonała okazja to pokonania skoczków skandynawskich. W Finlandii Polak rywalizował głównie z Asbjornem Ruudem, jednym ze słynnych braci. Już w pierwszym skoku Stanisław Marusarz zdystansował głównego przeciwnika, bijąc rekord skoczni (66 metrów!). Ruud skoczył "tylko" 63,5 m. Widoczna przewaga dała prowadzenie Polakowi po pierwszej serii. W drugiej serii rywal skoczył 64 metry, a Stanisław poprawił rekord skoczni. Zaczął się jednak spór między sędzią fińskim i norweskim o dokładną odległość. Ten pierwszy przyznawał skok na 67,5 metra. Drugi zaś skracał odległość o pół metra. Niestety Norweg postawił na swoje, w głośnikach ogłoszono nowy rekord skoczni, a publiczność oszalała z radości. Wyniki miały zostać ogłoszone w hotelu o 18:00. Gdy wszyscy zebrali się, aby usłyszeć werdykt, przeciągano ten moment o jeszcze kilka kwadransów. W pewnym momencie Marusarza na bok zawołał fiński działacz sportowy i powiedział, że wg niego to Polak wygrał zawody, ale Norwegowie są innego zdania. Przecież odległością pobił rywali, a styl również był dobry. Ostatecznie w trakcie ogłaszania wyników okazało się, że Mistrzem Świata został... Norweg - Ruud! Na sali wypełnionej kibicami zaległa cisza. Po czym rozpoczęły się gwizdy, nawet ze strony norweskich kibiców. Marusarz został oficjalnie Wicemistrzem Świata. Tytuł przegrał na trybunie sędziowskiej. W związku z tym w mojej pamięci... Stanisław Marusarz to pierwszy polski Mistrz Świata w skokach narciarskich.
Gorąco polecam wszystkim książkę "Na skoczniach Polski i świata". Nie jest to dzieło wypełnione samymi osiągnięciami sportowymi. Większą część akcji zajmuje działalność bohatera w trakcie wojny. Stanisław Marusarz przeprawiał ludzi przez granicę Słowacką. Używał przy tym swych umiejętności narciarskich, bowiem nie był tylko doskonałym skoczkiem. Odnosił liczne sukcesy w innych sportach zimowych (zjazdy, kombinacja norweska, biegi). Kilkakrotnie zatrzymywany, więziony. Skazany na śmierć przez rozstrzelanie, zorganizował ucieczkę w więzienia. Niewiarygodne fakty! Z pilnie strzeżonego więzienia udało się uciec skazańcowi. Moment ucieczki zresztą bardzo ciekawie i emocjonująco opisany. Uciekł na Węgry, gdzie ukrywał się do końca wojny. Był tam trenerem skoczków, pracował przy budowie skoczni. Wielka postać. Cokolwiek by o nim nie napisać i tak będzie za mało. Z pewnością warto o nim pamiętać. Kilka dni temu minęło 20 lat od jego śmierci. Pamiętajmy!

PS. Przypominam o plebiscycie na najlepszego komentatora skoków ubiegłego sezonu! GŁOSUJ!

niedziela, 27 października 2013

Słowami zima uszyta...

O tym, jak ważne są wypowiadane przez nas słowa, przekonujemy się z dnia na dzień coraz więcej. Czym byłoby nasze życie, gdybyśmy nie mogli nic powiedzieć? Nasza kultura nie miałaby sensu. Podobnie jest w sporcie. Nie wyobrażam sobie dzisiaj oglądać skoków bez włączonego głosu komentatora. Nawet jeśli osoba komentująca nie odpowiada mi. Bardzo ważny jest odbiór dzięki drugiej osobie. Nie zgadzam się, że dziś komentatorzy są zbędni. To oni dodają tej dawki emocji, która często wprawia nas w stan gęsiej skórki. Niektórzy z nich zasługują na specjalne wyróżnienia.

Źródło: tvp.pl
Nie muszę chyba nikomu podkreślać, że największym autorytetem w tej dziedzinie moim zdaniem jest - 
Włodzimierz Szaranowicz. Człowiek, który stał się legendą razem z Adamem Małyszem. Razem tworzyli nie zapomniany, zgrany i emocjonujący duet. Pan Włodzimierz pięknymi słowami potrafił opowiedzieć nam bajkę, którą widzieliśmy na żywo. Mówił na gorąco to, co odgrywał bohater, ale do nigdy nie stworzonego scenariusza. Jego komentarze często stawały się poezją i rzadko kiedy wprawiały w stan irytacji. Najlepszy moment z kariery Włodzimierza Szaranowicza, to moim zdaniem Predazzo 2003. Nie znajduję słów uznania dla tego człowieka. Tak wielki wyczyn w słowie komentatora, jak wielki wyczyn naszego skoczka. Znam to na pamięć i za każdym razem kiedy słucham - mam ciarki. Wzruszenie, zaduma, ekscytacja, duma, euforia i wielka radość - wszystkie te emocje w jednym. Ciężko jest napisać tutaj o wszystkich pamiętnych chwilach, ale na pewno uwielbiam komentarz do konkursu w Titisee-Neustadt 2007. "Daleko, daleko jest! Wylądował! Brawo, brawo, brawo! Kapitalnie! A więc nie ma żadnych wątpliwości kto tu był najlepszy! 145 metrów! Rekord skoczni wyrównany Svena Hannawalda! Pięknie, proszę Państwa pięknie!...". Pamiętne podsumowanie kariery Orła z Wisły totalnie utwierdziło mnie w przekonaniu, że p. Szaranowicz bardzo identyfikował się z karierą Małysza. To wzruszenie w trakcie przemawiania do dziś wywołuje łezkę w oku i u mnie. Najpiękniejsze jest to, ze lata mijają, a "Szaran" wciąż potrafi wyzwolić we mnie wielkie emocje. Najważniejsze, że ma ku temu powody. Chciałbym kiedyś się z nim spotkać i porozmawiać o skokach.

W czasach, kiedy moim zdaniem nie widać godnych następców, bardzo ciężko było oglądać skoki na antenie Telewizji Polskiej. Nie chcę tutaj rzucać nazwiskiem, bo ten Pan jest dobrym reporterem, ale komentatorem już nie bardzo. Na szczęście TVP uczyniła w przed rokiem genialny krok i zatrudniła u siebie mężczyznę, który swym głosem potrafi zrobić bardzo wiele. Dzięki niemu na prawdę wierzę, że można jeszcze mówić o skokach w bardzo emocjonujący sposób. Marek Rudziński to były komentator Eurosportu i w czasach, kiedy Włodzimierz Szaranowicz kieruje TVP Sport, to on przejął pałeczkę. Potrafi podgrzać emocje i podnieść ton głosu. Jak miło oglądać skoki i słyszeć taki ciepły, mądry i energiczny głos. Ta dyscyplina wymaga właśnie dynamicznego komentarza. Ostatni sezon pokazał, że p. Rudziński zasługuje na pracę w TVP. Pamiętacie konkursy w Bischofshofen, czy Trondheim. Przy skokach Kamila Stocha momentalnie wzrastał mi puls, chociaż i tak był wysoki. Uwielbiam te skoki i dziś kiedy myślę o listopadzie słyszę już głos Pana Marka. Mam nadzieję, że w tym roku nie będzie komentował z pewnym innym Panem. Bo ten drugi tylko psuje moje odczucia. Może dajmy mu pracować tam, gdzie robi wszystko na najwyższym poziomie?

Zachęcam do wybrania najlepszego komentatora skoków narciarskich ubiegłego sezonu. Głosujemy do 10. listopada 2013 r. pod tym linkiem: >GŁOSUJ< . 
Kto Wam przypadł do gustu?


wtorek, 22 października 2013

Wielkie postaci skoków - Adam Małysz cz.2.

Chociaż szybkim słowem podsumowując jego karierę można by rzec, że po 2003 roku nastąpiła przerwa od sukcesów, to ja zwrócę uwagę, iż to nie jest prawda. Następny sezon odbył się faktycznie bez wiktorii, ale za to z pechowym zakończeniem. Jak większość zagorzałych kibiców pamięta, Adam doznał kontuzji w wyniku upadku podczas treningu przed konkursami w Salt Lake City. W efekcie nie startował w ostatnim miesiącu zmagań o Kryształową Kulę. Zmagania na przełomie 2004/2005 to już dużo lepsza postawa Małysza. Wyglądało na to, że nasz Mistrz jest na najlepszej drodze, aby ustabilizować wysoką formę tuż przed Mistrzostwami Świata w Oberstdorfie. Wskazywały na to liczne zwycięstwa w konkursach. Polak wygrał zawody w Harrachovie, Kulm i... dwa razy w Zakopanem. Ależ to była euforia! Pierwszego dnia pierwsze miejsce podzielił z Roarem Ljokelsoyem, ale nazajutrz nie miał sobie równych. Rozgorzały nadzieje polskich kibiców. Niestety, nie udało się Adamowi obronić tytułów mistrzowskich zdobytych w Predazzo. Dziś mówi się, że to wina złego planu treningowego. Kuttin zaserwował ciężki trening Orłowi z Wisły, co zniszczyło jego wyśmienitą formę.
Źródło: gazeta.pl
Pamiętam, jak dziś ten sezon, w którym Małysz powrócił na wielki szczyt. Zaczęło się tak kiepściutko w Kuusamo, ale wszystko stopniowo nabierało tempa. Przypominam sobie, jak w sobotę 27.01.2007 roku zasiadłem przed telewizorem i oczekiwałem na konkurs w Oberstdorfie. Warto było, bo tak pięknej wiktorii dawno nie widziałem w wykonaniu Małysza. Było to 30. zwycięstwo w jego karierze. Jednak to, co najlepsze czekało nas w Titisee-Neustadt. Polak zmiażdżył konkurentów, gdyż wygrał oba konkursy! W pierwszym wprawił w osłupienie wszystkich kibiców, wyrównując rekord skoczni Svena Hannawalda - 145 metrów. Krzyk Włodzimierza Szaranowicza wyzwolił tak wielkie emocje, że skakałem z radości jak opętany! Czym byłyby skoki bez tak wielkiego Mistrza? Tym bardziej, że w Sapporo nie zostawił złudzeń i na normalnej skoczni z ogromną przewagą wywalczył czwarty tytuł Mistrza Świata. Tym samym stał się najbardziej utytułowanym skoczkiem na Mistrzostwach Świata - indywidualnie. Piękne obrazki przy tym mam  w głowie, kiedy Adam był niesiony na ramionach Mistrzów Olimpijskich - Thomasa Morgensterna i Simona Ammanna. Fantastyczny okres! W tym sezonie pozostał jeszcze jeden cel: czwarta wiktoria w klasyfikacji generalnej! Gonił Andersa Jacobsena, niektórzy nie dowierzali! Do ostatnich konkursów nic nie było pewne! Musiał wygrać najlepiej trzy razy w Planicy i zrobił to! Ależ to były emocje!
Źródło: wiadomosci24.pl
Kolejne lata nie przynosiły zbyt wielu sukcesów, niektórzy znów zwątpili w Adasia. Bardzo szybkim krokiem trzeba więc przejść do sezonu 2009/2010. Magiczny okres! Chociaż do konkursu inauguracyjnego sensacyjnie się nie zakwalifikował, to  z konkursu na konkurs skakał coraz lepiej. Lokaty były jednak niesatysfakcjonujące. Forma odrodziła się w Zakopanem, gdzie zajął miejsca w czołowej szóstce. Prawdziwy powrót zanotował w ostatnim starcie przed Igrzyskami. W Klingenthal zajął drugie miejsce tuż za Simonem Ammannem. Nadeszła długo wyczekiwana Zimowa Olimpiada w Vancouver. Moim zdaniem najlepsza, jaką kiedykolwiek widziałem. A jeśli dorzucić do tego wspaniałą postawę naszej osady, to IO stają się bezcenne. Tak mocno wierzyłem w upragnione złoto dla Małysza, że w trakcie jego skoków puls przekraczał z pewnością dopuszczalną normę. Dwa srebra! Nie ma tytułu, bo znów ten Ammann. Tylko, czy byłem zawiedziony? Chyba nie! Jeszcze kilka tygodni wcześniej mało kto wierzył w medal, a tutaj dwa srebra! Igrzyska zakończyły się dla naszego Mistrza ogromnym sukcesem, łzy wzruszenia i wielka radość. Czego można chcieć więcej? Dopełnieniem tego szczęścia był następny sezon - ostatni w jego karierze. Jego przepiękne ostatnie zwycięstwo w karierze oglądało przed telewizorami blisko 13 milionów widzów! I ten brązowy medal wywalczony na Mistrzostwach Świata w Oslo... ciężko jest opisać to wszystko słowami. Tutaj potrzeba kilkutomowej książki. Z chęcią bym taką przeczytał. Adam Małysz na zawsze pozostanie w pamięci. Niech będzie postacią legendarną, o której będzie mówić z pokolenia na pokolenie. Nie zatraćmy jego sukcesów. To one napełniały nas dumą przez wiele lat! Na zakończenie, wzruszające podsumowanie kariery Adama przez p.Szaranowicza:

czwartek, 10 października 2013

Puchar Świata coraz bliżej

Letnia Grand Prix już za nami. To lato dla naszych skoczków było jednym z najlepszych a może nawet najlepsze. Czego więc możemy oczekiwać od naszych skoczków zimą? Niewątpliwie apetyt rośnie w miarę jedzenia. Nieuchronnie kibice będą oczekiwać coraz większych sukcesów. Ale dlaczego nie, skoro w naszych skoczkach drzemie tak wielki potencjał?


Jaki będzie nadchodzący sezon? Czy Polacy będą odgrywać w zawodach pierwsze skrzypce? Pewnie za wcześnie jest o tym mówić, bo do rozpoczęcia sezonu jeszcze ponad miesiąc. Analizując jednak sezon letni na pewno możemy być pełni optymizmu. Wiadomo, że wyniki z lata nie zawsze mają odzwierciedlenie zimą. Nie możemy przywiązywać do nich tak wielkiej wagi. Lato to element przygotowań do zimy, kolejny etap w drodze po największe trofea. Nie wszyscy LGP traktują poważnie. Przykładem są choćby Austriacy, którzy totalnie odpuszczają lato by zimą być w pełni sił. Ale czy sukcesy w LGP są czymś złym? Czy przez to nasi skoczkowie nie będą mieć formy zimą? Sądzę, że nie, bo przecież forma letnia bardzo różni się od tej z zimy. Skoczkowie i trenerzy koncentrują się na sezonie zimowym i idą ściśle określonym planem treningowym. Po drodze stratują w zawodach, aby sprawdzić się na tle innych krajów, testować sprzęt i sprawdzić wiele innych kwestii. Jednak zawsze widząc zwycięstwa Polaków kibice się cieszą, nie zależnie czy to lato czy zima, bo sukces zawsze cieszy.


Będę zadowolona jeśli nadchodzący sezon będzie tak dobry jak poprzedni. Całym sercem wierzę, że skoczkowie odniosą jeszcze większe sukcesy. To lato pokazało, że mamy bardzo szerokie zaplecze młodych zawodników, którzy napawają nas optymizmem i sprawiają, że ze spokojem możemy patrzeć w przyszłość. W obecnej chwili nie musimy martwić się o to, że jeśli któryś z zawodników będzie prezentował niższą formę, to nie będzie nikogo kto mógłby go zastąpić. Wręcz przeciwnie. Trener będzie miał ból głowy kogo wybrać, bo miejsc na zawody jest przecież tylko siedem. 

Źródło: PZN fot. Alicja Kosman

Podsumowując sezon letni możemy spodziewać się dobrej postawy naszych młodych skoczków zimą. Mam nadzieję, że do Pucharu Świata będą powoli wkraczać Janek Ziobro, Krzysiek Biegun czy Klimek Murańka. Są młodzi, mają jeszcze czas na sukcesy ale jeśli mają formę to dlaczego nie mają startować? Kiedy mają nabierać doświadczenia w Pucharze Świata jak nie teraz? Dlatego bardzo chciałabym, aby trener nie bał się sięgać po zawodników młodych, z poza kadry A. Jeśli  prezentują formę wyższą od innych zawodników to powinni dostawać szansę startu, nawet jeśli nie zawsze miałoby im wszystko wychodzić ale przecież kiedyś muszą się z tym oswoić. 


Mam nadzieję, że nasza kadra mocno rozpocznie nowy sezon. Katastrofa, która przydarzyła się rok temu nie powinna już nigdy mieć miejsca i wierzę w to, że tym razem nasi chłopcy sobie to odbiją. Forma musi przyjść w odpowiednim momencie. 
Kryształowa Kula, indywidualny i drużynowy medal na Igrzyskach w Soczi, medal na Mistrzostwach Świata w Lotach, Turniej Czterech Skoczni… Celów i marzeń na przyszły sezon każdy z nas ma na pewno wiele. Ile z nich uda się spełnić, nie wiem. Wiem jednak to, że nasi skoczkowie na pewno dadzą z siebie wszystko. Wierzę w ich ambicje i umiejętności. Jeśli wszystko pójdzie dobrze możemy mieć kolejny piękny, historyczny sezon. Już niebawem karuzela Pucharu Świata ruszy i wszystko stanie się jasne…


Korzystając z okazji chciałabym zaprosić was do oglądania mojego filmiku o Kamilu. :)

Ciekawostka o nas...

Czy wiesz, że po wpisaniu w wyszukiwarce Google hasła: Mika Kojonkoski, nasz wpis "Mika Kojonkoski - wymarzony trener" znajduje się na drugim miejscu? W ostatnim czasie to jeden z najchętniej czytanych artykułów na naszym blogu. Autor tego tekstu (Mateusz Król) został natchniony do jego napisania, po lekturze książki o "Mika Kojonkoski - tajemnica sukcesu".