niedziela, 8 grudnia 2013

Emocje nadeszły!

Nie będę ukrywał, że wczorajszy konkurs upłynął u mnie pod znakiem wielkich nerwów. Dawno już nie byłem tak wściekły. Na konkursy w Lillehammer czekałem z nadzieją, że wreszcie odbędą się bez żadnych kombinacji, przerwania skoków, ostrych podmuchów i kręcenia wiatru. Faktycznie okazało się dużo lepiej niż w Klingenthal i Kuusamo. Cieszę się, że pod skocznią znalazło się aż tylu polskich kibiców. Momentami zastanawiałem się, czy zawody nie odbywały się przypadkiem w Polsce? Polacy wciąż ratują Norwegów.
 Źródło: Alicja Kosman / PZN
Po dwóch weekendach z wiatrem przyszedł czas na weryfikację stanu formy u każdego ze skoczków. Dziś właściwie nie wiem kto jest formie. Wiem natomiast kto nie ma formy ustabilizowanej. Nie będę oczywiście owijał w bawełnę, kiedy napiszę, że głównie chodzi mi o naszego Mistrza Świata - Kamila Stocha. Nie cierpię oglądać go na miejscach poza pierwszą dziesiątką, zwłaszcza kiedy jeden skok nie wychodzi, a drugi wychodzi. Stocha stać na bombowe skoki i wierzę w to. Irytuje mnie zawsze ten czas oczekiwania na formę. Zresztą ewidentnie widać, że nasza kadra nie skacze stabilnie. Cieszy jednak fakt, że znowu mamy Polaka w dziesiątce. Dziękujmy Piotrkowi, że pozwolił nam odczuć prawdziwe emocje dziś, a Maćkowi za super skoki wczoraj. Trzeba jednak wierzyć, że z konkursu na konkurs będzie lepiej. Optymistycznie dałem się nabrać po kwalifikacjach w Klingenthal, że jesteśmy potęgą. Dziennikarze w kółko używali słowa "potęga", a ja zacząłem się zastanawiać, czy faktycznie tak jest. Wiem, że to nieprawda. Polacy są mocni, ale do mocarzy dużo im brakuje. Austriacy uznawani za potęgę mieli zawodników, którzy wygrywali, a nie byli tylko w czołówce. Nie ujmuję klasy naszym, ani sukcesom. Chcę podkreślić, że najlepsze czasy dopiero nadejdą. W Sochi.
 Źródło: Alicja Kosman / PZN
Gregor Schlierenzauer wciąż śrubuje swój rekord. Byłoby mi dużo przyjemniej, gdyby wygrywał zupełnie zasłużenie. Wiecie pewnie, że nie jestem jego fanem. Jednak wczorajszy konkurs trzeba uznać za bardzo szczęśliwy dla Austriaka. W sytuacji kiedy cała stawka skacze z wiatrem w plecy, a obrońca Kryształowej Kuli ma wiatr pod narty, ciężko nie mówić o farcie. Zwłaszcza, że druga seria z niekorzystnym wiatrem wyszła dużo słabiej. Mimo wszystko Gregor wygrał jednym skokiem. To już są uroki tego sportu - tak myślę dziś. Wczoraj byłem totalnie wściekły, bo wiktoria moim zdaniem należała się Takeuchi'emu. Dzisiejszy dzień ukazał jednak niezbyt dobrą formę Gregora. Piętnaste miejsce to dla sportowca tej klasy sromotna porażka. Zauważmy, że w czołowej dziesiątce znalazł się tylko jeden Austriak - Thomas Morgenstern. To w nim widzę pewien błysk i zagrożenie. Chociaż największe zaskoczenie budzą chyba Japończycy, którzy w pierwszej dziesiątce zajęli aż trzy pozycje. Podziw wciąż z mojej strony dla Noriakiego Kasai. Człowiek fenomen. I że po tylu latach da się jeszcze utrzymywać poziom w czołówce światowej?
Sezon olimpijski rozpoczął się w sumie tak, jak mogliśmy się spodziewać. Nikt jasno nie odsłania kart. Musimy mocno wspierać naszych skoczków i pokazać, że oprócz oczekiwań mamy w sobie siłę to podtrzymywania ich na duchu. Takich kibiców nie ma nikt na świecie. Ufam Kruczkowi i wiem, że Kamil Stoch wróci na szczyt już wkrótce. Marzy mi się podium w Turnieju Czterech Skoczni. Do tej pory przecież tylko jeden Polak wygrał cały tur. Pora dorzucić coś więcej.

PS. Widzieliście dzisiaj jak sędziowali Norweg i Japończyk? Zgroza!

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Każda Wasza opinia buduje. Dziękujemy za wszystkie słowa krytyki!

Ciekawostka o nas...

Czy wiesz, że po wpisaniu w wyszukiwarce Google hasła: Mika Kojonkoski, nasz wpis "Mika Kojonkoski - wymarzony trener" znajduje się na drugim miejscu? W ostatnim czasie to jeden z najchętniej czytanych artykułów na naszym blogu. Autor tego tekstu (Mateusz Król) został natchniony do jego napisania, po lekturze książki o "Mika Kojonkoski - tajemnica sukcesu".