O KRÓLU S(T)OCH(I) I JEGO ZIOMKACH!

Jest trzech takich w historii, którzy zgarnęli dwa złote medale w skokach na jednych Igrzyskach. Do niedawna Fin i Szwajcar, dziś także Polak.

AUSTRIA, NIEMCY, NORWEGIA, JAPONIA, SŁOWENIA, POLSKA…

Napiszę szczerze… Bardzo długo zbierałam się do napisania tego felietonu. Miał już się ukazać po konkursach w Willingen ale uznałam, że nic nie wiemy o formie dwóch filarów austriackich skoków...

ZAKOPANE OKIEM KIBICA - CZ.3.

Za nim w niedzielny poranek otworzyłem oczy, niestety do moich uszu dotarł ten wredny dźwięk! Zapowiadało się to, czego każdy polski kibic obawiał się przed wyjazdem.

MIKA KOJONKOSKI - WYMARZONY TRENER

Do napisania o Mikim nakłoniła mnie moja ostatnia lektura książki Mika Kojonkoski - tajemnica sukcesu.

MISTRZ OLIMPIJSKI - TO BRZMI DUMNIE!

Polska oszalała! Starsi czekali na ten moment od 42 lat. Nie udało się w Salt Lake City, Turynie i Vancouver Adamowi Małyszowi. Wielkiej legendzie i jednemu z najwybitniejszych skoczków w historii.

środa, 23 kwietnia 2014

Richard Schallert znowu trenerem Czechów!

Niespodziewana wiadomość obiegła świat skoków narciarskich! Dawid Jiroutek nie będzie już trenerem czeskiej kadry skoczków narciarskich! Na stanowisko te po 5 latach przerwy powraca Richard Schallert, który Czechów trenował w latach 2006-2009.


Kadencja Schallerta ma trwać do Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2018 roku. Wiadomo już, że Jiroutek nie został na lodzie. Okazuje się, iż wspólnie z Matijazem Zupanem zajmą się szkoleniem rosyjskiej kadry skoczków. Jakie efekty przyniosą te zmiany? Przekonamy się dopiero w nowym sezonie!

foto: fis-ski.com

Mateusz Król

wtorek, 22 kwietnia 2014

Znamy składy kadr w skokach narciarskich na sezon 2014/2015!

Zarząd Polskiego Związku Narciarskiego dzisiaj oficjalnie zatwierdził składy kadr A i B w skokach narciarskich na sezon 2014/2015. Skład kadry juniorskiej poznamy po najbliższym posiedzeniu zarządu PZN. W spotkaniu, które odbyło się 17. kwietnia w Wiśle udział wzięli trenerzy, fizjoterapeuci i serwismeni a także Adam Małysz. Podczas posiedzenia ustalono nowy podział kadr a także programy szkoleniowe na przyszły sezon.

Składy kadr na sezon 2014/2015:
Kadra A: Kamil Stoch, Maciej Kot, Piotr Żyła, Dawid Kubacki, Jan Ziobro oraz Klemens Murańka. 
Kadra B: Krzysztof Biegun, Aleksander Zniszczoł, Stefan Hula, Bartłomiej Kłusek, Krzysztof Miętus oraz Jakub Wolny 

Sztab szkoleniowy kadry A nie uległ zmianie. Trenerem głównym kadry pozostaje Łukasz Kruczek wraz z asystentami Zbigniewem Klimowskim i Grzegorzem Sobczykiem. Funkcję fizjoterapeuty będzie pełnił Łukasz Gębala, serwismena Kacper Skrobot, konsultanta w zakresie treningu motorycznego Michał Wilk a biomechanika Piotr Krężałek. Rolę konsultanta będzie pełnił Adam Małysz. 
Zmiany natomiast zaszły w sztabie szkoleniowym kadry B oraz kadry juniorskiej. Trenerem głównym kadry B będzie dotychczasowy trener juniorów - Maciej Maciusiak. Asystentem będzie Wojciech Topór, fizjoterapeutą Daniel Kwiatkowski a serwismenem Kamil Skrobot. 
Wiadomo także kto znajdzie się w sztabie szkoleniowym kadry Juniorów. Trenerem głównym będzie Piotr Fijas, jego asystentem Robert Mateja, fizjoterapeutą Michał Górny, a trenerem współpracującym Jan Szturc. W sztabie szkoleniowym znalazł się również Marcin Bachleda, były skoczek narciarski.
Niestety po sezonie z treningami w kadrach pożegnali się Łukasz Rutkowski, Grzegorz Miętus oraz  Stanisław Biela.

Skład ośmioosobowej grupy juniorskiej poznamy za około trzy tygodnie. 

źródło: pzn.pl

Anna Felska 

Kamil Stoch z tytułem "Króla nart"!

Co roku przez dziennikarzy "Forum Nordicum" organizowany jest plebiscyt na "Króla nart" w narciarstwie klasycznym. Tym razem bezapelacyjnie wygrał Kamil Stoch, który zdobył 434 głosy. Tuż za naszym mistrzem olimpijskim uplasował się kombinator norweski Eric Frenzel z liczbą 306 głosów. Na najniższym stopniu podium z liczbą 268 głosów znalazła się Marit Bjorgen. Wyróżnienie otrzymała m.in. Justyna Kowalczyk oraz Noriaki Kasai.

Oto pełna lista nagrodzonych:

1. Kamil Stoch                     434
2. Eric Frenzel                     306
3. Marit Björgen                  268
4. Dario Cologna                 107
5. Martin Johnsrud Sundby  93
6. Sara Takanashi                45
7. Therese Johaug               44
8. Severin Freund                39
    Carina Vogt                      39
10.Alexander Legkow          38   

Wyróżnienia:  Noriaki Kasai, Akito Watabe, Joergen Graabak, Thomas Diethart, Peter Prevc, Justyna Kowalczyk

W biathlonowej edycji plebiscytu wygrała Daria Domratschewa przed Ole Einarem Björndalenem oraz Martinem Fourcade. 

foto: przegladsportowy.pl
Anna Felska 





sobota, 19 kwietnia 2014

Wesołych Świąt Wielkanocnych!



Z okazji Świąt Wielkiej Nocy życzymy Wam przede wszystkim
radości, czułości i braku samotności.
Tak, żeby od teraz wszystko w Waszym życiu działo się tak,
jak tylko tego zechcecie.
Ciepłej i rodzinnej atmosfery oraz
wielkich emocji w sportach zimowych także w trakcie przerwy.
Wesołych Świąt!


Życzy Redakcja 
Zimowe spojrzenie na świat
sportsinwinter.com

piątek, 18 kwietnia 2014

Waszym zdaniem: To nie był udany sezon dla Dawida Kubackiego!

Kilka dni temu zakończyliśmy przyjmowanie głosów do naszej sondy, w której pytaliśmy jak oceniacie sezon w wykonaniu Dawida Kubackiego. Tylko 7 % osób uznało, że ubiegła zima brązowego medalisty w drużynie z Val di fiemme 2013, była udana. Ponad połowa głosujących stwierdziła, że Dawida występy były po prostu przeciętne. Dość sporo osób (38%) uznało te, że jego starty były nieudane.

Przypomnijmy, że minionej zimy Dawid został sklasyfikowany na 49. pozycji w Pucharze Świata, czyli aż trzynaście miejsc niżej niż w sezonie 2012/2013. Dostał się kadry na Sochi, ale startując tylko na normalnym obiekcie, nie dostał się do czołowej trzydziestki. Najlepszy moment w tym sezonie dla Dawida to chyba konkurs drużynowy w Zakopanem. Wówczas wygrałby indywidualnie. Więcej o sezonie Dawida znajdziecie w felietonie naszego redakcyjnego kolegi Jędrzeja, pod tym linkiem.

foto: Agnieszka Majczak / Zimowe spojrzenie na świat

Mateusz Król

wtorek, 15 kwietnia 2014

Włochy: Jiroutek wraca do Czech. Nie będzie już trenował Włochów

Jakub Jiroutek, wieloletni trener włoskiej kardy w skokach narciarskich postanowił zakończyć współpracę.
Czech, który powadził Włochów od 2009 roku rezygnuje z dwóch powodów: kilka tygodni temu urodził mu się syn. Innym powodem był bardzo trudny sezon w wykonaniu Włochów, nie udało się osiągnąć zamierzonych wyników.

Foto: berkutschi.com

Agnieszka Majczak

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Przeminęło z wiatrem... Część 1.

Na początku swojego felietonu pragnę podkreślić, że miniony sezon 2013/2014 w skokach narciarskich nie ma nic wspólnego z powieścią Margaret Mitchell (ten sam tytuł „Przeminęło z wiatrem”). Pewnie każdy z Was zgodzi się ze mną, że poprzedni sezon został storpedowany przez wiatr i ciężkie warunki atmosferyczne. Wszystko zaczęło się wietrznie i deszczowo w Klingenthal. Po drodze lepiej nie było, a w Planicy zaliczyliśmy małą powtórkę z początku sezonu. Pod względem warunków atmosferycznych był to też sezon ciężki nie tylko dla zawodników, organizatorów zawodów ale też i kibiców, których cierpliwość została wystawiona wielokrotnie na próbę. Takich ilości jury meetingów chyba jeszcze do tej pory w historii Pucharu Świata nie mieliśmy. Ok. można poczekać na poprawę pogody kiedy widać realną szanse, że coś się zmieni. Lecz kiedy wieje halny (przykład z Zakopanego) przy czym kręci nie miłosiernie, leje deszcz, pada śnieg i wszystko razem, tory się roztapiają a śnieg na zeskoku wygląda jakby miał zaraz spłynąć, to dla mnie osobiście takie konkursy są pozbawione sensu i na pewno dobrze nie wpływają na wizerunek dyscypliny. Najważniejszą rzeczą jest jednak bezpieczeństwo zawodników, o którym niestety FIS i jury zawodów powoli zaczyna zapominać. Dla mnie podczas niedzielnego konkursu w Zakopanem nie powinien zostać oddany ani jeden skok konkursowy! Każdy kto był w tym dniu w Zakopanem pod skocznią  widział, że nie ma warunków do skakania! Jednak jury widziało inaczej… Najbardziej szkoda mi było tych wspaniałych chłopaków, którzy w tych ciężkich warunkach zdecydowali się na skoki mimo, że wyniki rywalizacji ustalił wiatr. No dobra koniec tego narzekania na wiatr, warunki atmosferyczne, decyzje jury i cały FIS. Miniony sezon to przede wszystkim popis pewnego skoczka z Zęba… Nie było lepszego od niego!
(źródło: tzn.pl)

…A wszystko zaczęło się w Klingenthal…
Emocje sięgnęły zenitu! Tuż przed pierwszymi zawodami PŚ w mediach co rusz pojawiały się wypowiedzi Prezesa Tajnera czy innych znanych trenerów o tym jacy to mocni jesteśmy i że możemy mówić o sobie, że jesteśmy potęgą w skokach. Weryfikacją tych słów miał być konkurs drużynowy w Klingenthal.
Pierwsza seria, 4 miejsce… Druga seria po bardzo dobrym skoku Piotra Żyły (który na pewno zapewniłby nam awans) została odwołana. Wśród kibiców a przede wszystkim dziennikarzy po tym konkursie pozostał lekki niedosyt. „Jakbyśmy byli taką potęgą to byśmy to wygrali!” – tak brzmiały komentarze po tym konkursie. Po raz kolejny wszyscy się przekonali o tym, że skoki narciarskie są dyscypliną bardzo nieprzewidywalną. Co z tego, że na treningach może być super kiedy na zawodach dochodzą np. loteryjne warunki. Tak było i tutaj. W czasie weekendu w Klingenthal wiatr postanowił przypomnieć o sobie zawodnikom oraz głodnym emocji kibicom. Tak było w sobotę i w niedziele.
Po sobotnim konkursie, kibice z mniejszymi oczekiwaniami zasiedli w niedzielne popołudnie przed telewizorami. Niestety już na samym początku widzieliśmy, że konkurs nie będzie należał do łatwych. Kto przed tym konkursem spodziewałby się, że się tak potoczy? Czy ktoś myślał, że młody skoczek z Polski założy koszulkę Lidera Pucharu Świata? Nic na to nie wskazywało… 142,5 i dobre warunki… To wystarczyło Krzysztofowi Biegunowi do swojego pierwszego triumfu w PŚ. Nie spodziewał się tego nikt. Nawet trenerzy, którzy nie planowali wystawić Krzyśka w składzie na konkursy w Skandynawii. No ale jakby to wyglądało jakby Lider Pucharu Świata nie pojechał na kolejne konkursy w cyklu, tylko przygotowywał się do zawodów niższej rangi? W minionym sezonie żałuje, że Krzysiek nie dostał szansy występu na mamuciej skoczni w Kulm. Widać, że chłopak dobrze się czuje na dużych obiektach. Na pewno Krzysiek Biegun ma wielki talent, którego nie można zmarnować. Wracając do pierwszego konkursu minionego sezonu PŚ… W pierwszej dziesiątce konkursu znalazło się aż 4 reprezentantów Polski! Jedni mogli powiedzieć, że mieli szczęście w tej loterii, drudzy, że jesteśmy potęgą. Ja jednak uważam, że naszych skoczków stać na to aby w mniej loteryjnych zawodach meldować się w pierwszej „10” w takiej ilości. Dobrym przykładem będą tu zawody w Engelbergu czy na IO w Sochi (ale o tym później). Mimo wszystko w tej loterii był to sukces. Nie powiodło się tylko naszemu Mistrzowi Kamilowi, który zajął dopiero 37 miejsce. Niestety warunki dla pierwszej „10” sezonu 2012/2013 były katastrofalne. Kamil nie mógł nic zrobić. Szczerze napiszę, że nie przejęłam się tym miejscem Kamila. Ze swoich obserwacji wiedziałam, że Kamil musi spokojnie „wejść” w sezon. Zresztą dla mnie najważniejsze były ZIO w Sochi i to tam Kamil miał być w najwyższej formie, a nie na początku sezonu. Wspominając Klingenthal nie mogę zapomnieć o pewnym incydencie (jeżeli można to tak nazwać) do którego doszło w czasie niedzielnych zawodów. Chodzi oczywiście o „protest” Schlierenzauera i Bardala.  I tu wybuchła pierwsza narodowa dyskusja Polaków! Dlaczego tak zrobili? Tysiące teorii przeleciało przez głowę kibiców. Jednak ja uważam, że tu nie było o czym dyskutować. Oni sami zdecydowali o tym, że nie skaczą, a co za tym idzie nie zdobywają punktów do klasyfikacji i koniec dyskusji. Uważam, że jury zawodów było gotów czekać na w miarę stabilne warunki dla nich (chociaż Kamila mogli puścić w okropnych i nie mieli skrupułów). Z drugiej strony jakby jednak warunki nie pozwoliły na puszczenie ich obydwu to jury by musiało odwołać konkurs a wtedy Krzysztof Biegun nie byłby Liderem PŚ. Więc z drugiej strony dobrze, że zrezygnowali ale zaznaczę po raz kolejny – To była ich decyzja!
(źródło: berkutschi.com)

Po Klingenthal nadeszły konkursy w Skandynawii. Nic nas tam nie zaskoczyło. W Kussamo wiało jak zwykle, a w Lillehammer jak zwykle były prawie puste trybuny… Taki Skandynawski standard. Nasi powoli zaczęli się rozkręcać. Maciej Kot w konkursie na średniej skoczni w Lillehammer zajął 5 miejsce – najlepsze w sezonie. Inni mieli mniejsze lub większe przebłyski formy. Jednak ciągle coś im brakowało. Chcieli spokojnie potrenować w Polsce aby złapać regularność w swoich skokach. Jednak z tym nie mieli łatwo. Żadna skocznia w Polsce nie była przygotowana pod trening. W końcu po wielu prośbach COS przygotował Wielką Krokiew w Zakopanem. Centralny Ośrodek Sportu jak sam się tytułuje jest również Centralnym Ośrodkiem przygotowań Olimpijskich. No i proszę! Mieliśmy rok Olimpijski a skoczkowie, którzy byli naszą wielką nadzieją na medale nie mieli gdzie trenować! To jest skandal! COS powinien zrobić wszystko aby przygotować obiekt do sezonu zimowego. Dopiero po usilnych prośbach trenera i związku ktoś się tym problemem zainteresował i przygotował raz dwa skocznie! I ja się pytam… Nie można było tak wcześniej? Dla mnie ta instytucja nie powinna istnieć ale to temat na osobny felieton więc nie będę teraz się o tym rozpisywać. Wracając jeszcze na chwilkę do Lillehammer… Po raz pierwszy w historii reprezentacja Polski wystawiła drużynę w konkursie mieszanym na średniej skoczni w której znaleźli się: Magdalena Pałasz, Joanna Szwab, Maciej Kot oraz Kamil Stoch. Nie mieliśmy żadnych oczekiwań związanych z tym występem. Drużyna zajęła ostatnie miejsce ale chciałam pogratulować dziewczynom za odwagę i życzyć im sukcesów w przyszłości oraz wytrwałości, ponieważ marzenia się spełniają! Przy okazji chciałabym przypomnieć, że w tym sezonie Magdalena Pałasz zdobyła pierwsze punkty PŚ w czasie konkursu w Hinzenbach!
Skocznie w Lillehammer (Archiwum własne)

Efekty treningów, które nasza kadra odbyła w Zakopanem poznaliśmy już w Titisee-Neustadt. To właśnie od tych konkursów rozpoczął się marsz Kamila Stocha po końcowy triumf w klasyfikacji generalnej PŚ. Znowu zobaczyliśmy piękną sylwetkę w locie, opanowanie i pewność siebie. Kamil zajmując 2 i 1 miejsce w końcu przypomniał swojej konkurencji jak skacze Mistrz Świata! W pierwszym konkursie punktowało pięciu Polaków, w drugim już tylko trzech ale i tak oceniam ten weekend na plus. Niestety podczas drugiego konkursu na skoczni wydarzył się poważny wypadek z udziałem Thomasa Morgensterna. Kiedy zobaczyłam Morgiego padającego z bólu na zeskok a później ten helikopter to myślałam, że na Turnieju Czterech Skoczni na 100 % go nie zobaczymy. Jak się skończyło to każdy wie.
(źródło sport.interia.pl)

Kto spodziewał się że już tydzień później Jan Ziobro (w pierwszym konkursie w Neustadt zajął 44 miejsce, a w drugim 48) wygra swój pierwszy konkurs w sezonie i na następny dzień znów stanie na podium? Nikt. Po raz kolejny przekonaliśmy się, że miniony sezon był nieprzewidywalny i pełny niespodzianek. Chociaż muszę to zaznaczyć i napisać, że w zwycięstwie Janka nie było przypadku, szczęścia czy innego czynniku sprzyjającego. Janek stoczył równą walkę o zwycięstwo z Kamilem Stochem i Andersem Bardalem. Pokazał, że stać go na wygrywanie z najlepszymi. Zobaczyliśmy, że ma ogromny potencjał i oby w kolejnych sezonach coraz częściej to pokazywał. Po tym pierwszym konkursie w Engelbergu byliśmy w euforii. Jan Ziobro wygrał, Kamil Stoch był drugi a w pierwszej „10” konkursu było jeszcze dwóch Polaków. Po raz kolejny pokazaliśmy moc i siłę w zespole. Uważam, że każdy z kadry Łukasza Kruczka jest w stanie wygrywać konkursy PŚ i jeszcze nie raz będziemy się cieszyć z ich sukcesów. Pamiętam jak mówili, że po Adamie Małyszu już nic nie będzie, że skoki w Polsce się skończą, że nie mamy perspektyw… A tu taki psikus! Skoki w Polsce rozwijają się w niesamowitym tempie. Mamy utalentowaną młodzież, coraz lepszą infrastrukturę i dobrze wyszkoloną kadrę trenerską. Skoki znowu stają się najchętniej oglądaną transmisją sportową, a pod skoczniami w Polsce i na świecie gromadzą się tłumy polskich kibiców… Wracając jeszcze do Engelbergu… W niedziele Kamil Stoch po raz pierwszy w swojej karierze założył koszulkę Lidera PŚ o której zawsze marzył. Odebrał ją Gregorowi Schlierenzauerowi, który już nie zachwycał ani nie dominował jak w poprzednich latach. Jednak to Kamil i Gregor byli uznawani za największych faworytów do wygrania Turnieju Czterech Skoczni. Mieli stoczyć bój o zwycięstwo w klasyfikacji Turnieju jak i żółtą koszulkę Lidera PŚ. Nikt nie przewidział, że po raz kolejny sezon szykuje dla nas kolejną niespodziankę i narodzenie nowej gwiazdy w skokach…
(źródło: www.thomaszipfel.de)

Thomas Diethart całkowicie zdominował Turniej Czterech Skoczni. Już w czasie zawodów w Engelbergu odważnie wszedł do czołówki PŚ zajmując miejsca 4 i 6. Szczerze, nie wierzyłam w to, że jest w stanie utrzymać taką dyspozycje do Turnieju. Tym bardziej, że dla mnie był on zawodnikiem całkiem obcym. Raz czy dwa razy spotkałam się z tym nazwiskiem analizując wyniki zawodów Pucharu Kontynentalnego czy jakiś krajowych zawodów w Austrii. Jednak nic tam szczególnego nie osiągnął i po prostu nie pamiętało się o nim. Aż tu przyszedł konkurs w Oberstdorfie w którym walczył jak równy z równym z Ammannem, Bardalem, Prevcem i Morgensternem. Podczas tego konkursu zajął 3 miejsce ale śmiało można powiedzieć, że w tym momencie narodziła się kolejna Austriacka  gwiazda skoków narciarskich. Udowodnił to w kolejnych konkursach i ostatecznie zwyciężył w całym Turnieju przed dwoma wyśmienitymi skoczkami na świecie – Thomasem Morgensternem i Simonem Ammannem. A co się stało z faworytami? Otóż Kamil z Gregorem zajęli odpowiednio 7 i 8 miejsce. Jeżeli chodzi o Kamila to pewnie to lekkie załamanie formy było spowodowane osłabieniem po przeziębieniu jakie przebył w okresie świątecznym. Zresztą Kamil po sezonie sam nam się przyznał, że kiedy założył żółtą koszulkę Lidera PŚ to zaczął się „oglądać za siebie” i liczyć punkty ile ma przewagi nad zawodnikami za nim. To go pewnie trochę wytrąciło z koncentracji ale prawdziwego Mistrza poznaje się po tym, że potrafi wrócić we wspaniałym stylu, a jak wiemy Kamil zrobił to wyśmienicie. Jeżeli chodzi o Gregora to od Engelbergu zaczął gasnąć. Brakowało mu pewności siebie, zaczął robić proste błędy. Szczerze ale w tym sezonie nie poznawałam Gregora. Nie chodzi mi tu tylko o jego skoki ale też niestety o jego zachowanie. Myślałam, że w Kulm i Wiśle wraca na odpowiednie tory, ale jak się później okazało tak mi się tylko zdawało… Pozostali nasi zawodnicy spisali się słabo (oprócz oczywiście Kamila i Maćka). Mieliśmy duże oczekiwania, szczególnie po tym weekendzie w Engelbergu ale przecież przez cały czas nie można być w wielkiej formie. Dobrze, że lekka zadyszka przyszła na Turniej niż na IO.
(źródło: zimbio.com)

Następne zawody odbyły się w austriackim Kulm. Na tych zawodach skupiałam się najmniej, ponieważ żyłam już zawodami w Polsce na które się wybierałam. Jednak nie mogłam przejść obojętnie obok strasznego wydarzenia, które miało miejsce w Kulm. Jeden z moich ulubieńców – Thomas Morgenstern miał bardzo poważny wypadek na skoczni, po raz drugi w minionym sezonie. Niestety obrażania Thomasa były poważniejsze niż w czasie grudniowego upadku. Kiedy zobaczyłam jego upadek w Kulm w telewizji… zamarłam… Dopiero wtedy zdaliśmy sobie sprawę ile Ci ludzie poświęcają dla kilku sekund lotu. Zobaczyliśmy, że nawet najmniejszy błąd w locie może się skończyć tragicznie. Ale oni Kochają to bezgranicznie i właśnie ta miłość do skoków pozwoliła Thomasowi tak szybko wrócić. To jest dla nich jak narkotyk, raz spróbujesz i później chcesz dalej latać. Myślałam, że dla Thomasa to już jest koniec kariery, że nie otrząśnie się po tym strasznym upadku. Jednak Thomas pokazał nam, że nigdy nie można się poddawać, że mimo wszystkich przeciwności losu trzeba dążyć do spełniania marzeń! A na pewno się spełnią… Zawody w Kulm były jedynymi w tym sezonie zawodami na skoczni mamuciej (oprócz oczywiście MŚ w lotach narciarskich w Harrachowie). Już w połowie stycznia mieliśmy rozstrzygniętą sprawę małej kryształowej kuli. Peter Prevc według mnie zasłużył na nią bez dwóch zdań. Peter jak dla mnie był najrówniejszym skoczkiem w tym sezonie. Poważniejszą wpadkę zaliczył dopiero w Trondheim kiedy nie zakwalifikował się do II serii zawodów ale przecież obniżka formy też kiedyś musiała przyjść. Oczywiście nie mogę zapomnieć o fenomenalnym Noriakim Kasaim, który swoim młodszym kolegą pokazał i udowodnił, że w wieku 42 lat można skakać na bardzo dobrym poziomie jak i również wygrywać zawody. Noriaki jest kolejnym przykładem słów, które napisałam powyżej. Jak się Kocha to co się robi to trudno jest się z tym rozstać. Trzecie miejsce w klasyfikacji lotów narciarskich przypadło Gregorowi Schlierenzauerowi. Na jego temat wypowiedziałam się wcześniej więc nie będę się powtarzać.
(źródło: sport.interia.pl)

Po konkursach w Austrii w końcu przyszła pora na nasze polskie święto! Prawie cała czołówka PŚ zjechała do Wisły i Zakopanego aby móc zaprezentować swoje umiejętności przed polską publicznością! Kibice jak zwykle nie zawiedli. Pod skocznią w Wiśle i Zakopanem nie było wolnego miejsca, a bilety na konkursy rozeszły się jak ciepłe bułeczki. Warto też przypomnieć, że konkursy w Polsce były mocno zagrożone przez brak śniegu. I w tym miejscu chciałabym bardzo mocno podziękować organizatorom za ich heroiczną walkę z naturą, za to, że jak zwykle przygotowali fenomenalne zawody, które z moimi znajomymi wspominamy aż do dziś.
(źródło: dziennikzachodni.pl)

W Wiśle program był bardzo napięty… Rano treningi i kwalifikacje. Popołudniu seria próbna i konkurs. Jak to w Wiśle bywa nie obyło się bez małych problemów z wiatrem ale i tak zawody można uznać na plus. Bardzo się ucieszyłam, że Kamil utrzymał w Kulm pozycje Lidera PŚ. Dla polskich fanów było to szczególne wydarzenie móc zobaczyć swojego idola skaczącego w żółtej koszulce. Kamil oczywiście nie zawiódł i w Wiśle zajął drugie miejsce. Na pierwszym miejscu uplasował się Andreas Wellinger, a trzeci był być może przyszła kolejna gwiazda austriackich skoków – Michael Hayboeck.
(źródło: sport.wp.pl)
Zakopane podobnie jak Wisła przywitała wszystkich wiosenną aurą. Kiedy wyjeżdżałam z Warszawy w piątek w dzień kwalifikacji, nad ranem było więcej śniegu niż w górach… Atmosferę zawodów czuło się na każdym kroku w Zakopanem. Krupówki były biało – czerwone, wszyscy malowali sobie flagi na policzkach, tradycyjne trąbki do dziś jeszcze słyszę w swoich uszach. Tego nie da się zapomnieć. Wielka Krokiew w tych dniach (no może oprócz niedzieli) prezentowała się pięknie. Na pewno obiekt był bardzo dobrze przygotowany do zawodów. Kwalifikacje to była dla nas rozgrzewka przed wielkimi emocjami, które miały być w sobotę i w niedziele, ale już mogliśmy podziwiać swoich idoli na żywo i ich dopingować. Kamil Stoch odpuścił. Na pewno dobrze zrobił. Musiał zbierać siły na zawody jak i na nadchodzące wielkimi krokami IO. W sobotę nastąpił prawdziwy najazd kibiców na stolicę polskich Tatr. Zakopane nie widziało takiej ilości kibiców od czasów występów Adama Małysza na skoczni. Skocznia zapełniła się kibicami na dwie godziny przed rozpoczęciem zawodów! Jeżeli chodzi o organizacje wejścia kibiców na skocznie to niestety muszę ją skrytykować. Sektory C i D są najbardziej oblegane przez kibiców. Skandalem dla mnie było ustawienie tylko 4 ochroniarzy przy wejściu, przez co wielu kibiców nie zobaczyło początku pierwszej serii. Ja sama pod skocznią byłam godzinę przed rozpoczęciem serii próbnej a weszła… pod koniec serii próbnej! Kibice zaczęli się bardzo denerwować i dochodziło do wielu nerwowych sytuacji w kolejce. Wręcz można powiedzieć, że było bardzo niebezpiecznie, ponieważ kibice z tyłu kolejki zaczęli przepychać się do przodu, dociskając cały przód. Jestem drobną kobietą i muszę powiedzieć, że parę razy zabrakło mi powietrza i miałam momenty kiedy już chciałam to rzucić i wyjść z tej kolejki. Ochroniarze wręcz nie panowali nad tłumem. Dla mnie to było największe przewinienie organizatorów w stosunku do kibiców. W niedziele zdecydowanie się poprawili a może to ja przyszłam dużo wcześniej niż powinnam? 
(źródło: Archiwum własne)

Ale wróćmy do soboty… Zaskoczył mnie bardzo eksperymentalny skład, który postanowił wystawić Łukasz Kruczek. Z drugiej strony wiedziałam, że jest to walka o miejsce w składzie na Sochi i, że Maciej Kot oraz Piotr Żyła mają pewne miejsce w nim. W czasie tego konkursu z mojego punktu widzenia była walka pomiędzy Klemensem Murańką, a Dawidem Kubackim, który został zdecydowanym zwycięzcą. Kiedy spotkałam się z Mateuszem naszym redaktorem naczelnym po konkursie, pierwsze zdanie jakie do niego powiedziałam brzmiało: „Czy ty też uważasz, że dzisiejszymi skokami Kubacki zapewnił sobie miejsce w składzie na IO?” . Dla nas to było jasne od tego sobotniego wieczoru i decyzja, którą podjął na następny dzień Łukasz Kruczek nie była dla nas zaskoczeniem. I w tym momencie wybuchła kolejna narodowa dyskusja Polaków! Dlaczego Kubacki, a nie Murańka podsycana dodatkowo przez ojca Klimka. To była decyzja trenera. To on z nimi przebywa prawie przez cały czas i wie na co ich stać. Powiedzmy szczerze… Klimek zawalił w czasie najważniejszego sprawdzianu dla niego. Zepsuł swoje skoki pomimo dobrych warunków. Po prostu nie wytrzymał presji. On ma jeszcze czas. Na pewno będzie bardzo dobrym skoczkiem, zresztą już kilka lat temu został okrzyknięty wielkim talentem, który przecież kiedyś musi wybuchnąć! Konkurs wygrała fenomenalna reprezentacja Słowenii. Oni mogą już wkrótce zdominować skoki. Mają bardzo uzdolnione młode zaplecze, które coraz odważniej wchodzi do PŚ. Drugie miejsce zajęła reprezentacja Niemiec. Bardzo dobrze spisywali się przez cały sezon. Trzecie miejsce przypadło Austriakom. O tej reprezentacji można napisać bardzo dużo. Napiszę tylko tyle… Nie ważne jakie by mieli problemy wewnątrz kadry to zawsze z nimi trzeba się liczyć! To jest wielka potęga tego sportu i kiedy trzeba walczyć to pokazują swój profesjonalizm. Nasza reprezentacja zajęła 4 miejsce. Lekki niedosyt pozostał ale w takim eksperymentalnym składzie bez dwóch naszych podpór można powiedzieć, że był to dobry wynik.
(źródło: berkutschi.com)

Niestety w niedziele dobra aura pogodowa zniknęła… Już w nocy słyszałam jak wiatr zaczyna wiać coraz mocniej ale miałam nadzieję, że do konkursu osłabnie. Cóż... nadzieja umiera ostatnia więc pod skocznie się wybrałam. Z każdą mijającą minutą było coraz gorzej. Będąc już na skoczni pogodziłam się z tym, że skoków nie będzie. Po kilku godzinach czekania w deszczu i na bardzo silnym wietrze kibice zaczęli sami opuszczać obiekt. Nagle doszła informacja, że konkurs się za chwile rozpocznie i, że zaczynają skakać przedskoczkowie. Wierzcie mi lub nie. Na skoczni wiało tak, że „głowę urywało”, a oni chcieli przeprowadzić sprawiedliwy konkurs w takich warunkach. Jak w ogóle można było dopuścić do startu zawodnika w tak nieprzewidywalnych warunkach jakie były w niedziele w Zakopanem? Już nie chce tu mówić o tych wynikach, których nikt chyba nie wziął na serio… Ja autentycznie się o nich bałam! Nie dość, że warunki były fatalne to jeszcze skocznia wyglądała tragicznie… O kontuzje przed samymi IO było nie trudno! I jeszcze ta sytuacja z powtarzaniem skoków przez Andreasa Wellingera i Thomasa Dietharta… Sama nie wiem co o tym myśleć. Na pewno zachowanie Pointnera było skandaliczne, ale jak już wcześniej wspominałam… te zawody w ogóle nie powinny się odbyć! Jako ciekawostkę napisze wam tylko, że godzinę po zakończeniu tego cyrku wiatr uspokoił się J. Jednak z Zakopanego pomimo tej niedzieli wyjechałam usatysfakcjonowana. Zobaczyłam to co chciałam zobaczyć i przeżyłam to co zawsze chciałam przeżyć… Tych emocji i atmosfery nigdy nie zapomnę!
(źródło: Archiwum własne)

Cóż mogę napisać o konkursach w Sapporo? Nawet nie wiem jak mam je subiektywnie ocenić… Do Sapporo nie wybrali się prawie wszyscy najlepsi skoczkowie minionego sezonu PŚ, ponieważ woleli uniknąć uciążliwej i dalekiej podróży oraz postanowili wykorzystać ten czas na ostanie treningi przed IO w Sochi. Właściwie tylko reprezentacja Słowenii wybrała się tam w pierwszym składzie. Można śmiało napisać, że urządzili sobie w Sapporo Mistrzostwa Słowenii, które jednak średnio się oglądało. Te konkursy jakoś nieszczególnie zapadły mi w pamięci. Dla mnie były pozbawione emocji, nie było elementu zaskoczenia bo z kim mieli walczyć świetnie dysponowani Słoweńcy? Chyba tylko z reprezentacją gospodarzy, która też średnio wypadła. Peter Prevc odebrał Kamilowi pozycje Lidera PŚ ale nie cieszył się żółtym plastronem długo…
(źródło fis-ski.com)

W międzyczasie w bardzo dobrze znanym nam Predazzo odbywały się Mistrzostwa Świata Juniorów w narciarstwie klasycznym! W skokach narciarskich nie mieliśmy sobie równych! Jakub Wolny zdobył złoty medal i został Mistrzem Świata Juniorów! Przed tymi konkursami liczyliśmy na złoty medal, ale stawialiśmy raczej, że zdobędzie go Klimek Murańka, Aleksander Zniszczoł czy Krzysiek Biegun. A tu nagle wyskoczył prawie nikomu nieznany Kuba i zgarnął złoto! W konkursie drużynowym gdyby nie ostatni skok Murańki to wygralibyśmy zawody z miażdżącą przewagą nad drugą reprezentacją Austrii. Ostatecznie wygrana była minimalna, ale i tak nasza młodzież pokazała, że już niedługo mogą rządzić i dzielić w PŚ!

Wracając do Pucharu Świata… Ostatnim sprawdzianem dla skoczków przed IO były konkursy w Willingen. Nasza kadra na IO pojechała tam w komplecie. Kamil miał jasno określone zadanie, które zrealizował w 100%. Imponujące dwie wygrane w konkursach w Willingen pozwoliły mu wrócić na „tron”. Kamil pokazał klasę, siłę i formę na tydzień przed pierwszym konkursem na IO! Do dziś nie mogę zapomnieć tych tytułów z gazet: „Kamil powtórz to za tydzień!”. Kibice byli w euforii, ja jednak tonowałam nastroje. Twierdziłam, że tam będą inne zawody, warunki, nowe skocznie na których Kamil nie miał okazji jeszcze skakać. Chodź w głębi duszy wiedziałam, że będzie dobrze i czułam wręcz „olimpijski spokój”. Był w fenomenalnej formie i było go stać na wszystko! Pozostała reszta naszej kadry zaprezentowała się poniżej oczekiwań ale bez paniki. To co rzuciło się w oczy od razu to była nowa pozycja dojazdowa Piotra Żyły. Wtedy cieszyłam się, że porzucił swój słynny „garbik” ale jeszcze nie wiedziałam ile to problemów mu przyniesie na IO. Niespodzianką na minus była na pewno postawa Simona Ammanna. Na tydzień przed Igrzyskami wypadł tragicznie zajmując 33 i 25 miejsce. Czterokrotny Mistrz Olimpijski pojawił się w Willingen po bardzo długiej nieobecności w PŚ. Wszyscy tylko czekali aż wyskoczy z jakąś nowinką techniczną… I jak się okazało wyskoczył ale na dobre to mu nie wyszło. Ja byłam zdania, że albo startuję w treningowym sprzęcie aby nie pokazywać niczego przed Igrzyskami albo Simon przekombinował przygotowanie i stracił formę. Po części trafiłam ze swoją teorią.
(źródło: berkutschi.com)

Po tych zawodach pozostało nam tylko czekać… Czekać w spokoju na wielkie chwile, które miały nadejść! Ale jak tu być spokojnym kiedy medal był na wyciągnięcie ręki? Kiedy wiedzieliśmy doskonale, że Kamil jest w wielkiej formie i może dokonać tego czego nie udało się zdobyć samemu Adamowi Małyszowi? Emocje wzrastały z każdym dniem coraz bardziej. Dziennikarze podsycali atmosferę publikując wywiady z ważnymi osobistościami ze świata skoków, którzy śmiało mówili, że Kamil zdobędzie złoty medal… Aż w końcu nadszedł 9 lutego 2014 r. i wszystko stało się jasne… Marzenia stały się faktem!

„Chciałbym wystartować na Olimpiadzie. Zdobyć złoty medal. A jak na razie to ja mam jeszcze czas… I może za jakieś 5 – 6 lat wystartuję jak będę dobrze skakał…”


Agnieszka Białek

niedziela, 13 kwietnia 2014

Nie ma kryzysu w Austrii...

Miniony sezon w skokach narciarskich był jednym z najciekawszych, bo właściwie do Igrzysk Olimpijskich zwycięzcy konkursów zmieniali się jak rękawiczki. Pamiętamy doskonale przecież takie czasy, kiedy to wygrywał niemal bez przerwy jeden skoczek, a tylko czasami komuś udało się go pokonać. Albo i on zaliczał słabszy dzień... a przecież to jedno i to samo. Przykładem doskonałym na to jest Janne Ahonen. W sezonie 2004/2005 wygrywał niemal wszystkie konkursy do zawodów w Innsbrucku. Poza jednym w Harrachovie, który padł łupem Adama Małysza. Gdyby nie ten "wredny" Polak, mielibyśmy rekord w ilości jedenastu zwycięstw z rzędu. Rekord chyba nie do pobicia. Miniona edycja Pucharu Świata miała aż czternastu zwycięzców i ani jednemu nie udało się wygrać więcej niż dwóch konkursów z rzędu. Jak to ma się do mojego tytułu właściwie?

Od kilku lat kibicom skoków narciarskich marzy się chyba, aby Austria zeszła z tronu dominatorów. Nieco na hurra ogłoszono, że mają w swoich szeregach kryzys. Moje zdanie jest nieco odmienne. Żadna drużyna jak na razie nie osiągnęła takiego pułapu, aby zagrozić temu teamowi ( w sensie, żeby zająć ich pozycję, być ewidentnie niepokonanym).  Dlaczego? Zacznę jednak na opak. Faktem jest, że to Polacy, Japończycy, Norwegowie, Słoweńcy i Niemcy mogli cieszyć się z indywidualnych medali najważniejszych imprez w tym sezonie, ale tylko Austriacy mogą wciąż od kilku lat gościć w swoich szeregach zwycięzcę Turnieju Czterech Skoczni. Tym razem jak najbardziej niespodziewanego. I jeszcze drugi skoczek ich narodowości też był na podium. Dopiszmy do tego, że tym razem prześladował ich pech, który dotknął Thomasa Morgensterna podwójnie, ale i Andreasa Koflera też. Śmiało powiedziałbym, że po sezonie 2012/2013 Austriacy mały dołek zażegnali. Przecież w Lahti wygrali pierwszy od dwóch lat konkurs drużynowych w Pucharze Świata. Mało tego, powtórzyli to w Planicy. I to nie jakąś minimalną różnicą, a wciąż kolosalną. W ostatniej drużynówce ich przewaga nad drugą drużyną (Polska) wynosiła blisko 40 punktów! A przecież to młoda drużyna. Po raz pierwszy od wielu lat na najważniejszej imprezie nie zdobyli złota w drużynie, ale i tak mieli srebro. Przegrali z małą stratą. Czy można więc mówić, że mają jakiś kryzys?

Moim zdaniem największy wpływ w minionym sezonie na łatkę "kryzysowa Austria" miał Gregor Schlierenzauer. Największe rozczarowanie. Człowiek, który od lat uznawany jest za skoczka, któremu sukcesy przychodzą z łatwością, tym razem skakał po prostu bez przekonania. Dwa zwycięstwa pozwoliły mu podtrzymać dobrą passę. Trzeba pamiętać, że od właściwie pierwszej jego całej edycji PŚ, nie było takiego sezonu, w którym nie odniósłby przynajmniej jednej wygranej. To jest fenomen! Fenomen, który nie obronił zwycięstwa w TCS z poprzedniej zimy, Kryształowej Kuli ani nie wywalczył jedynego trofeum, którego mu brakuje - złota olimpijskiego. Kryzys miał w tym sezonie Gregor Schlierenzauer, Austriacy tak nieco osłabli, ale wciąż są świetni! Czy zmiana trenera coś im pomoże? Czy to dobry krok? Trudno powiedzieć, ale przekonamy się na własnej skórze... za rok oczywiście o tym napiszemy.

foto: berktuschi.com

Mateusz Król


piątek, 11 kwietnia 2014

Letnie Grand Prix w skokach narciarskich bez Hinterzarten!

Mimo starań organizatorów tegoroczna edycja Letniego Grand Prix w skokach narciarskich nie rozpocznie się w Hinterzarten. Ostateczną decyzję w tej sprawie podjęła dzisiaj Komisja Kalendarzowa FIS, która obradowała w Zurychu. Powodem usunięcia z kalendarza zawodów w Hinterzarten mają być kłopoty finansowe organizatorów.
Dlatego też tegoroczna edycja LGP rozpocznie się w Wiśle w dniach 25-26 lipca.

foto: berkutschi.com 

Anna Felska

Szwajcaria: Jednoosobowa kadra narodowa!

W Szwajcarii ogłoszono już skład kadr w skokach narciarskich na nadchodzący sezon. Obyło się bez większych niespodzianek i zmian. Wciąż jedyną osobą w reprezentacji narodowej będzie Simon Ammann, który niedawno zdecydował się nie odwieszać nart na ścianę. Funkcję głównego trenera wciąż będzie sprawował  Martin Kunzle.

W grupie A znalazł się Gregor Deschwanden oraz jego koledzy Marco Grigoli i Pascal Kalin. Szwajcarzy zdecydowali się powołać także kadrę C, w skład której wchodzić będą Pascal Egloff oraz Kilian Peier. Reprezentacja kobiet to tylko jedno nazwisko - Sabrina Wiatr Mueller.

foto: berktuschi.com 

Mateusz Król

Austria: Pointner nie jest już trenerem kadry!

Nie jest to zbyt sensacyjna wiadomość, bo po wielu pogłoskach wreszcie plotka stała się faktem. Po 10 latach pracy Aleksander Piontner przestał zajmować stanowisko trenera kadry Austrii w skokach narciarskich. Zakończyły się też wszystkie spekulacje dt. tego, kto przejmie jego rolę. Obyło się bez niespodzianki, bo od teraz funkcje trenera reprezentacji pełnić będzie znany nam dobrze Heinz Kuttin.

Warto podkreślić, że Aleksandra Pointnera odwołano mimo wielu sukcesów, jakie odnieśli jego podopieczni w tym sezonie. Jak pamiętamy Thomas Diethart wygrał Turniej Czterech Skoczni, a Thomas Morgenstern był tuż za nim. Austriacy zgarnęli też Puchar Narodów, a w czołowej dziesiątce klasyfikacji generalnej Pucharu Świata uplasowało się aż trzech skoczków tej narodowości. Faktem jest, że zakończyła się ich hegemonia, ale nie można im w żaden sposób ujmować. Nie wiadomo jeszcze jaki los czeka Pointnera. Nieoficjalnie mówi się, że może on objąć funkcję trenera Finlandii. 

foto: berktuschi.com

Mateusz Krol

środa, 9 kwietnia 2014

Sylwia Jaśkowiec dołączyła do ekipy Justyny Kowalczyk!

Sylwia Jaśkowiec i Justyna Kowalczyk będą razem przygotowywać się do sezonu 2014/2015 pod okiem trenera Aleksandra Wierietielnego. - Taką informacje przekazał dzisiaj po południu Polski Związek Narciarski. 
Z komunikatu prasowego PZN możemy wyczytać, że był to pomysł Sylwii Jaśkowiec po odejściu z kadry trenera Ivana Hudaca. Zwróciła się ona z propozycją współpracy do Justyny Kowalczyk oraz trenera Wierietielnego. Obydwoje wyrazili zgodę. Dzisiaj w siedzibie PZN zostały omówione szczegóły. Sylwia uważa, że jest to dla niej duża szansa na rozwój. Z takiego obrotu sprawy cieszy się bardzo Prezes Polskiego Związku Narciarskiego - Apoloniusz Tajner, który ma nadzieję na bardzo dobry wynik w sprincie drużynowym na przyszłorocznych Mistrzostwach Świata w narciarstwie klasycznym w Falun. Trener Aleksander Wierietielny jak zwykle podchodzi spokojnie do sprawy. Specjalnie musiał przerwać swój urlop ale jak sam mówi nie żałuje tego. Wieloletni trener Justyny Kowalczyk teraz musi przygotować plan treningowy dla nowej podopiecznej. Według reportera TVP Sport - Sebastiana Parfjanowicza, Sylwia Jaśkowiec razem z Maciejem Kreczmerem zaczną trenować już w maju pod okiem trenera Wierietielnego, a Justyna Kowalczyk tak jak wcześniej już zapowiedziała dołączy do nich w sierpniu. 

źródło: PZN, Twitter:s_parfjanowicz
Foto: Agnieszka Majczak
Agnieszka Białek

Bjoergen vs Johaug, czyli jedyna atrakcja bez Kowalczyk!

Miniony sezon w biegach narciarskich trzeba jasno określi jako nudny. Organizatorzy nie potrafili wykorzystać zbliżających się Igrzysk Olimpijskich do podgrzania atmosfery. Może była takowa na początku sezonu dzięki mocnej Justynie Kowalczyk, ale trwało to tylko do końcówki roku. W efekcie drastyczny spadek oglądalności w Polsce. Wszyscy doskonale pamiętamy, jak wielkim prestiżem stał tegoroczny Tour de Ski. W tym właśnie momencie Justyna została pozbawiona szans na Puchar Świata, ale i emocje totalnie opały. Wszyscy dobrze wiemy, że pojedynek dwóch Norweżek nie jest tym samym, co Norwegia vs Polska. W tej dyscyplinie oczywiście.

Mimo wszystko początkowo mało kto myślał, że Therese Johaug jest w stanie w tym roku wywalczyć Kryształową Kulę. Jej walka z Marit Bjoergen wydawała się z góry "ustawiona". Z super machiną ciężko w ogóle walczyć. Powiedzmy sobie szczerze, że Therese swojego marzenia w tym sezonie nie spełniła. Od dawna bowiem mówiła, że chce zdobyć złoty medal Igrzysk Olimpijskich. Największa na to szansa według specjalistów była podczas biegu na 30 km stylem dowolnym. W tej konkurencji Johaug jest przecież Mistrzynią Świata z Oslo. Nie udało się! Laury zgarnęła Marit Bjoergen. W efekcie Johaug musiała zadowolić się srebrem (30 km) i brązem, podczas gdy Bjoergen zdobyła trzy złota. Nie można zapomnieć, że jeden pojedynek w Sochi Therese wygrała ze swoją rodaczką. Mam oczywiście na myśli fakt, że w konkurencji 10 km stylem klasycznym, Johaug zdobyła brąz a Bjoergen była poza podium. To były swego rodzaju oznaki, że da się wielką mistrzynię pokonać. Nikt nie jest do końca zaprogramowany. Chociaż w przypadku Marit trzeba byłoby napisać: Każdej maszynie można odciąć prąd. Wróćmy do Pucharu Świata, gdzie ta właściwa walka miała miejsce.

Inauguracja nie była udana ani dla Bjoergen ani tym bardziej dla późniejszej triumfatorki w cyklu. W sprincie stylem klasycznym triumfowała Justyna Kowalczyk. Marit była 13., a Johaug 20. Kolejnego dnia w konkurencji 5 km stylem klasycznym podium już nabrało standardowych kolorów. 1. Kowalczyk, 2. Bjoergen, 3. Johaug. Na starcie to liderka Norweżek była lepsza. Johaug dopiero się rozpędzała. Trzeba chyba spojrzeć prawdzie w oczy i powiedzieć, że gdyby nie nagła rezygnacja Bjoergen z Tour de Ski, to Johaug mogłaby o kuli pomarzyć. Z drugiej strony, aby wygrać "generalkę" trzeba startować i wytrzymać cały sezon. Ostatecznie Therese osiągnęła wreszcie to, na co mimo wszystko przez lata zasłużyła. Zawsze dzielnie i najszybciej wspinała się pod Alpe Cermis i w końcu tym razem wygrała tour. 

Do Igrzysk i początkowo po nich Bjoergen była górą nad Johaug. Właściwie jakiś cud się zdarzył, że to Therese wygrała Puchar Świata. Spora ilość sprintów stawiała ją w niekorzystnym świetle. Przed dwoma ostatnimi konkursami miała przewagę nad swoją rywalką zaledwie 3 punktów. Nie trzeba nikomu mówić, że notowania Therese spadły drastycznie. Sam uważałem, że Marit już ma kule w garści. A tutaj taka niespodzianka, takie skumulowanie energii. Dwa ostatnie konkursy padły łupem Johaug. I ta końcówka dopiero nabrała takich rumieńców, jakie zwykle mieliśmy tylko przy okazji startów Justyny Kowalczyk. Dzięki Therese Johaug, która pokazała, że można wygrać. Trzeba tylko w to mocno wierzyć. Do samego końca. Za to ją cenię! I składam ręce do braw, bo jest na prawdę wielka! 

foto: 1. zimbio.com 2. fis-ski.com

Mateusz Król

wtorek, 8 kwietnia 2014

Werner Schuster nadal trenerem reprezentacji Niemiec!

Informacje o ewentualnym przejęciu przez Wernera Schustera stanowiska trenera Austrii nie potwierdziły się. Niemiecki Związek Narciarski ogłosił, iż Schuster pozostaje na swoim stanowisku i dalej będzie trenował z kadrą Niemiec. Kto więc zastąpi Alexandra Pointnera, którego dni na stanowisku trenera Austrii są już raczej policzone? Mówi się także o kandydaturze Heinza Kuttina ale jaka będzie ostateczna decyzja dowiemy się już niebawem. 
W przyszłym sezonie zobaczymy również trenera żeńskiej kadry Niemiec - Andreasa Bauera.

foto: berkutschi.com

Anna Felska

Apoloniusz Tajner dla Sportsinwinter.com : Ludzie są najważniejsi, a tam ich brakuje!

Podczas ubiegłotygodniowej konferencji prasowej PZN w Krakowie nie omieszkaliśmy zadać kilka pytań prezesowi Apoloniuszowi Tajnerowi. Pytany o to, czy są możliwe jeszcze jakieś roszady w sztabie szkoleniowym skoków odpowiedział zdecydowanie, że nie jest to potrzebne. - Efektywność grupy jest wysoka, więc nie widzę takiej potrzeby. - mówił.

- We wszystkich trzech grupach szkoleniowych w ubiegłym sezonie osiągnęliśmy więcej, niż oczekiwano. - zachwalał prezes. - Któż by się spodziewał, że Krzysztof Biegun wygra zawody Pucharu Świata, a mało znany Jakub Wolny zostanie Mistrzem Świata Juniorów. To już w ogóle niespodzianka. - dodał. Kiedy zapytaliśmy p. Tajnera o to, czy takie niespodzianki mogą zdarzyć się w biegach narciarskich szybko odpowiedział: - Nie. Tutaj nic się nie urodzi tak nagle. W biegach to jest wieloletnia praca, tutaj nie ma gwałtownych przeskoków.

Nie mogliśmy zapomnieć przy tej ważnej okazji o skokach na Dolnym Śląsku. W skocznie Orlinek wpakowano ponad 3 miliony złotych, a dziś nie nadaje się ona do użytku. Skoki właściwie nie istnieją, chociaż są ku temu warunki. - Od lat obserwuje Dolny Śląsk, jakoś te skoki nie mogą się tam rozwinąć. Mimo, że Szklarska Poręba ma ku temu warunki, bo jest blisko Harrachova. - zauważa prezes PZN. - Mają gotowy kompleks. To potwierdza znowu, że ludzie są najważniejsi, a tam ich brakuje - zakończył.

Jeśli chcecie zobaczyć cały wywiad z Apoloniuszem Tajnerem, który mówił między innymi o skokach kobiet, zapraszamy do obejrzenia filmu poniżej. 

foto: Agnieszka Majczak / Zimowe spojrzenie na świat

Mateusz Król

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Waszym zdaniem: To był lepszy sezon Macieja Kota!

Zakończyliśmy przyjmowanie głosów w naszej ankiecie, w której pytaliśmy Was, czy niedawno zakończony sezon był lepszy w wykonaniu Macieja Kota od poprzedniego. W przeciwieństwie do Macieja, która w rozmowie z nami stwierdził, że w tej edycji było więcej rozczarowań, nie mieliście żadnych wątpliwości. Aż 86% osób uznało, że nasz skoczek jednak poczynił postępy.

Przypomnijmy, że w minionym sezonie Maciej Kot uplasował się na 17. miejscu w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Podczas Zimowych Igrzysk Olimpijskich zameldował się w czołowej dziesiątce podczas konkursu na normalnej skoczni.

foto: Agnieszka Majczak / Zimowe spojrzenie na świat

Mateusz Król

sobota, 5 kwietnia 2014

Niespodzianka in plus, niespodzianka in minus, czyli sezon w wykonaniu Krzysztofa Bieguna i Dawida Kubackiego

Po jednym z nich oczekiwaliśmy nieco więcej, po drugim raczej mniej, jednak obaj nas zaskoczyli. Oto jak wyglądał sezon w wykonaniu Krzysztofa Bieguna i Dawida Kubackiego.

Na pierwszy ogień 19-latek z Gilowic. Przed niedawno zakończonym sezonem miał zaledwie jeden występ w zawodach Pucharu Świata. Miało to miejsce na mamucim obiekcie w Oberstdorfie, gdy pierwsza kadra przygotowywała się do mistrzostw świata w Val di Fiemme. Krzysztof Biegun był wówczas naszym jedynym punktującym zawodnikiem, zajmując 30 miejsce i zdobywając jeden punkt. Był to ostatni występ Krzyśka w owym sezonie, ale dobre wyniki podczas Letniego Grand Prix zaowocowały powołaniem go na pierwsze konkursy sezonu 2013/14.

Chociaż dużo mówiło się wówczas o potencjale tego chłopaka, to nikt chyba jednak nie przypuszczał, że może się stać to, co się stało. Krzysztof Biegun już w swoim drugim występie w Pucharze Świata wygrał i mimo loteryjnych warunków, jakie panowały w Klingenthal, nie można niczego Biegunowi ujmować, bowiem klasę pokazywał także przed zawodami. Sam fakt wygranej Krzysztofa był niesamowity, a jeśli dodamy do tego, że stał się wówczas drugim w historii polskim liderem Pucharu Świata, to wyczyn nastolatka stał się czymś niewyobrażalnym. Ściągnął on wówczas ogromny bagaż oczekiwań z Kamila Stocha i kto wie, być może przyczyniło się to w jakimś stopniu do wyników osiąganych przez naszego mistrza? Kibice w Polsce zaczęli bowiem oczekiwać więcej od całej drużyny, a nie tylko od jej lidera. Sam Kamil mówił wtedy, że "ten chłopak nie wie nawet, jak dużo dla mnie zrobił."


Krzysztof Biegun był wówczas na ustach wszystkich kibiców skoków narciarskich w Polsce. Dużo osób oczekiwało fantastycznego sezonu niemalże debiutanta w PŚ. I chociaż kolejne zawody i 18. miejsce w Kuusamo zdawały się potwierdzać wysokie aspiracje Bieguna, to jednak drugim Peterką nie został. Wystąpił jeszcze w dwóch zawodach w Lillehammer, gdzie nie zdołał zdobyć punktu (choć 32. i 36. miejsce do najgorszych nie należały). 

Starty Polaka przerwała Uniwersjada, którą niektórzy lubią nazywać "trzeciorzędnymi zawodami". Polska reprezentacja na te konkursy wyglądała jednak imponująco, a dość dobrze prezentowali się także chociażby Rosjanie. Należy jednak docenić fakt, że w każdym z rozgrywanych tam konkursów Krzysztof zdobył medal. Było to drużynowe złoto, a także srebro i złoto z konkursów indywidualnych. 

Biegun zdołał jeszcze punktować w Oberstdorfie oraz w polskich konkursach w Wiśle i w Zakopanem. Zajmował tam odpowiednio 27., 20. i 15. pozycję i jak się okazało, były to ostatnie występy Krzyśka w minionym sezonie, który zakończył mając 144 punkty i 35. miejsce w klasyfikacji generalnej. Pomimo tego, że ominął aż 19. konkursów w tym sezonie, to może go uznać za udany i dający spore nadzieje na przyszłość. Być może okaże się, że to właśnie Biegun, a nie Murańka, będzie za kilka lat nowym liderem naszej kadry?

Na przełomie stycznia i lutego Krzysztof wystąpił jeszcze w Mistrzostwach Świata Juniorów w Val di Fiemme i to chyba jedyne zawody, gdzie jego występ można uznać za rozczarowujący. Młody zawodnik swoimi występami dał powody, by uznać go za głównego faworyta tej imprezy, jednak indywidualnie zajął 6. pozycję. Nie było to jednak długo rozpamiętywane, bowiem sensacyjnie zawody wygrał Jakub Wolny, drugi indywidualny mistrz świata juniorów z Polski. Do swojego występu indywidualnego Biegun dorzucił jeszcze złoto w drużynówce, więc powinien być zadowolony z rozegranego we Włoszech czempionatu.

Na deser został brązowy medalista ubiegłorocznych Mistrzostw Świata w konkursie drużynowym - Dawid Kubacki. Wydaje się, że urodzony w Nowym Targu skoczek zaliczył delikatny spadek formy w porównaniu z poprzednim sezonem. Przede wszystkim brak było u niego tak spektakularnego wyniku, jak 9. miejsce w Engelbergu w sezonie 2012/13 (w ostatnim sezonie najlepszy wysęp Kubackiego to 17. miejsce w Titisee-Neustadt i dwukrotnie w Engelbergu), ale także regularności. Właśnie ta regularność dała mu sezon wcześniej 142 punkty i 36. miejsce w klasyfikacji generalnej. Pod tym względem ostatni sezon można uznać za o wiele gorszy, bowiem zdobył zaledwie 87 punktów (49. miejsce w generalce), a po raz ostatni punktował w tak pechowych dla nas konkursach w Lahti. Trzeba oddać Dawidowi, że w kwalifikacjach spisywał się o wiele lepiej, a do drugiej serii często brakowało mu niewiele, jednak jak w każdym sporcie - okazuje się, że "prawie", to jednak za mało.

Niemniej jednak trener Kruczek postanowił mu zaufać i zabrał go na Igrzyska Olimpijskie, czym wywołał niemałą burzę, pozbawiając Klimka Murańkę miejsca w kadrze. Możemy teraz dywagować, czy postąpił słusznie, czy nie, ale nie ma to już najmniejszego sensu. Trzeba pozwolić przemówić liczbom. W Soczi Dawid wystąpił jedynie na skoczni K-95, gdzie podobnie jak przez cały sezon - dobrze wypadał w treningach i kwalifikacjach, jednak w samym konkursie zajął 32. miejsce. Na skoczni dużej, zarówno w konkursie indywidualnym, jak i drużynowym, zastąpił go Piotr Żyła. Dość nieudane występy zawodnika z Wisły dały pole do kolejnych rozważań nad słusznością decyzji Łukasza Kruczka, jednak tym razem poszkodowanym wydawał się być Kubacki. 

Bardzo często mówi się o ogromnym potencjale Dawida, który posiada potężne wybicie, a jedynym problemem ma być jego odpowiednie skierowanie. Jeżeli wszystko to, co mówi się o Kubackim jest prawdą, to obecny sezon można uznać za nader rozczarowujący. Trzeba jednak liczyć, że Dawid wykorzysta to, co dostał od natury i w przyszłym sezonie zobaczymy go punktującego już regularnie w całym sezonie.

foto: 1. eurosport.onet.pl; 2. sport.interia.pl

Jędrzej Jędrasiak

piątek, 4 kwietnia 2014

Jan Ziobro dla Sportsinwinter.com: "Ciężko określić przełomowy moment!"

Podczas konferencji PZN w Krakowie mieliśmy także przyjemność porozmawiać z Janem Ziobro. Zwycięzca konkursu w Engelbergu podsumował sezon. Stwierdził, że ciężko znaleźć przełomowy moment w jego karierze. - Od jakiegoś czasu skakałem w grupie dobrych zawodników. Był Lotos Cup, Puchary Kontynentalne, a ja zawsze gdzieś się tam kręciłem. - zauważył Janek. - Od zawsze wierzyłem, że mogę skakać i wiem, że jeszcze wiele pracy przede mną. Chcę się rozwijać.

Ziobro powiedział, że nie tylko odpowiednia dla niego skocznia pozwoliła mu wygrać w Engelbergu. - To nie był przecież tylko jeden dzień, ponieważ w niedzielę byłem także na podium. - mówił. - Myślę, że po prostu forma była wówczas bardzo dobra. Skocznia mi odpowiadała, co tylko pomogło odnieść sukces.
W poniższym filmie znajdziecie więcej odpowiedzi Janka. Zapraszamy również na nasz oficjalny profil na FB, gdzie właśnie dodaliśmy galerię zdjęć z tej konferencji. Zimowe spojrzenie na świat - sportsinwinter.com 


foto: Agnieszka Majczak / Zimowe spojrzenie na świat

Mateusz Król

Sylwia Jaśkowiec dla Sportsinwinter.com: Chciałabym, aby narciarstwo stało się sportem narodowym!

Sylwia Jaśkowiec - sensacyjnie wdarła się na podium prologu Tour de Ski. W czasie, kiedy wszyscy myśleli, że skoro Justyna Kowalczyk nie biegnie, to sukcesu nie będzie. Tymczasem Sylwia udowodniła, że można na nią stawiać. - Wierzę w wynik, w moją ciężka pracę i również w cuda, które często zdarzają się w sprintach - bardzo loteryjnej konkurencji. Wszystko tam może się zdarzyć. - mówiła nam podczas konferencji prasowej PZN. - Na pewno Justyna jest tylko jedna, ale wierzę, że ktoś po niej zostanie. Czy to będę ja, czy też ktoś inny, to okaże się dopiero, kiedy Justyna zdecyduje się już na zasłużoną emeryturę.

Nasza biegaczka z cierpliwością i dokładnością odpowiadała na wszystkie pytania. Docenia polskich kibiców i atmosferę w Szklarskiej Porębie. - Bardzo ciężko jest opisać słowami, to co dzieje się w Szklarskiej Porębie podczas Pucharu Świata. Tam po prostu trzeba być, bo polscy kibice są niesamowici. - zachwalała. - Potrafią zbudować taką atmosferę, że już nie chce się biegać przy innej publiczności.
Jeśli chcecie wiedzieć jak Sylwia ocenia Igrzyska, czy pozbierała się po upadku w trakcie sprintu i co myśli o braku miejsca na trening dla biegaczy - obejrzyjcie wywiad poniżej.

foto: Agnieszka Majczak / Zimowe spojrzenie na świat

Mateusz Król

Maciej Kot dla Sportsinwinter.com: "Było więcej rozczarowań niż sukcesów!"

2. kwietnia podczas prasowej konferencji PZN podsumowującej sezon 2013/2014, mieliśmy okazję przeprowadzić wywiad z Maciejem Kotem. Okazał się świetnym rozmówcą. Podsumowując sezon w swoim wykonaniu stwierdził, że było w nim więcej porażek niż sukcesów. - Myślę, że najlepszy konkurs w moim wykonaniu to Puchar Świata w Lillehammer, gdzie zająłem 5. miejsce na skoczni normalnej. - mówi wciąż aktualny Mistrz Polski z 2013 roku. - Rozczarowanie to przede wszystkim konkurs drużynowy na Igrzyskach Olimpijskich, poza tym weekend w Lahti, Turniej Czterech Skoczni oraz Engelberg - dodał.

Zapytany o swoje ulubione miejsce w Pucharze Świata odpowiedział bez długiego namysłu: - Najbardziej lubię skakać w Zakopanem. Najlepsza widownia, u siebie i skocznia, która jak najbardziej mi odpowiada - stwierdził Maciej. - Jeśli chodzi o Igrzyska, to myślę jednak, że nikt nie da ich nam tylko dlatego, że w Zakopanem mamy świetnych kibiców. To jest jedna dyscyplina, a w skład Olimpiady wchodzi ich dużo więcej.

Maciej Kot chętnie odpowiadał na nasze pytania, jeśli chcecie zobaczyć cały wywiad z nim, to zapraszamy poniżej.


foto: Agnieszka Majczak / Zimowe spojrzenie na świat

Mateusz Król

czwartek, 3 kwietnia 2014

Kamil Stoch dla Sportsinwinter.com: "Wysysają ze mnie energię!"

Podczas wczorajszej konferencji prasowej PZN podsumowującej sezon 2013/2014 mieliśmy okazję rozmawiać z naszym dwukrotnym Mistrzem Olimpijskim. - Nie potrafię sklasyfikować, które osiągnięcie było najlepsze w minionym sezonie - mówi Kamil. - Uważam, że każde było bardzo ważne.

Zdobywca Pucharu Świata w tym roku, mówił na zakończenie w Planicy, że dopiero się rozpędza i właściwie nabiera sił. Zapytaliśmy, czy myśli, iż przełoży się to na wyniki w Letnim Grand Prix. - Mam dużo energii, ale dziennikarze skutecznie ją wysysają. - stwierdził z uśmiechem. - Wiem, że teraz jest dla mnie dobry czas. Mam w sobie dużo pozytywnej energii, motywacji i przede wszystkim chęci do skakania. Wiem, że teraz będzie fajny czas - dodał.

Jeśli chcecie zobaczyć pełną rozmowę z Kamilem Stochem obejrzycie go poniżej. Wkrótce wywiady z Maciejem Kotem, Jankiem Ziobro i innymi. Zapraszamy!



foto: Agnieszka Majczak / Zimowe spojrzenie na świat

Mateusz Król

środa, 2 kwietnia 2014

Justyna Kowalczyk wystartuje w przyszłym sezonie!

Dzisiaj odbyła się posezonowa konferencja prasowa Polskiego Związku Narciarskiego w Krakowie. Konferencja ta, podsumowała miniony sezon w biegach i skokach narciarskich. Pojawili się na niej m.in. nasi złoci medaliści z Sochi: Justyna Kowalczyk oraz Kamil Stoch. Nasza mistrzyni olimpijska podczas konferencji ogłosiła długo wyczekiwaną decyzję, w sprawie kontynuacji swojej kariery sportowej. Kibice mogą odetchnąć z ulgą, bowiem Justyna wystartuje w kolejnym sezonie a imprezą docelową będą dla niej Mistrzostwa Świata w narciarstwie klasycznym w Falun. Swoje przygotowania do następnego sezonu nasza mistrzyni rozpocznie 1. sierpnia. 

foto: Alicja Kosman / PZN

Anna Felska

Ciekawostka o nas...

Czy wiesz, że po wpisaniu w wyszukiwarce Google hasła: Mika Kojonkoski, nasz wpis "Mika Kojonkoski - wymarzony trener" znajduje się na drugim miejscu? W ostatnim czasie to jeden z najchętniej czytanych artykułów na naszym blogu. Autor tego tekstu (Mateusz Król) został natchniony do jego napisania, po lekturze książki o "Mika Kojonkoski - tajemnica sukcesu".