wtorek, 27 sierpnia 2013

Wielkie postaci skoków - Gregor Schlierenzauer

Po małej przerwie wracam do mojego stałego cyklu, w którym nawiązuje do największych bohaterów skoczni narciarskich. Ostatnio pisałem o powracającym Janne Ahonenie, ale dziś o człowieku, który zwojował narciarski świat niemal od pierwszego skoku. Długo zbierałem się, aby napisać coś sensownego o tym rekordziście. Nie darzę Gregora wielką sympatią, nie jestem jego zwolennikiem, nie zachwycam się jego stylem. Ale Schlierenzauer jest wielki dzięki swoim osiągnięciom i tego nie mogę ukryć. Nie da się zaprzeczyć, że to jeden z najlepszych skoczków w historii...
Źródło: bi.gazeta.pl
Rzadko zdarza się, abym myślał tak często o osobie, za którą nie przepadam. Myśli gdzieś kłócą się same w mojej głowie. Wielki, największy, czy też po prostu jeden z wielu? Nie umiem tego jednoznacznie określić, bo wszystko oceni historia. Na dzień dzisiejszy Gregor jest Mistrzem Świata z Oslo, a jak wszyscy pamiętamy zdobył te złoto w dość nieoczekiwanym momencie. Sezon 2010/2011 nie był najlepszym w jego wykonaniu, co było spowodowane kontuzją. Ciężko było mu się przedrzeć do czołówki, niektórzy zwiastowali nawet jego koniec. Na skoczni normalnej w Oslo zajął 8. miejsce, przegrywając wówczas z Kamilem Stochem. Miejsce może i niezłe, ale dla człowieka o tak wielkim potencjale... raczej rozczarowanie. Mistrzostwo Świata wywalczył, pokonując wielkiego faworyta, swojego rodaka - Thomasa Morgensterna. Może nie w jakimś nadzwyczajnym stylu, ale był najlepszy. Wiele razy był faworytem, ale nie potrafił do końca sprostać oczekiwaniom. Człowiek pokroju Schlieriego zawsze chce wygrywać. Tymczasem jechał do Vancouver jako murowany kandydat do złota olimpijskiego, a wrócił z dwoma medalami brązowymi. Młodość została pokonana przez "starych wyjadaczy". Nie ma mowy o porażce, chociaż nowa maksyma mówi, że na Igrzyskach liczy się wygrana. Gregor to przecież także dwukrotny vice-mistrz świata (Liberec, Predazzo) oraz mistrz i vice-mistrz świata w lotach (Oberstdorf 2008, Planica 2010). Nie można ujmować mu, że jest wielki. Tylko czy największy?
Źródło: Archiwum własne
Pomijając wielkie imprezy, można by rzec, że świat skoków należy od jakiegoś czasu do niego. Gregor Schlierenzauer jest rekordzistą pod względem ilości wygranych konkursów w sezonie. Na przełomie 2008/2009 wygrał aż 13 konkursów, czego nikomu nigdy w historii nie udało się dokonać. Także on stawał najwięcej razy w jednym cyklu na podium - 20. To liczba, która podkreśla jego niepodważalne zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Zdobył też najwięcej punktów w jednym sezonie - 2083. Przejdźmy jeszcze do tego, co wydarzyło się ubiegłej zimy. 50 wygranych w Pucharze Świata. Czy ktokolwiek będzie potrafił chociaż wyrównać ten wynik? Austriak mówi, że całkiem możliwe jest zakończenie przez niego kariery po Igrzyskach w Sochi. Mam nadzieję, że to nie nastąpi. Będzie nudno, a my zostaniemy zmuszeni do czekania na nowego Gregora Schlierenzauera. Kto zostanie tak nazwany? Czy już się urodził? Może będzie Polakiem? Doczekamy?

2 komentarze:

  1. Jak już mówiłam, nie wierzę w to, że Gregor chce skończyć karierę. A jeśli nawet to uważam, że do igrzysk jeszcze jest czas i kilka razy zdąży zmienić zdanie. Niewątpliwie jest wielkim skoczkiem, przez to co osiągnął. Dla mnie jednak nigdy nie będzie takim autorytetem jakim był i jest Adam Małysz. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli nie tylko ja za nim nie przepadam :) Ale w to że chce niby zakończyć karierę po igrzyskach nie chce mi się w cale wierzyć. On na pewno jeszcze pokaże na co go stać, a rekord wyśrubuje taki, że ciężko będzie się do niego zbliżyć. Szliwi ma przecież dopiero 23 lata i już chce odejść?! Niemożliwe! Może to tylko plotka ?

    OdpowiedzUsuń

Każda Wasza opinia buduje. Dziękujemy za wszystkie słowa krytyki!

Ciekawostka o nas...

Czy wiesz, że po wpisaniu w wyszukiwarce Google hasła: Mika Kojonkoski, nasz wpis "Mika Kojonkoski - wymarzony trener" znajduje się na drugim miejscu? W ostatnim czasie to jeden z najchętniej czytanych artykułów na naszym blogu. Autor tego tekstu (Mateusz Król) został natchniony do jego napisania, po lekturze książki o "Mika Kojonkoski - tajemnica sukcesu".