sobota, 22 czerwca 2013

Śnieżni "wrogowie" Polaków - Martin Schmitt

Sport jest oczywiście taką dyscypliną, w której aby okazać się zwycięzcą, należy pokonać całą armię przeciwników. Zwycięzca, poza nielicznymi wyjątkami, może być tylko jeden. Szczególnie w tych końcowych klasyfikacjach, jak np. Puchar Świata. Jako zwolennicy Adama Małysza mieliśmy okazję przeżyć wiele jego fantastycznych pojedynków i poznać innych wielkich sportowców, którzy starali się stawić mu czoła. Jednym udawało się to bardziej, innym mniej. Trzeba jednak im przyznać, że również są wielcy. Tą serię felietonów zaczynamy od pierwszego, wielkiego przeciwnika Adama Małysza - Martina Schmitta.
Żródło: http://forzamalysz.w.interia.pl

Martin  Schmitt, mimo że jest Niemcem, w Polsce zjednał sobie duże grono sympatyków. Był pierwszym "wrogiem" Małysza. To był sezon 2000/2001. Schmitt był głównym faworytem do wygrania Turnieju Czterech Skoczni. Nikt wtedy nie spodziewał się, że nagle wielką, historyczną już formą, eksploduje Król Adam. Pierwszy konkurs tego cyklu wygrał wówczas właśnie Martin, na swojej ojczystej ziemi. Euforia w kraju była wielka, ale później Niemcowi nie szło już tak świetnie. W drugim konkursie wygrał Noriaki Kasai., a Schmitt znalazł się dopiero na 8. pozycji. Adam Małysz był trzeci. Kolejne dwa konkursy wygrał już Polak, jak pamiętamy w mistrzowskim stylu. Faworyt Niemców zakończył Turniej Czterech Skoczni na miejscu trzecim. Pojedynki w Pucharze Świata Polaka i Niemca wzbudziły ogromne zainteresowanie wśród widzów w obu krajach. Rekordy bito jednak oczywiście w Polsce. Trzeba podkreślić, że z ogromnej większości konkursów zwycięsko wychodził Adam Małysz. Polak po TCS wygrał trzy kolejne konkursy (2 w Harrachovie i jeden w Park City). Następnie w Hakubie wygrał Schmitt, a dwa kolejne konkursy w Sapporo padły łupem Adama. Biorąc pod uwagę tylko tych dwóch zawodników, to do Mistrzostw Świata Niemiec wygrał tylko jeden konkurs, a Polak 6. Rzecz jasna ten drugi jechał do Lahti, jako główny faworyt.
Żródło: www.portalwiedzy.onet.pl

Mistrzostwa Świata w narciarstwie klasycznym 2001 odbywały się w fińskim Lahti. Polacy bardzo mocno liczyli, że nasz lider Pucharu Świata zdobędzie dwa złote medale w konkursach drużynowych. Wówczas kolejność konkursów była inna niż obecnie. Najpierw odbywał się konkurs na skoczni dużej, a dopiero później na normalnej. Emocje z dnia na dzień wzrastały, gdyż Martin Schmitt przygotował na czempionat genialną formę. Pierwszy konkurs na skoczni o punkcie konstrukcyjnym K-116 oglądało w Polsce wiele milionów ludzi. Adrenalina wyzwalała się z minuty na minutę, tym bardziej, że Adam prowadził po pierwszej serii. Niestety, w drugiej serii Niemiec pobił rekord skoczni (131 m) i został Mistrzem Świata, wygrywając z Adamem o 2,8 punktu. To i tak był wielki sukces dla nas. Natomiast mieliśmy jeszcze okazję na rewanż.
Parę dni później odbył się konkurs na skoczni normalnej. Sytuacja nieco się obróciła, po pierwszej serii prowadził Martin tuż przed naszym Orłem z Wisły. Małysz oddał w drugiej serii "skok życia" (98 m) i wygrał ze Schmittem o 13 punktów! W ten sposób rywalizacja między tymi zawodnikami zapisała się do historii tego sportu. Po Mistrzostwach w Pucharze Świata toczyła się walka o końcowe zwycięstwo. Do końca sezonu rywal Adama wygrał 2 konkursy (loty w Oberstdorfie i Planicy). Małysz zapewnił sobie końcowy triumf zwyciężając w Falun, Trondheim i Oslo. W ten sposób zwycięsko z rywalizacji wyszedł Adam Małysz. W klasyfikacji generalnej Polak wyprzedził reprezentanta naszych zachodnich sąsiadów o 358 punktów. Deklasacja? Tak chyba trzeba to określić, bo w całym sezonie Orzeł wygrał 11 konkursów, a Schmitt 6. Pojedynek był jednak bardzo ciekawy i emocjonujący. Szczególnie, że odbywał się między zawodnikami z TYCH dwóch krajów.
Żródło: www.mati-pati.blogspot.com

P.S. Czy Wam też Martin Schmitt kojarzy się przede wszystkim z czekoladą Milką?

1 komentarze:

  1. Jasne, że tak jak widzę czekoladę Milkę to pierwsze co przypomina mi się Martin! ;)

    OdpowiedzUsuń

Każda Wasza opinia buduje. Dziękujemy za wszystkie słowa krytyki!

Ciekawostka o nas...

Czy wiesz, że po wpisaniu w wyszukiwarce Google hasła: Mika Kojonkoski, nasz wpis "Mika Kojonkoski - wymarzony trener" znajduje się na drugim miejscu? W ostatnim czasie to jeden z najchętniej czytanych artykułów na naszym blogu. Autor tego tekstu (Mateusz Król) został natchniony do jego napisania, po lekturze książki o "Mika Kojonkoski - tajemnica sukcesu".