poniedziałek, 1 lipca 2013

Pamiętny piątek w Zakopanem

Wyjątkowość tego miasta jest tak ogromna, że ciężko ubrać w jakieś słowa. Ciężko jest użyć jakichś odpowiednich, wykwintnych wyrazów, które mogłyby oddać wielkość Zakopanego. Szczególnie w okresie, kiedy gości całą karuzelę Pucharu Świata w skokach narciarskich. Dostaliśmy od losu kapitalne miejsce, w którym możemy przeżywać swoje wielkie chwile sukcesu, ale i wspólnie jednoczyć się w momentach, kiedy nie dzieje się najlepiej. To właśnie Zakopane uwielbiał najbardziej Mika Kojonkoski, o czym przekonywaliśmy się przez lata na własne oczy. Ten niepodważalnie wielki trener, przyjeżdżał kiedyś rokrocznie do stolicy polskich Tatr z rękawiczką "I Love Zakopane". Przez lata śledziłem wielkie wydarzenie u nas w kraju przed teleodbiornikiem. Dziś wiem, że te emocje w domu  i te na skoczni są zupełnie inne. Nieporównywalne.
Źródło: skijumping-blog.blog.onet.pl

Był piątek, 20. stycznia 2012 roku. W Zakopanem gościłem już od kilku dni, ale wciąż nie mogłem oderwać oczu od tego cudu, jakim niewątpliwe jest Wielka Krokiew. Kwalifikacje, które odbywały się dzień wcześniej dały już namiastkę wielkiego święta skoków narciarskich. Skoro tak wiele osób przybyło śledzić kwalifikacje, to ile będzie na konkursie głównym. Czy Polacy przybędą licznie po zakończeniu kariery Adama Małysza? Chociaż u nas w kraju mówiono, że skoki nie mają sensu, to jednak prawdziwe grono fanów tego sportu przetrwało. Wcale nie takie wąskie, jak się okazało potem. Emocje podgrzewało przekonanie o wysokiej formie lidera naszej kadry - Kamila Stocha. W czwartek wygrał jeden z treningów, a na zawodach w Kulm wskoczył na najniższy stopień podium. Zważając, że skacze u siebie, można było pokusić się o duży optymizm. Kiedy stopniowo wchodziłem na trybuny Wielkiej Krokwi, rosło we mnie zdumienie. Z minuty na minutę przybywało widzów, a to oznaka, że będzie mi dane przeżyć na własnej skórze zakopiańską atmosferę. Spikerzy rozpoczęli zabawianie, wielka trąba, czytanie z flag i witanie miast. Nauczono nas tańczyć do piosenki Ai Se Eu Te Pego, przez moment zdjęcia kamerą robiła niemiecka telewizja. Weź nie oszalej, kiedy jesteś uczestnikiem takiej fety! A przecież nikt jeszcze nie wygrał. Pogoda również nie wyglądała najlepiej.
Źródło: archiwum własne
Przed konkursem miała odbyć się standardowa seria próbna... niestety po kilku skokach została odwołana przez silny wiatr i mocny opad śniegu. Konkurs również się opóźniał, wszyscy błagalnie patrzyliśmy w niebo. Po kilkudziesięciu minutach niebiosa wysłuchały próśb dwudziestotysięcznego tłumu. Zmagania można rozpoczynać. Pierwszy skok Marcina Bachledy nie zachwycił, ale kolejny Polak wprawił w zachwyt. Aleksander Zniszczoł skoczył 124,5 metra i objął prowadzenie. Zawody pomału zbliżały się do czołowej dziesiątki. Pod koniec pierwszej serii zaczął sypać mocny śnieg, widoczność była ograniczona. Na prowadzeniu było dwóch Niemców - Sverin Freund, a za nim Richard Freitag. Zawodnicy oddawali kolejno słabe skoki. Przyszła pora na Kamila Stocha, a śnieg sypał coraz mocniej, jakby chciał mu przeszkodzić. Wielka wrzawa na dole i świetny skok na odległość 125,5 metra. Skakał w nieco gorszych warunkach i dostał wysokie noty za styl - jest drugi! Kolejni zawodnicy skakali już tylko słabiej. Thomas Morgenstern zaliczył upadek. Trzeci wówczas w klasyfikacji Anders Bardal nie wszedł do czołowej trzydziestki, a Schlierenzauer i Kofler zajęli odległe pozycje, daleko poza pierwszą dziesiątką. - Kamil Stoch drugi po pierwszej serii ! - krzyczy spiker! Wielki szum i nadzieja! Mamy na kogo liczyć, kiedy nie ma Adama! A ja... ja byłem szczęśliwy, że być świadkiem wielkiej fety, kiedy Polak staje na podium!
Źródło: sport.wp.pl
Przed drugą serią skoków śnieg przestał sypać, wiatr się uspokoił. Zapowiadały się wielkie emocje w kolejnej rundzie. Zwłaszcza pod jej koniec. Do drugiego etapu zakwalifikowało się czterech Polaków, co dzisiaj w Zakopanem nie byłoby zbyt wielkim sukcesem. Wówczas trzeba było to ocenić na cztery z plusem. Szczególnie dwóch zawodników zasługiwało na pochwałę. Oprócz Stocha, także wcześniej wspomniany Zniszczoł zrobił ogromne wrażenie. W drugiej serii skoczył metr krócej (123,5 m), ale pozwoliło mu to awansować do czołowej dziesiątki (9.)! Wiecie przecież, jaki to ogromny sukces dla juniora! Powoli w wielkim huku i celebracji zbliżaliśmy się ku finałowi. Gregor Schlierenzauer z pewnością po dwóch skokach mógł zaliczyć ten konkurs do nieudanych. Andreas Kofler przebijał się z odległej pozycji i prowadził aż do ostatniej trójki. Wtedy Świetny skoki na odległość 126,5 metra oddał Richard Freitag! Objął prowadzenie i czekaliśmy już na najważniejszy skok dnia. Dwadzieścia tysięcy kibiców zrobiło wielki doping i w napięciu patrzyło na skocznie! Jest w powietrzu. Spikej: Leeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeć! I wielka euforia! To niesamowite co zrobił Stoch! 135 metrów! Ależ zamieszanie, hałas, radość... teraz to dopiero szaleństwo! Jeszcze większa burza ogarnęła całą publikę, kiedy Niemiec (Severin Freund) nie wytrzymał presji i skoczył tylko 113,5 metra! Kamil Stoch wygrywa! Kamil Stoch wchodzi na podium! Mazurek Dąbrowskiego... to jeden z najważniejszych punktów zakopiańskich konkursów w oczach polskiego kibica! Udało mi się! Udało zaśpiewać z tak ogromną dumą! Wychodząc ze skoczni dokoła skandowano imię zwycięzcy. "Nie ma lepszego, od Kamila naszego!". Wszyscy byliśmy jedną wielką rodziną. 

"Musi idealnie trafić z odbiciem, a później wyzwolić marzenia. Polecieć daleko! Jest wysoko, czy będzie daleko?! Jest pięknie, jest pięknie! Jest tak jak przed dziesięciu laty."
 - Włodzimierz Szaranowicz, Predazzo 2013

5 komentarze:

  1. "A teraz Kamil w locie po złoto, po wielką nagrodę za swoją karierę. Daaalekoo i zwycięsko, daleko i zwycięsko, tak mi się wydaje... Popatrzmy 130m, Prevc miał więcej 130,5... Bliziutko ale mam nadzieje, że złoto jest dzisiaj w naszym rękach, w naszych domach w naszych sercach! Łukasz Kruczek wychował mistrza świata! Oczywiście nie on, byli inni a teraz jeszcze dołożył Zbyszek Klimowski, cieszą się Kamil Stoch... Jeeeedyyynkaaa! Jest złoto, tutaj w Val die Fiemme! Po tylu latach...!" - ten komentarz znam na pamięć. Ten moment mogę oglądać cały czas i chyba nigdy mi się nie znudzi. ;) Bardzo podoba mi się to jak prowadzisz tą stronę. Czytałam tutaj, że właśnie karierę Kamila śledziłeś od zawsze. Ja właśnie dzięki niemu odkryłam na nowo piękno skoków. Od zawsze w moim domu były obecne za sprawą Adama ale wtedy byłam jeszcze dzieckiem i nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak piękne są to emocje i sport. To właśnie Kamil rozpalił we mnie tą pasję do tego sportu. Dla mnie to on zawsze będzie autorytetem, nie tylko pod względem sportowym ale także dlatego, że jest po prostu wspaniałym człowiekiem. Nie zmienił się, pozostał sobą. Lubię oglądać jego wywiady i to w jaki sposób wypowiada się na przykład o swojej wierze. Nie wstydzi się o tym mówić i to jest dla mnie niesamowite. Jest naprawdę mądrym facetem. Zawsze będę mu kibicować całym sercem i dziękować za to jaki jest. Żałuję, że nie urodziłam się wcześniej, bo mogłabym wtedy przeżywać piękną karierę Adama bardziej świadomie. A tak pozostaję mi tylko oglądać te piękne chwile w internecie. ;) Mam nadzieję, że moje marzenie się spełni i w końcu w 2014 roku pojadę na PŚ do Zakopanego i na własnej skórze poczuję te emocje. Bardzo bym chciała ale to trudne jak mieszka się na Pomorzu.
    Życzę powodzenia w dalszym prowadzeniu tej strony i czekam na następne artykuły. ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci serdecznie za takie miłe słowa. Budują. Ja znam większość komentarzy Szaranowicza, tych takich słynnych na pamięć. Kamil zwyczajnie miał w sobie takie coś, co wręcz zmusiło mnie do wiary w niego. Też w sumie na początku sukcesów Adama byłem dzieciaczkiem, ale grunt, że byliśmy świadkami tego wydarzenia. Pozdrawiam również!

      Usuń
    2. Widzę, że nie tylko ja pokochałam tak naprawdę skoki od sukcesów Kamila :) bo wcześniej to jako małe dziecko zbytnio nawet nie rozumiałam tych emocji, ale od pierwszego konkursu w którym wygrał Kamil to aż mi się płakać chce jak nie mogę obejrzeć konkursu. Po prostu się zakochała w tym sporcie :) i jak tylko przychodzą konkursy w Zakopanem to wszystko idzie w odstawkę bo skoki a jeśli komentuje je pan Szaranowicz to po prostu jestem w siódmym niebie :)
      A co do tekstu GENIALNY czytam i łezka w oczku się kręci jak sobie wspomnę jak siedziałam przed telewizorem w domu i mój wybuch radości po ostatnim skoku w konkursie a później dekoracja i Mazurek po prostu coś pięknego ;)
      Pozdrowienia dla wszystkich fanów a szczególne fanek :) skoków (już w lutym IO w Soczi będzie się działo :) )

      Usuń
  2. Podzielam stanowisko osoby powyżej. Kamil jest dla mnie idolem, autorytetem. Po swoich sukcesach nie zmienia się, swobodnie wypowiada się o swojej wierze, daje przykład młodszym... Mogłabym tak wymieniać i wymieniać jego zalety, ale nie starczyłoby mi raczej czasu :) Niestety, mnie również nie było dane obejrzeć tej wspaniałej kariery Adasia, pozostaje internet. Też jestem z Pomorza :D
    Uwielbiam Twojego bloga. Często tu zaglądam i się nie rozczarowuję. Piszesz ciekawie, zwięźle i na temat, same plusy. Jak to dobrze, że nie jesteś tym sezonowcem, których od diabła wypełzło po konkursie na normalnej skoczni. Widać, że jesteś prawdziwym kibicem, całe szczęście. Teraz tylko czekam na kolejny felieton.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba pisać o tym, o czym się kocha. Nie staram się pisać wykwintnie, piszę to o co myślę. Językowcy pewnie by się przeczepili, ale dla mnie liczy się to, aby ubrać to w dokładnie własne słowa. Dzięki! Będę pisał wciąż głównie dzięki Kamilowi.

      Usuń

Każda Wasza opinia buduje. Dziękujemy za wszystkie słowa krytyki!

Ciekawostka o nas...

Czy wiesz, że po wpisaniu w wyszukiwarce Google hasła: Mika Kojonkoski, nasz wpis "Mika Kojonkoski - wymarzony trener" znajduje się na drugim miejscu? W ostatnim czasie to jeden z najchętniej czytanych artykułów na naszym blogu. Autor tego tekstu (Mateusz Król) został natchniony do jego napisania, po lekturze książki o "Mika Kojonkoski - tajemnica sukcesu".