sobota, 6 lipca 2013

Śnieżni "wrogowie" Polaków - Sven Hannawald

O ile Marit Bjoergen wciąż doprowadza niektórych z nas do frustracji, o tyle ten skoczek od dawna już nie. Większość z nas kojarzy trzy wspaniałe sezony Adama Małysza. W pierwszym artykule tych felietonów pisałem o pojedynku naszego Adama z Martinem Schmittem. To był pierwszy właściwie trud, jaki napotkał Małysz na swojej drodze do chwały. W pamięci wielu kibiców to jednak inny zawodnik zapisał się jako ten najważniejszy, najgroźniejszy i potrafiący zamknąć marzenia Adasia w nie jednym konkursie. Sven Hannawald to postać, która w pewnym momencie została znienawidzona przez niemal wszystkich kibiców w Polsce.
Źródło: wrzuta.pl
Główne pojedynki między Małyszem a Hannawaldem rozgrywały się w sezonie 2001/2002. Polak bronił w tym sezonie Pucharu Świata i wygrał konkurs inauguracyjny w Kuopio. Kolejnego dnia był drugi, tuż za Risto Jussilainenem. Pierwszy zwiastun rywalizacji pojawił się tydzień później w słynnym niemieckim Titisee-Neustadt. Polak wygrał bezapelacyjnie pierwszy konkurs, natomiast dzień później musiał uznać wyższość Svena Hannawalda. W Villach Adam znowu nie miał sobie równych. Nic nie zapowiadało, że przyjdzie nagły dołek formy, który będzie premiował Niemca. W Engelbergu Małysz zajął czwarte i pierwsze miejsce. W Predazzo na próbie przed Mistrzostwami Świata wygrał oba konkursy. Nadszedł czas na Turniej Czterech Skoczni... jak wszyscy pamiętamy, nie było tutaj żadnych mocnych na Svena Hannawalda. Niemiec pierwszy konkurs w Oberstdorfie wygrał wyprzedzając drugiego Hoellwartha o 8 punktów! Nasz Orzeł z Wisły zajął "dopiero" 5. miejsce. W tamtym okresie brak zwycięstwa dla Adama było w Polsce przez wielu traktowane jako zły wyniki. Moim zdaniem byłoby to zbyt surowe. Kolejny konkurs TCS również padł łupem Niemca, ale tym razem Adam był trzeci. Wydawało się, że Polak zbliża się do Svena. Nasz Mistrz w Innsbrucku uplasował się co prawda tuż za Hannim, ale stracił do niego aż 23 punkty! Już tylko jeden konkurs dzielił wielkiego niemieckiego skoczka od wygrania wszystkich zawodów turnieju. W Bischofshofen nie było już chyba żadnych nadziei, że jest ktoś jeszcze w stanie wygrać z dominatorem touru. Mieliśmy nadzieję na podium Adama w generalnej klasyfikacji, ale niestety ostatni konkurs zakończył dopiero na 9. miejscu i ostatecznie TCS zakończył na miejscu czwartym. To nie był jednak ostatni akcent rywalizacji tych dwojga.
Źródło: gazeta.pl
Z niecierpliwością wszyscy polscy kibice czekali na zawody w Zakopanem. Po turnieju skoczkowie gościli w Willingen. Tam niestety znowu najlepszy okazał się Sven, a Adam był czwarty. Niemiec gonił Polaka w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Była to przecież jego piąta wygrana z rzędu. Nadszedł czas zakopiańskich konkursów. Właśnie wtedy cały narciarski świat został zadziwiony. Takiej atmosfery nie ma nigdzie! Mówiło się, że zawody może oglądać na żywo ponad 100 tysięcy kibiców! Wszyscy liczyli na odwet Adama na Hannim. W pierwszy konkursie niestety Małysz nie stanął na podium, ale Niemiec również nie wygrał. Pewne pocieszenie dał nam Matti Hautamakki, który wyprzedził triumfatora Turnieju Czterech Skoczni o 0,4 punktu! Kolejnego dnia ta wielka widownia wierzyła w odrodzenie Małysza! I stało się! W pierwszej serii Adam pofrunął na odległość 131 metrów i był liderem konkursu. Sven na drugim miejscu. W drugiej serii niemiecki gigant skoczył 125 metrów i wszyscy wiedzieli, że Orzeł z Wisły musi skoczyć daleko. Skoczył 123,5 metra i serca kibiców zamarły. Może być za mało! Ależ sędziowie okazali się łaskawi! Adam dostał noty po 19,5 - 20,0 punktów i wygrał z Niemcem o 0,6 punktu! To było wielkie odrodzenie przed Igrzyskami, na których Małysz z zawodnikiem naszych zachodnich sąsiadów miał stoczyć bój o złoto. Jak wiemy obaj walczyli tylko o srebro i brąz. W pierwszym konkursie Hanni okazał się lepszy, ale w drugim to Polak cieszył się ze srebra. Hannawald zdobył w tym sezonie jeszcze złoty medal na Mistrzostwach Świata w lotach. Ostatecznie nie udało mu się zagrozić Polakowi w ostatecznym triumfie w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Kolejny sezon zapowiadał się jednak znowu ciekawie...
Źródło: tvp.pl
Ciężko było doszukiwać się jednak jakichś wielkich pojedynków między tymi zawodnikami. Bardziej nagonkę taką tworzyły media, ale trzeba przyznać, ze obaj zawodnicy sezon rozpoczęli mało spektakularnie. Chociaż Adam w konkursie inauguracyjnym w Kuusamo zajął drugie miejsce, to kolejne konkursy nie były już tak udane. Na podium stanął jeszcze w pierwszym konkursie w Neustadt. W Polsce mówiono o kryzysie formy Małysza. Domagano się wygranych, ale niestety trudno było ich się doszukać. Stworzyło się też grono osób, które mówiło o "końcu Orła". Hannawald początek miał jeszcze gorszy od swojego rywala z Polski. Pierwsze podium zaliczył dopiero w Engelbergu. Jak się okazało, było to gwałtowne przełamanie. Niemiec wygrał drugi konkurs w Szwajcarii. Także pierwszy konkurs Turnieju Czterech Skoczni padł jego łupem. Małysz był dopiero trzynasty! W drugim konkursie Polak wskoczył na drugą pozycję. Hannawald był dwunasty! Konkurs w Innsbrucku wygrał Janne Ahonen, Sven był 4., a Małysz 6. W Bischofschofen najlepszy okazał się Bjoern Einar Romoeren. Hanni był drugi, Małysz siódmy. Turniej wygrał Janne Ahonen, Sven Hannawald uplasował się tuż za nim. Małysz był trzeci. Było to pewne podtrzymanie na duchu. Ale znowu ten Niemiec lepszy od naszego skoczka! Prawdziwy pogrom nastał jednak w Zakopanem. Co prawda Adam był dwa razy trzeci, ale Sven wygrał oba konkursy. W jednym z nim pobił rekord skoczni - 140 metrów! Jak pamiętamy przetrwał on aż do 2010 roku. Bez zwycięstwa w konkursach tego sezonu Adam nie był faworytem do Mistrzostw Świata w Predazzo. Apoloniusz Tajner zabrał naszego Mistrza do Ramsau, gdzie ten odbudował formę. Wszyscy stawiali jednak na Hannawalda, ponieważ nikt jeszcze nie był pewny co do formy Adasia. Niemiec był liderem Pucharu Świata, ale w Predazzo nie zdobył ani jednego medalu. Mało tego! W pierwszym konkursie na dużej skoczni uplasował się na siódmej pozycji, ale na normalnym obiekcie był dopiero 24.! Małysz, jak pamiętamy, zdobył mistrzostwo na obu skoczniach w fenomenalnym stylu! Właśnie te mistrzostwa były przełomem w tym pojedynku. W tym momencie zaczęto mówić o załamaniu Svena. Chociaż do końca sezonu zaliczył dwa miejsca na podium, to ostatecznie przegrał walkę o Kryształową Kulę ze swym największym rywalem - Adamem Małyszem. Orzeł z Wisły wygrał konkurs w Oslo i dwa w Lahti. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło! Jedno jest pewne. Zmagania tych dwóch zawodników przeszły do historii tej dyscypliny. Czy Waszym zdaniem to największy pojedynek dotychczas?

1 komentarze:

  1. Bardzo lubię wchodzić na tą stronę. Ten nowy wystrój naprawdę robi wrażenie. ;) A co do Svena to prawda, kibice z Polski raczej za nim nie przepadali. Pamiętam, że w moim domu także nie był darzony sympatią...
    Jakby miał ktoś chwilkę czasu i ochotę to zapraszam na mojego bloga, którego właśnie założyłam. Piszę tam swoje opinie na tematy związane ze skokami i w ogóle wszystko to co mi ślina na język przyniesie ;) Zapraszam! http://nigdy-nie-przestane-marzyc.blog.pl/
    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń

Każda Wasza opinia buduje. Dziękujemy za wszystkie słowa krytyki!

Ciekawostka o nas...

Czy wiesz, że po wpisaniu w wyszukiwarce Google hasła: Mika Kojonkoski, nasz wpis "Mika Kojonkoski - wymarzony trener" znajduje się na drugim miejscu? W ostatnim czasie to jeden z najchętniej czytanych artykułów na naszym blogu. Autor tego tekstu (Mateusz Król) został natchniony do jego napisania, po lekturze książki o "Mika Kojonkoski - tajemnica sukcesu".