czwartek, 10 stycznia 2013

Garbik i fajeczka w Wiśle!


„A miało być tak pięknie, miało nie wiać w oczy nam i ociekać szczęściem…” – niestety pierwszy historyczny konkurs w Wiśle upłynął bez tak ogromnych emocji, jakie miały towarzyszyć w naszych mniemaniach. Śmiem nawet twierdzić, że był to pierwszy tak niesprawiedliwy konkurs w tym sezonie. Zdecydowanie głównym aktorem dzisiejszych zawodów był… wiatr!

Zacznę może jednak od tego, że moim zdaniem Wisła organizacyjnie wypadła bardzo dobrze. Zresztą moje zdanie potwierdza Walter Hofer, który szczególną uwagę zwrócił na catering. Jak donosi portal Wirtualna Polska, dyrektor Pucharu Świata stwierdził, że pod tym względem wypadliśmy lepiej niż Turniej Czterech Skoczni. To wbrew pozorom spory atut, gdyż, jak twierdzi Apoloniusz Tajner, władze FIS-u nie zwracają zazwyczaj na ten aspekt uwagi. Z racji, że organizacja została oceniona bardzo dobrze, rosną szansę, że 15. stycznia 2014 roku skoczkowie ponownie zawitają do Wisły. Miejmy nadzieję, że w przyszłym roku warunki będą nieco bardziej łaskawe!



To był konkurs, w którym ciężko było skupić uwagę na skokach. Zdecydowanie przeliczniki za wiatr zdominowały przebieg zawodów. Wiatr pod narty, wiatr z tyłu skoczni, punkty odjęte, punkty dodane… jak się okazuje nie wszystko jest tak oczywiste. Zawodnicy potwierdzają, że w powietrzu bardzo często czuli zupełnie inne warunki, niż te, które pokazywały im punkty. Przez cały ten sezon system zdawał się funkcjonować dobrze. Mało kto zgłaszał jakieś sprzeciwy, mniej było dziwnych gestów Schlierenzauera, czy Tepesa pod adresem jury. W Wiśle wszystko jakby się zmieniło. Historyczny konkurs, który miał być tak magiczny… stał się, jakby na przekór zupełnie nieprzewidywalnym i loteryjnym. Wygranymi, oprócz zwycięzcy Andersa Bardala (pierwsze zwycięstwo, zdobywcy Pucharu Świata 2011/2012, w tym sezonie), są rzecz jasna wielcy nieobecni. Mam na myśli Severina Freunda, młodego Wellingera, czy dziwnie rozchorowanego Schlierenzauera. Skoczkowie ci, nie narazili się na niepotrzebne zawirowania, które mogłyby się przyczynić do nagłego obniżenia formy, czy nawet zakończyć kontuzją. Mówiąc cały czas o loteryjnych warunkach, nie mogę nie wspomnieć o fakcie, że cała czołowa trójka zasłużyła na podium. Jako jedyni potrafili poradzić sobie z trudnym warunkami i dali kibicom możliwość oglądania choć trochę dalekich skoków.

Przy tym wszystkim nie wolno mi zapomnieć o nowej, starej gwieździe polskich skoków narciarskich. Piotr Żyła, zajmując najlepsze miejsce w swojej karierze, wreszcie znów miał okazję do błyskotliwej wypowiedzi „na lajfie”. Tym samym trafił na języki, pierwsze strony gazet i główne strony wszelkich serwisów w Polsce. Jego wywiad przyćmił nawet świetny wynik sportowy. Przecież tekst „Ruszyłem z belki, garbik, fajeczka i poleciało!” przejdzie, jako kolejny (po „No chyba mu flache postawie”), do historii. Zresztą już dziś wideo z wypowiedzią Piotrka, stało się hitem Internetu. Miło, że mimo mieszanych odczuć, co do konkursu, Piotrek mógł zadowolić nas i super wynikiem i bardzo dobrym poczuciem humoru!



Nie umiem przejść obojętnie obok jednego zjawiska. Bardzo ważnego moim zdaniem. Konkurs w Wiśle już do końca przekonał mnie, że Polska kocha Kamila Stocha. Po paru latach wreszcie jestem tego pewien. Nie słychać już opinii, że to nie Małysz, nigdy nie będzie tak dobry, nie sprosta naszym wymaganiom, ach jak daleko mu do mistrza. Jeżeli nawet słychać, to bardzo, bardzo rzadko! Kibice wykupili wszystkie bilety w Wiśle, ba… było widać nawet, że niektórzy oglądali skoki „zza płotu”. Ci jakby nielegalni, także przybrani w biało-czerwone dodatki i bardzo ważne atrybuty kibica. Wiele transparentów, ale ten jeden, moim zdaniem najważniejszy: „Adam jeździ na Dakarze, a jak skakać Stoch pokaże!”. Widać, że wreszcie liczymy przede wszystkim na niego. Każdy z Polaków otrzymywał spory doping, ale ten dla Kamila, jakby dwa razy większy. Zaufanie społeczne wzrasta, dzięki fantastycznym sukcesom. Większe wsparcie widać także po zdecydowanie wyższych wynikach oglądalności, niż w ubiegłym sezonie. Turniej Czterech Skoczni zyskał względem ubiegłego roku ponad milion widzów, a ostatni konkurs w decydującym momencie śledziło blisko 7,5 miliona widzów. Wczorajszy konkurs w Wiśle, mimo tak trudnych warunków, braku podium dla Polaka – ok. 6 milionów widzów. To napawa optymizmem, bo chociaż drugiej małyszomanii nie będzie, to przyjemnie śledzi się poczynania Kamila Stocha, gdy słychać ten ogromny doping. Jestem pewien, że nie zawiedzie naszych oczekiwań. Może w Zakopanem wygra po raz trzeci?


"Warto żyć, warto czekać, warto wierzyć!" - Włodzimierz Szaranowicz, IO Vacouver 2010
Skoki narciarskie - najlepsze materiały w sieci!



1 komentarze:

  1. sprawdzam czy to kurcze działa,tak?;D
    św.mikołaj ;o

    OdpowiedzUsuń

Każda Wasza opinia buduje. Dziękujemy za wszystkie słowa krytyki!

Ciekawostka o nas...

Czy wiesz, że po wpisaniu w wyszukiwarce Google hasła: Mika Kojonkoski, nasz wpis "Mika Kojonkoski - wymarzony trener" znajduje się na drugim miejscu? W ostatnim czasie to jeden z najchętniej czytanych artykułów na naszym blogu. Autor tego tekstu (Mateusz Król) został natchniony do jego napisania, po lekturze książki o "Mika Kojonkoski - tajemnica sukcesu".