wtorek, 22 stycznia 2013

Nasze nadzieje w Predazzo…


Spoglądając ostatnimi czasy w kalendarz, właściwie nie ma żadnej wątpliwości – czas upływa. Może nie jest to zbyt oryginalna myśli filozoficzna, ale nie wątpliwie mam rację. Posuwamy się w szybkim tempie do przodu, a co za tym idzie – zbliżamy się do kolejnej edycji Mistrzostw Świata w narciarstwie klasycznym. Jak wszyscy fani zimowego szaleństwa wiedzą, po dziesięciu latach najlepsi narciarze świata, znowu zagoszczą we włoskiej miejscowości Predazzo – Val di fiemme. W związku z faktem, że pozostało mniej niż miesiąc do otwarcia, to moim zdaniem najlepszy moment na ocenienie naszych szans medalowych.



Kiedy prawie dwa lata temu zbliżały się Mistrzostwa Świata w Oslo, właściwie wszystkie nasze oczy zwrócone były na dwie postaci – Justynę Kowalczyk i Adama Małysza. Ten czempionat wydawał się być ciepły i powinniśmy wspominać go dobrze. Chyba, że weźmiemy pod uwagę fakt, że Adam tam ogłosił zakończenie kariery. To może mieć wpływ na lekkie ochłodzenie naszych wspomnień związanych z tamtym okresem. Wiecie, co? Wydaję mi się, że kibicom biegów narciarskich też niełatwo oglądało się wówczas starty Justyny Kowalczyk. Polka dwoiła się i troiła, aby móc zdobyć wreszcie kolejny tytuł mistrzowski, ale właściwie za każdym razem czegoś brakowało. Nie chcę być uszczypliwy i przede wszystkim pisać swoich tez (jak wiadomo takie tezy głosi większość naszego społeczeństwa) na temat tych wygranych Marit Bjoergen, więc przejdę do pozytywnego aspektu tamtych mistrzostw. Przecież zdobyliśmy wówczas najwięcej medali w historii. Prawdą jest fakt, że ani jednego złota, ale dwa srebra i dwa brązowe "krążki" to wcale nie jest tragedia, patrząc na fakt, że jeszcze 14 lat temu potrafiliśmy wywalczyć zero takowych "krążków". Jestem pewien jednak, że tym razem przywieziemy przynajmniej jeden złoty medal.



Jeśli myślę o złocie, jakby od razu narzuca mi się twarz Justyny Kowalczyk. Moim zdaniem w chwili obecnej Polka nie ma sobie równych w stylu klasycznym. W Predazzo biegaczki wystartują w dwóch konkurencjach odpowiadających naszej Mistrzyni. Sprint i oczywiście bieg na 30 km, w którym Kowalczyk została Mistrzynią Olimpijską. Prawdą jest, że w Oslo zdobyła na tym dystansie „tylko” brąz, ale powiedzmy sobie szczerze, że to był zupełnie inny okres. Norwegia musiała pokazać u siebie siłę, pytanie tylko, czy była to taka w pełni czysta i sprawiedliwa siła? Nie wiem, to ich męczyć powinno ewentualne sumienie. Wiem, obiecywałem - przepraszam.
W tym sezonie Marit Bjoergen, jak wiemy, była na bardzo długo wykluczona ze startów, przez co zachwiał się jej terminarz przygotowań. Podczas ostatniego konkursu, bo dobiegnięciu do mety, była tak zmęczona, jak właściwie nigdy. Dla nas to chyba dobry omen…



Polka w mojej opinii ma szanse znowu przywieźć trzy medale, z tym, iż będzie to złoto i dwa srebra. No chyba, że najlepszy sportowiec roku 2012 styl dowolny wciągu kilkudziesięciu dni poprawi i przywiezie więcej tytułów mistrzowskich? Wolę medali nie wyliczać, niektórzy dość nieudolnie zrobili to przed Vancouver, co tylko nałożyło dodatkowy stres na Kowalczyk. Wierzę w sukces Justyny i wierzę, że mogą to być nasze najlepsze mistrzostwa w historii. 

Ciąg dalszy nastąpi...

8 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja liczę na niespodziankę ze strony skoczków, ale raczej nie na drużynę, którą (moim zdaniem) przedwcześnie wychwalamy, po jednym udanym występie w Zakopanem. Oczywiście normą zaczyna być posiadanie przez nas co najmniej czterech zawodników w drugiej serii, ale chyba ciągle Austria, Norwegia, a w tej chwili też Słowenia i Niemcy są poza naszym zasięgiem. 4-5 miejsce to moim zdaniem max na co możemy w Predazzo liczyć. Inaczej ma się sprawa z konkursem indywidualnym, gdzie Kamil Stoch (o ile ustabilizuje formę na swoim najwyższym poziomie) może liczyć przynajmniej na srebro, a gdyby dorzucić do tego miejsce w 10 (nie wspominając o 5) Maćka Kota, to Predazzo znów będzie magiczne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No o skokach wkrótce, ale co do drużyny to nie zgadzam się Jędrzeju z Tobą :D. Austria w chwili obecnej to kadra jednego dobrego skoczka, a reszta właściwie chyba do końca sama nie wie co się dzieje. Oni są do "wzięcia". Niemcy też tak nagle "spadli". Norwegia - jak dla mnie jedyni w tym momencie faworyci do złota. Słowenia - tu ciężko cokolwiek powiedzieć, bo w Zakopanem się pokazali a w tracie TCS w sumie nie istnieli za bardzo. Wszyscy przed MŚ mogą jeszcze dowalić formą... ale nasza kadra też trenuję i myślę, że możemy stoczyć walkę zaciętą o medal.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten jeden skoczek + dobra forma Krafta, mobilizacja Koflera i przebudzenie Morgiego wystarcza, a jak nie, to kolejnych kilku czeka, zeby ich w kadrze zastapic. Niemcy to Niemcy, Freund zgubil forme, o Wellingerze nic sie nie da powiedziec, Freitag, Schmitt, Neumayer to zawodnicy, na ktorych zawsze mozna liczyc, a Slowency maja Hvale, Prevca i Kranjec'a - wystarczy. My mozemy liczyc na Macka i Kamila, na to, ze Zyla sie nie spali i da z siebie wszystko w druzynie i na to, ze Kruczek nie wystawi Mietusa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie zgadzam się do końca z wami.
    Jędrzej ma rację co do Austrii, bo prawda jest taka, że wystarczy mobilizacja i te lwy wstaną i mogą w każdej chwili zdominować (lecz nie muszą!)
    Co do Polaków, również racja nie warto ich przedwcześnie chwalić, do tego Zakopane to był atut własnej skoczni, którą nasi dobrze znają, lecz też nie można mówić, że mamy teraz kiepską kadrę. Naszą kadrę stać na wysokie lokaty w drużynówce, spokojnie na podium, ale oprócz tego lista kandydatów do podium jest zdecydowanie za długa by być pewnym dobrych wyników, bądź co bądź wszystko wyjdzie w praniu-moje zdanie. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bliżej mi do stwierdzenia Michała. Nasza kadra jest w szerokim gronie kandydatów do medali. Chwila wystarczyć może każdemu aby się podnieść. Tymczasem co do Austrii pojawiają się pewne wątpliwości, bo tak "źle" jeszcze nie było. Ocenianie drużynówki pod kątem "Oni mają takiego, takiego i takiego, a my tylko tego, tego i kogoś tam jeszcze" nie ma sensu. Nazwiska nic nie dadzą. Kranjec jak Żyła - wielka zagadka. Słowenia to dla nas pojedynki, bo Stoch śmiało może wygrać z Hvalą, Kto z Prevcem, a Żyła z Kranjcem. Ach... nie zapominajmy o Kubackim, który wciąż walczy ze swoją wadą. xD Dobra na koniec chcę powiedzieć: Uważam, że nie mamy pewnego medalu na MŚ, tylko, iż jesteśmy w gronie kandydatów.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też źle to ująłem, bo fakt - jesteśmy w gronie kandydatów do medalu i jak nigdy wcześniej możemy śmiało to powiedzieć. Ale mimo wszystko uważam, że te 4 drużyny mają lepszych skoczków, a przynajmniej w lepszej formie. Nawet Niemcy, którzy nie zachwycają ostatnimi tygodniami, ale mają 3 zawodników w czołowej 10 PŚ, i Neumayera w drugiej. W Słowenii Prevc ociera się o czołową 10, Hvala trochę spadł, ale to ciągle wysokie miejsce, no i w drugiej dziesiątce mają jeszcze Kranjec'a i Tepesa tuż za nią. My mamy w końcu dwóch bardzo dobrych zawodników, jednego, który musi ustabilizować formę i jednego, który musi nauczyć się wykorzystywać swoje mega odbicie. No. :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Wniosek jeden, do MŚ wszystko jeszcze może się zmienić. A jeszcze idąc dalej, na MŚ też wszystko może się zmienić. xD

    OdpowiedzUsuń

Każda Wasza opinia buduje. Dziękujemy za wszystkie słowa krytyki!

Ciekawostka o nas...

Czy wiesz, że po wpisaniu w wyszukiwarce Google hasła: Mika Kojonkoski, nasz wpis "Mika Kojonkoski - wymarzony trener" znajduje się na drugim miejscu? W ostatnim czasie to jeden z najchętniej czytanych artykułów na naszym blogu. Autor tego tekstu (Mateusz Król) został natchniony do jego napisania, po lekturze książki o "Mika Kojonkoski - tajemnica sukcesu".