środa, 26 marca 2014

Nadszedł czas, by Kot stał się Kocurem

398 punktów i 17. miejsce w klasyfikacji generalnej, 7. i 12. miejsca w indywidualnych konkursach na Igrzyskach Olimpijskich, 4. miejsce z drużyną oraz 10. pozycja w Mistrzostwach Świata w Lotach - to dorobek Macieja Kota, chyba najbardziej niespełnionego sportowo członka kadry naszych skoczków. 

Nie da się jednoznacznie określić, czy miniony sezon był dla Maćka lepszy, czy gorszy od poprzedniego. Zdobył w nim bowiem o 62 punkty mniej, niż rok wcześniej, jednak uplasował się o jedną pozycję wyżej w klasyfikacji generalnej. Turniej Czterech Skoczni zakończył na 12. pozycji, a więc o osiem miejsc wyżej w porównaniu do sezonu 2012/13. Z imprezy głównej nie przywiózł co prawda medalu w drużynie, tak jak to miało miejsce przed rokiem, ale 11. i 27. miejsca z Predazzo zamienił na 7. i 12. w Soczi, a do tego dołożył 10. pozycję w Mistrzostwach Świata w Lotach w Harrachovie. Wydaje się więc, że najlepszym wykładnikiem jego formy, będą statystyki z Pucharu Świata.

Maciej Kot wziął udział w 26. konkursach Pucharu Świata sezonu 2013/14. Dwukrotnie nie awansował do konkursu głównego (2x Lahti), opuścił 2 konkursy (Sapporo). We wszystkich 24 konkursach, do których się kwalifikował, awansował do drugiej serii. Siedmiokrotnie zajmował miejsca w pierwszej dziesiątce (5., 6., 8. i 4x 10). Średnia punktów zdobyta w 24. konkursach z jego udziałem wyniosła w przybliżeniu 16,58. Jak wyglądało to rok temu? Sezon 2012/13 to także 26 startów Zakopiańczyka, ale to nie koniec podobieństw. We wszystkich startach przechodził przez kwalifikacje, jednak czterokrotnie kończył udział w konkursie na pierwszej serii. Nie wystartował jedynie podczas lotów w Oberstdorfie (podobnie jak cała kadra A). W czołowej dziesiątce meldował się siedmiokrotnie (2x 5., 6., 8., 9., 2x 10.). Średnia puntów z 26 konkursów wyniosła około 17,7, ale gdyby liczyć tylko te, w których punktował, to wynosiła by ona aż 20,9 punktów. 

Czy wobec tych statystyk można wywnioskować, czy Kot zrobił postęp? Wydaje mi się, że można. Przede wszystkim stał się bardziej regularny. Co prawda dwukrotnie nie awansował do konkursu, ale można to nazwać wypadkiem przy pracy. Patrząc jednak na miejsca, które zajmował, widać wyraźnie, że oscyluje w granicach 15. - 20. pozycji i to jest wyznacznik jego dyspozycji. Bez większych rozczarowań, czy niespodziewanie dobrych wyników. I jeżeli czegoś w tym sezonie Maćkowi brakowało, to właśnie tego ostatniego. Maciek został bowiem najwyżej sklasyfikowanym zawodnikiem, który w całym sezonie ani razu nie stawał na podium. Dokonali tego chociażby znajdujący się w generalce za nim 18. Jurij Tepes, 19. Anssi Koivuranta, 21. Daiki Ito, 22. Taku Takeuchi, 24. Jan Ziobro, 25. Richard Freitag i najniżej sklasyfikowany ze wszystkich stających na podium 35. Krzysztof Biegun.

Niekwestionowany numer dwa polskich skoków to prawdziwy ewenement. Klasyfikacja generalna PŚ mówi wyraźnie - w Polsce lepszy jest tylko Kamil Stoch. Mimo wszystko regularny do bólu Kot musi patrzeć, jak kolejni z jego kolegów stają na podium, czy wygrywają konkursy Pucharu Świata, podczas gdy jego najlepszy wynik w karierze, to 5. miejsce (sezon 2012/13 - Ga-Pa, Zakopane; 2013/14 - Lillehammer). Najpierw dokonał tego Piotr Żyła, później Krzysztof Biegun i Jan Ziobro. Złośliwi twierdzą nawet, że pucharowy konkurs prędzej niż Maciek wygra jego brat Jakub. Ja jednak jestem zdania, że skoczek z Zakopanego swoją szansę wykorzysta, a z jego zwycięstw będziemy się cieszyć już w najbliższym sezonie.

Czego jednak potrzeba Maćkowi, by tak się stało? Wielu mówi, że spokoju, opanowania jego temperamentu. Faktem jest, że ciężko zobaczyć u Maćka szczery uśmiech po oddanym skoku. Jedni mówią, że to pycha, ja twierdzę, że to ambicja. Człowiek pyszny jest taki także w życiu codziennym. Maciek taki nie jest, poza skocznią jest uśmiechnięty i chętnie spotyka się z kibicami. Na skoczni jednak pokazuje się jego natura. Ogromna ambicja, która nie pozwala mu być do końca zadowolonym po naprawdę dobrych występach. Czy Kot powinien starać się to opanować? Myślę, że nie tędy droga, że nie chodzi o wyzbycie się sportowej złości, a o umiejętność przekucia jej w wyniki na skoczni. Pora by Kot, stał się Kocurem, by pokazał pazur, by każde niepowodzenie pchało go ku lepszym wynikom. Oczywiście spokój też jest istotny. Widzieliśmy to na przykładzie Adama Małysza, widzimy na przykładzie Kamila Stocha. Nie sposób jednak zaprzeczyć, że za tymi maskami stoików kryją się naprawdę wielcy wojownicy. 

foto: sport.wp.pl

Jędrzej Jędrasiak

1 komentarze:

  1. WOW! Pierwszy felieton, redaktorze Jędrzeju, prawda? Ależ to się czytało... Świetny! Maciek miał udany sezon, ale spora część społeczeństwa można uznać za słabszy, bo nie było tak wielkiego "zaskoczenia", jakie Maciek robił w sezonie ubiegłym. To znaczy, że rok temu jego miejsce w 10. było mega! Dzisiaj jest już taką jakby normalnością. Brawa za świetne Igrzyska i MŚwL. Widać, że na ważnych imprezach można już na niego liczyć. Życzę mu jak najlepiej!

    OdpowiedzUsuń

Każda Wasza opinia buduje. Dziękujemy za wszystkie słowa krytyki!

Ciekawostka o nas...

Czy wiesz, że po wpisaniu w wyszukiwarce Google hasła: Mika Kojonkoski, nasz wpis "Mika Kojonkoski - wymarzony trener" znajduje się na drugim miejscu? W ostatnim czasie to jeden z najchętniej czytanych artykułów na naszym blogu. Autor tego tekstu (Mateusz Król) został natchniony do jego napisania, po lekturze książki o "Mika Kojonkoski - tajemnica sukcesu".